Strach przed przejrzystością
Treść
(FOT. M. BORAWSKI)
Kamery nie będą patrzyły na ręce członkom komisji wyborczej, a urna, do której są wrzucane głosy, nie będzie przezroczysta.
Już w pierwszym czytaniu Sejm głosami rządzącej koalicji odrzucił projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego zmierzający do wprowadzenia rozwiązań utrudniających nierzetelne prowadzenie wyborów.
Za odrzuceniem zgłoszonego przez Prawo i Sprawiedliwość projektu opowiedziało się 232 posłów, przeciw było 184, a od głosu wstrzymało się trzech. Proponowanego przez opozycję wprowadzenia kamer do lokali wyborczych obserwujących przezroczystą urnę z głosami i pracę członków komisji wyborczej nie chcieli posłowie rządzącej koalicji PO – PSL wsparci przez klub BIG – złożony z części posłów, którzy opuścili klub Janusza Palikota i sześciu posłów niezrzeszonych. Przeciw odrzuceniu projektu już na samym początku sejmowych prac nad zmianą Kodeksu wyborczego opowiedzieli się posłowie: PiS, SLD, Twojego Ruchu, klubu Sprawiedliwej Polski oraz ośmiu posłów niezrzeszonych. Wśród trzech posłów, którzy od głosu się wstrzymali, znalazł się jeden reprezentant rządzącej koalicji, były minister rolnictwa Stanisław Kalemba.
Według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wyniki głosowania nad projektem pokazują, „kto chce, a kto nie chce uczciwych wyborów”. Kaczyński ocenił, że obecna ordynacja wyborcza nie spełnia warunków, które stawiają instytucje europejskie, i powinna zostać zastąpiona przez taką, która będzie radykalnie ograniczała możliwość fałszerstw. – Nie ma żadnych merytorycznych powodów, dla których nie można, nawet przed wyborami prezydenckimi, dokonać zmian, które przynajmniej od strony technicznej utrudniałyby fałszowanie wyborów. My o tym mówimy od kilku lat – zaznaczył Kaczyński. Prezes PiS zarzucił również prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu nacisk na sądy. – Jeżeli spotyka się prezydent RP z prezesami sądów i nie mając w istocie żadnej wiedzy na temat, jak przebiegały wybory, z góry stwierdza, że wszystko musi być w porządku, to co to jest, jak nie nacisk na sądy? Doszło do niebywałego nacisku na sądy i to jest w gruncie rzeczy delikt konstytucyjny – stwierdził Kaczyński.
Tylko nie obraz
Podczas debaty nad projektem, w czwartek, Mariusz Witczak (PO) stawiał hipotezę o niekonstytucyjności zawartych w nowelizacji Kodeksu wyborczego przepisów. Według posła Platformy, niekonstytucyjne mogłoby się okazać rejestrowanie dźwięku i obrazu w lokalach wyborczych. Przeciwko projektowi opozycji miałaby przemawiać także propozycja zmian w sposobie ustalania składu Państwowej Komisji Wyborczej. Obecnie po trzech kandydatów do PKW – których w skład Komisji powołuje prezydent RP – zgłaszają prezesi: Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego. Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało, by każdy z prezesów proponował po jednym kandydacie, a sześciu kolejnych zgłaszałyby kluby parlamentarne. Według Platformy, oznacza to upolitycznienie procesu wyborczego. Witczak ocenił, że absurdalne jest włączanie polityków – którzy mieliby uzyskać prawo do wskazywania kandydatów do PKW – w niezależną i niezawisłą instytucję, którą ma być Państwowa Komisja Wyborcza zajmująca się organizacją procesu wyborczego.
Prezes PiS zwracał jednak wczoraj uwagę, że w takim razie równie politycznym ciałem można byłoby nazwać Trybunał Konstytucyjny, którego członków w głosowaniu zatwierdza Sejm. – My nie proponujemy do PKW polityków, tylko prawników – dodał prezes PiS. Grzegorz Schreiber (PiS), który uzasadniał w Sejmie projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego, zaznaczył, że w całej Europie parlamentarne frakcje mają prawo do delegowania do centralnego organu wyborczego swoich przedstawicieli, stwierdzając, że podobne przepisy obowiązują np. we Francji, Niem- czech, Wielkiej Brytanii, na Łotwie, w Czechach czy na Słowacji. – Jest to normalnie przyjęte w Europie prawo. […] Są też pewne wskazania instytucji europejskich. Rada Europy w 2002 r. przyjęła kodeks dobrych praktyk wyborczych. W tym kodeksie jest napisane zalecenie: w centralnym organie wyborczym powinien zasiadać sędzia bądź prawnik i obok niego mają występować przedstawiciele partii politycznych zasiadających w parlamencie – zaznaczył Schreiber.
Projekt nowelizacji Kodeksu wyborczego został zgłoszony przez Prawo i Sprawiedliwość po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Motywując propozycje zmian, wnioskodawcy praktycznie przestrzegali przed tym, czego doświadczyliśmy podczas listopadowych wyborów samorządowych. Z relatywnie późnego ogłoszenia wyników pierwszej tury wyborów samorządowych tłumaczył się wczoraj Maciej Cetler, wiceprezes spółki Nabino, która zaledwie trzy miesiące przed wyborami podpisała umowę na wykonanie systemu informatycznego mającego obsługiwać wybory, a przetarg w tej sprawie został rozstrzygnięty zaledwie 104 dni przed wyborami samorządowymi. Cetler przekonywał, że wyniki poznalibyśmy wcześniej, gdyby komisje wyborcze nie zrezygnowały z korzystania z systemu w czasie przygotowywania wyników głosowania i nie przeszły na ręczne sporządzanie wyników. Tłumaczył, że jego firma zbyt późno otrzymała od Krajowego Biura Wyborczego komplet danych niezbędny do wykonania oprogramowania – m.in. chodzi o informacje, jakie wybory odbędą się w danym okręgu – co stało się dopiero miesiąc przed wyborami. – Jedyne, co zawiodło w zakresie naszego oprogramowania, to wydruki – stwierdził wiceprezes spółki Nabino.
Artur KowalskiNasz Dziennik, 6 grudnia 2014
Autor: mj