Sucho na polach
Treść
Już więcej niż co czwarta polska gmina jest zagrożona suszą, która może zniszczyć wiele upraw rolnych, i jeśli nie zacznie padać, to spustoszone zostaną częściowo zasiewy zbóż, plantacje buraków, ziemniaków czy warzyw. Zresztą rolnicy z niepokojem patrzą w niebo, bo w niektórych regionach zapowiadane są gwałtowne burze, które mogą spowodować nawałnice, a nawet gradobicia. A te zjawiska pogodowe są czasami jeszcze groźniejsze dla rolnictwa niż susza.
Według Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, zagrożenie suszą występuje już w 812 gminach Polski (to 26,5 proc. wszystkich gmin) skupionych w 10 województwach. Są regiony w naszym kraju, jak Wielkopolska i Lubuskie, gdzie susza obejmuje prawie wszystkie gminy, nieco lepiej jest tylko na Kujawach. Sytuacja staje się poważna także w Łódzkiem i Zachodniopomorskiem. Pamiętajmy też, że wiele z tych gmin to rejony, gdzie od wielu lat występuje susza, a rolnictwo narzeka na permanentny brak wody. Ale teraz wyjątkowo ciepła i sucha druga połowa maja, a także utrzymująca się taka sama pogoda w czerwcu spowodowały, że jak tak dalej pójdzie, to połowa kraju zostanie dotknięta suszą. Rolnicy z wielu gmin alarmują, że od kilku tygodni nie spadła na ich pola nawet kropla deszczu albo opady były sporadyczne i minimalne. - Co prawda przeciętny mieszkaniec tego nie odczuwa, nie ma przecież problemów z zaopatrzeniem w wodę, nie ogłasza się ograniczeń w jej poborze, jak to czasami bywa w środku upalnego lata, ale rolnicy już mają ogromne problemy. Dużo wody potrzebują wszystkie rośliny, np. zboża, buraki, warzywa, a gdy jej nie ma, plantacje zaczynają usychać - tłumaczy biolog Karol Sypniewski. - Jeśli susza dłużej potrwa, słońce wypali część tego, co rolnicy posiali i posadzili jesienią i wiosną, a to może później rzutować na wielkość produkcji podstawowych płodów rolnych - podkreśla. Susza może więc obalić wszelkie prognozy dotyczące tegorocznych zbiorów, które i tak z racji niezbyt dobrego przetrwania ozimin po falach mrozu w lutym i marcu na pewno nie będą rekordowe. I tak np. zbiory zbóż są szacowane na mniej więcej 27,5 mln ton, czyli niewiele więcej niż przed rokiem. A przecież te prognozy sporządzano jeszcze przed wiosenną suszą.
Niestety, nie wszędzie zainstalowane są systemy nawadniające, bo o ile można sobie wyobrazić takie instalacje w sadach czy na polach warzywnych, o tyle trudno oczekiwać, że będzie stać na takie inwestycje właścicieli niewielkich gospodarstw. Podobnie jak trudno sobie wyobrazić, że systemy nawadniające będą założone na dużych pastwiskach.
Susza spędza sen z powiek nie tylko producentom roślin, ale także hodowcom zwierząt. Dla producentów wieprzowiny, wołowiny czy drobiu niebezpieczny jest możliwy wzrost cen pasz, jeśli nadal będzie bardzo drogie zboże, a na to się zanosi. Z kolei np. hodowcy bydła mlecznego mogą mieć kłopoty ze zgromadzeniem paszy na zimę. Bo jeśli nawet pierwszy pokos traw był udany, to drugi już nie będzie wyglądał tak dobrze. Już teraz susza powoduje, że na wielu pastwiskach trawa odrasta w wolniejszym tempie i mogą się pojawić problemy z wypasaniem krów.
Ale i prognozy na najbliższe dni nie są dla rolników optymistyczne, choć synoptycy zapowiadają opady. Gorzej, że mają one towarzyszyć gwałtownym burzom. To zaś oznacza, iż uprawy, które przetrwały suchy okres, będą narażone na zniszczenie przez nawałnice czy gradobicia. Niedawno mieliśmy przecież przykłady takich gwałtownych opadów na południu kraju, gdy setki tysięcy litrów wody z wielką siłą niszczyły napotkane na drodze przeszkody. Woda, która z podobną siłą płynie przez pola, jest w stanie wypłukać wszystko, co na nich rośnie. Dlatego wielu rolników boi się, że teraz, po okresie upałów, będziemy mieli czas intensywnych deszczów. Miejmy jednak nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z czerwca ub.r., gdy południe i centrum kraju zostały dotknięte powodziami.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2011-06-07
Autor: jc