Stracił licencję za zabijanie
Treść
Sąd w Bayonne na południu Francji pozbawił 50-letniego lekarza Nicolasa Bonnemaisona prawa do wykonywania zawodu i zarządził kontrolę policyjną jego aktywności po "uśmierceniu czterech osób szczególnie wrażliwych poprzez wstrzyknięcie im zabójczych środków".
Lekarz przyznał się do winy, ale usprawiedliwiał swój czyn "chęcią skrócenia cierpienia swoich starych pacjentów". Prokurator w Bayonne wniósł apelację od wyroku, domagając się aresztowania Nicolasa Bonnemaisona, któremu grozi kara dożywocia.
Zabójstwa spowodowały ostrą reakcję także środowisk opowiadających się za prawnym przyzwoleniem na eutanazję. Co prawda rządząca Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) oświadczyła, że eutanazja czynna stanowi praktykę nie do zaakceptowania we Francji, ale nie potępiła czynu byłego już medyka z Bayonne. Natomiast Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci (ADMD) wskazało na "hipokryzję" francuskiego prawa, które "utrzymuje artystyczną nieostrość" roli lekarza wobec umierającego chorego.
Odebranie licencji podejrzanemu o eutanazję skutkowało histeryczną reakcją jego popleczników, głównie w internecie.
- Nie dziwi mnie uaktywnienie środowisk proeutanazyjnych - powiedział "Naszemu Dziennikowi" dr Jean-Pierre Dickes, przewodniczący Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy i Pielęgniarek. Jak zaznaczył, grupy te - choć marginalne - wykorzystują każdą okazję, by lobbować za legalizacją aktywnej eutanazji, posługując się przy tym wzniosłymi hasłami, takimi jak "godna śmierć". - W istocie nie jest to nic innego jak zabijanie słabych, chorych czy niedołężnych ludzi - wskazuje Dickes. Nasz rozmówca nie chce dla Francji takiej przyszłości, jaką zafundowały sobie Belgia, Hiszpania czy Holandia, w których eutanazja jest dopuszczalna. - Filozofia uśmiercania najsłabszych poprzez aborcję i eutanazję jest coraz silniej obecna w umysłach większości unijnych polityków. Dlatego katolicy muszą zrobić wszystko, by w Europie zwyciężyło życie, bo w innym przypadku czeka ją śmierć - podkreślił dr Jean-Pierre Dickes.
Franciszek L. Ćwik
Nasz Dziennik 2011-08-16
Autor: jc