Stop dla Amflory
Treść
Festyny, happeningi, prezentacja potraw z ziemniaków - to niektóre z imprez, jakie odbywały się w ponad 100 miejscowościach w całym kraju w ramach "Święta ziemniaka bez GMO". Święto było protestem rolników i ekologów przeciwko zarejestrowaniu przez Komisję Europejską genetycznie zmienionej odmiany ziemniaka Amflora. To otwiera drogę do tego, aby takie ziemniaki zaczęły być uprawiane w całej UE, także w Polsce. Tymczasem w naszym kraju rośnie powierzchnia upraw modyfikowanej kukurydzy.
Organizatorzy "Święta ziemniaka bez GMO" chcieli zwrócić uwagę władzom państwowym i społeczeństwu na niebezpieczeństwo wprowadzenia na nasze pola ziemniaka Amflora. Ich zdaniem, zagrozi to tradycyjnym uprawom, a ponadto do końca nie jest zbadany wpływ tej odmiany na zdrowie człowieka. Dlatego podczas święta prezentowano zalety tradycyjnych odmian ziemniaków, były ogniska z ich pieczeniem, degustacja potraw z ziemniaków oraz konkursy.
Obrońcy tradycyjnego rolnictwa, wolnego od GMO, mają nadzieję, że Polska przyłączy się do akcji Austrii, Luksemburga i Węgier, które niedawno wytoczyły Komisji Europejskiej proces w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości za - ich zdaniem - niezgodną z prawem autoryzację ziemniaka Amflora. Te trzy kraje powołują się na to, że w procesie dopuszczania tej odmiany do użytku złamano zasadę przezorności oraz dyrektywę mówiącą o obowiązku wycofania GMO, które wykazują cechy oporności na antybiotyki mogące mieć niekorzystny wpływ na zdrowie ludzkie i środowisko naturalne. W tym przypadku chodzi o leczenie gruźlicy.
Co prawda nowa odmiana ziemniaka jest uprawiana oficjalnie tylko z przeznaczeniem dla przemysłu, jednak nikt nie zagwarantuje pełnej kontroli tych upraw i zastosowania tych ziemniaków, bo wyglądem nie różnią się od innych odmian. A skoro tak, to nikt ze zwykłych konsumentów nie będzie wiedział, czy czasami w sklepie nie sprzedano mu ziemniaków modyfikowanych genetycznie.
Jednak problem z GMO jest w Polsce szerszy, bo co prawda jeszcze nie sadzimy Amflory, ale za to rośnie powierzchnia zasiewów roślin modyfikowanych i chodzi tu w zasadzie tylko o kukurydzę MON 810. Eksperci szacują, że ta odmiana zajmuje już co najmniej 5 tys. hektarów. Ale to tylko dane nieoficjalne, ponieważ oficjalnie w Polsce nikt nie zgłosił, że wysiał MON 810. Co ciekawe, w całej UE powierzchnia zasiewów GMO spadła - w 2009 roku wyniosła 95 tys. ha, czyli o ponad 10 proc. mniej niż w 2008 roku.
Dlaczego u nas jest inaczej? To skutek tego, że w zasadzie państwo nie ma żadnej kontroli nad GMO, bo nie ma obowiązku rejestracji pól obsianych MON 810. A uprawa zmienionej genetycznie kukurydzy jest dla rolników kusząca. Jest ona bowiem odporna na omacnicę prosowiankę, która od lat niszczy wiele tysięcy hektarów upraw. Ale z drugiej strony plantatorzy nie chcą rozgłaszać, że mają u siebie na polach kukurydzę GMO, ponieważ obawiają się akcji protestacyjnych ze strony ekologów, a nawet niszczenia upraw. Stąd też oficjalnie kukurydzy MON 810 u nas nie ma.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-10-14
Autor: jc