Styczeń bez strajków
Treść
Zgodnie z zapowiedziami związkowcy po nieudanych rozmowach z dyrekcją PKP i przedstawicielami rządu wczoraj znowu protestowali. Kolejarze zablokowali tory w kilku miastach, m.in. w Białymstoku, Gdyni Orłowie, Szczecinie, Lublinie i Krakowie. Były to ostatnie protesty w tym miesiącu. Związkowcy zapowiedzieli, że do 3 lutego nie zorganizują żadnych akcji protestacyjno-strajkowych. Nie wykluczają, że po tym terminie dojdzie do kolejnych demonstracji.
Zawieszenie akcji protestacyjnych do lutego kolejarze tłumaczą rozpoczynającymi się feriami zimowymi. - Trzeciego lutego przewidziane są kolejne rozmowy w zespole trójstronnym i do tego czasu żadnych akcji nie będzie, ale tylko dlatego, że w tym czasie dzieci i młodzież wyjeżdżają na zimowiska. My nie chcemy, żeby nasze działania uderzały w pasażerów - powiedział Stanisław Kogut, przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność".
Kolejarze są niezadowoleni z dotychczasowych rozmów z władzami PKP i rządem. - W mediach przedstawia się, że to my, związkowcy, stawiamy ich pod ścianą, ale to oni stawiają pod nią związki, bo nie realizują podpisanych porozumień. Dopóki nie będzie tych, co podpisali porozumienia (m.in. wicepremiera Jerzego Hausnera), dopóty ci panowie ze strony ministerialnej i pracodawców nie są w stanie podjąć tych decyzji, bo nie mają kompetencji - stwierdził Kogut. - Jeżeli nie osiągniemy konsensu, to później będą następne akcje, a w ostateczności strajk generalny - dodał przewodniczący. Związkowcy nie zgadzają się na tworzenie w każdym województwie niezależnych spółek zajmujących się przewozami regionalnymi. Od 1 stycznia 2005 r. funkcjonują Koleje Mazowieckie. Zgodnie z zapowiedziami resortu w tym roku zostaną utworzone kolejne samorządowe spółki kolejowe w Wielkopolsce, na Śląsku i Pomorzu. Zdaniem związkowców, nowa struktura przewozów regionalnych spowoduje, że zapanuje chaos: nie będzie jednego sieciowego rozkładu jazdy, a podróżny, chcąc się przesiąść z pociągu jednej spółki do pociągu innej spółki, będzie musiał kupować dwa bilety.
Robert Popielewicz
Lublin
Ruch na stacji Lublin Główny zamarł ok. godz. 7.00, gdy na tory z dwóch stron stacji wyszli kolejarze reprezentujący wszystkie związki zawodowe działające na kolei. Do strajkujących przyjechał Marian Król, szef lubelskiej "Solidarności", który wyraził pełne poparcie dla protestu. Po dwóch godzinach kolejarze ze szturmówkami i transparentami przeszli ulicami Lublina pod urząd marszałkowski. Delegacja Komitetu Protestacyjno-Strajkowego spotkała się z Henrykiem Makarewiczem oraz innymi członkami zarządu województwa lubelskiego. Kolejarze ostro zaprotestowali przeciwko zaniżeniu ubiegłorocznej dotacji do przewozów regionalnych o 6 mln zł. W efekcie kolej zlikwidowała kilkanaście połączeń regionalnych. Zamknięcie następnych linii może nastąpić również w 2005 r. - Czy chce pan zostać grabarzem lubelskich kolei, zepchnąć nasze województwo do poziomu zaścianka - pytał marszałka Makarewicza Adam Szczerbatko, rzecznik strajkujących kolejarzy.
Członkowie zarządu województwa twierdzą, że kolej nie rozliczyła się jeszcze z otrzymanych dotacji, dlatego nie może domagać się następnych. Jednak w tegorocznym, ale jeszcze nieuchwalonym, budżecie województwa na przewozy pasażerskie przeznaczono jedynie 12 mln zł. W ubiegłym roku dotacja wyniosła 18 mln zł, co i tak, zdaniem kolejarzy, było o 6 mln mniej, niż potrzeba.
- Kolej musi udokumentować swoje potrzeby - uważa Teresa Królikowska z zarządu województwa. - Gdy to będzie dokładnie wyliczone i okaże się, że potrzeby sięgają np. 30 mln zł, to żeby je pokryć, weźmiemy nawet 20 mln kredytu bankowego, gdyż taki obowiązek nakłada na samorząd ustawa - dodaje.
Kolejarze ustalili z marszałkiem, że 27 stycznia odbędzie się trójstronne spotkanie związkowców, dyrekcji kolei i zarządu województwa w celu wypracowania koncepcji dostosowania przewozów pasażerskich i dotacji na ten cel do rzeczywistych potrzeb komunikacyjnych mieszkańców województwa.
Adam Kruczek
Białystok
Z powodu porannego strajku nie wyjechało sześć pociągów - do Małkini, Kuźnicy Białostockiej, Warszawy, Czeremchy, Suwałk, a także do Ełku. Protestujący, wyposażeni w kolejarskie gwizdki i związkowe flagi, blokowali prawie wszystkie dworcowe tory. Związkowcy protestowali m.in. przeciwko zbyt małym ich zdaniem środkom finansowym, jakie na przewozy regionalne przeznaczają budżet państwa i samorząd województwa podlaskiego. Nie godzą się również na plany likwidacji zakładów regionalnych i tworzenia z nich spółek. - To jest po prostu desperacja. Ludzie nie mogą pogodzić się z sytuacją istniejącą obecnie na kolei. W tej chwili do zwolnienia, na listach imiennych, jest dwadzieścia jeden osób. Lada dzień takie listy trafią również do zakładów w innych częściach województwa - powiedział jeden z protestujących kolejarzy.
Adam Białous
Kraków
Przez mniej więcej 4 godziny kolejarskie związki zawodowe uniemożliwiły ruch pociągów na dwóch największych krakowskich stacjach kolejowych. Najpierw został zablokowany Kraków Płaszów, nie wyjechały pociągi w kierunku Zakopanego, a godzinę później - Dworzec Główny, w wyniku czego nie możliwy był ruch w kierunku Warszawy i Katowic. Akcja kolejarzy spowodowała nawet ponad 3-godzinne opóźnienia pociągów.
Związkowcy zaznaczają, że obecny system finansowania przewozów regionalnych się nie sprawdził. - Na to wskazuje organ finansujący PR, czyli samorząd województwa, na to wskazuje sam zarząd spółki oraz związkowcy. Ten system trzeba zmienić tak, by państwo miało większą odpowiedzialność za PR - powiedział nam Henryk Sikora, przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Sekcji Kolejarzy NSZZ "Solidarność".
Kolejarze mają nadzieję, że w najbliższych dniach odbędzie się kolejne spotkanie zespołu trójstronnego ds. kolejnictwa, na którym osiągnięte zostanie porozumienie, w przeciwnym razie zapowiadają zaostrzenie akcji protestacyjnej. Ich zdaniem, będzie to ostateczna droga walki o kolej będącą w coraz gorszej sytuacji. - Problemy kolei są coraz bardziej wyraźne i coraz bardziej dokuczliwe dla pasażerów. Tak naprawdę występujemy także w ich imieniu. Otrzymujemy telefony, że ludzie nie mają czym dojeżdżać do pracy, gdyż w nowym rozkładzie jazdy zlikwidowano połączenia - dodał Sikora.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2005-01-13
Autor: kl