Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Strategia lizbońska nieskuteczna

Treść

Z Andrzejem Arendarskim, prezesem Krajowej Izby Gospodarczej
i wiceprezesem Eurochambres, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Skąd się wzięła tak dramatyczna różnica w poziomie rozwoju pomiędzy Europą a USA?
- Jakiś czas temu wśród ponad 20 tysięcy młodych Europejczyków i Amerykanów przeprowadzono badanie dotyczące przedsiębiorczości. Wykazało ono mało przyjemną dla Europy prawdę, że w porównaniu do Ameryki wypadamy blado. Atrakcyjność bycia przedsiębiorcą widzi zaledwie 28 proc. młodych Europejczyków z Zachodu. W krajach takich jak Belgia czy Austria odsetek ten spada poniżej 20 procent. Pewnym pocieszeniem pozostaje fakt, że w badaniu młodzi Polacy zdecydowanie wyróżnili się poziomem przedsiębiorczości, dorównując nawet Amerykanom. Nie zmienia to faktu, że młoda Europa jako całość najwyraźniej wciąż woli żyć, korzystając z socjalnych zabezpieczeń, niż prowadzić własny biznes. To tylko jeden z powodów dystansu, jaki dzieli Stary Kontynent od USA. Elastyczne prawo pracy, lepsze prawo dla przedsiębiorców, większa wydajność pracy i umiejętność zarządzania ludzkim kapitałem, wspomaganie rozwoju technologicznego - wszystko to decyduje o dużo większej konkurencyjności USA w stosunku do Europy.
Prognozy zakładają osiągnięcie poziomu Ameryki za mniej więcej 40 lat. Takie szacunki nie nastrajają zbyt optymistycznie.
- Europa od dawna zdaje sobie sprawę z przepaści, jaka dzieli ją od Ameryki. Zniwelowaniu tych różnic miała służyć strategia lizbońska, która kładła nacisk na liberalizację rynków pracy, zwiększenie nakładów na budowanie kapitału ludzkiego oraz większe nakłady na innowacje. Strategia zakładała, że do 2010 roku Europa stanie się najbardziej konkurencyjną gospodarką świata. Tego celu - przynajmniej do tej pory - nie udało się osiągnąć, a trwający kryzys jeszcze bardziej oddala tę perspektywę.
Z drugiej zaś strony wygląda na to, że UE intensywnie gonią takie kraje, jak: Chiny, Rosja, Brazylia czy Indie. Czy mogą one wkrótce zająć pozycję Europy?
- Z ostatniego raportu Stowarzyszenia Europejskich Izb Handlowych i Przemysłu Eurochambres porównującego dystans gospodarek rzeczywiście wynika, że kraje te w różnym stopniu i w różnych dziedzinach nadrabiają dystans do Europy. Światowy kryzys finansowy może zmniejszyć tempo tego "pościgu". Nie tylko Rosja, także Chiny dotkliwie odczuwają skutki kryzysu, co może znaczenie spowolnić tempo ich rozwoju. Nie zmienia to faktu, iż Europa, nie podejmując reform zmierzających do podniesienia jej konkurencyjności, sama doprowadza do skracania tego dystansu.
Dlaczego państwa Wspólnoty tak kiepsko radzą sobie z kryzysem w porównaniu z wymienionymi wyżej krajami?
- Myślę, że na ocenę skuteczności walki z kryzysem poszczególnych państw należy jeszcze poczekać. Z pewnością problemem Europy jest brak koordynacji planów ratunkowych przedstawianych przez poszczególne państwa. Może to spowodować sytuację, w której jedne kraje będą ratować swoje gospodarki kosztem innych państw UE. Jak pokazały wspomniane badania Eurochambres, działania antykryzysowe nie powinny skupiać się tylko na stosowaniu doraźnych środków w postaci np. zastrzyków finansowych. Europa także w czasach kryzysu powinna pamiętać o działaniach długofalowych, zmierzających do podnoszenia jej konkurencyjności, takich jak m.in. lepsza edukacja, nowe technologie, odnawialne źródła energii.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-05-13

Autor: wa