Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Stokłosa wróci do Śmiłowa?

Treść

W tym tygodniu do warszawskiej prokuratury okręgowej oraz Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynie pismo wzywające do zwolnienia z aresztu Henryka Stokłosy, byłego senatora, tymczasowo aresztowanego w związku z podejrzeniem popełnienia przez niego przestępstw korupcyjnych. List wysłany został rzekomo w imieniu wszystkich "mieszkańców sołectwa Śmiłowo". Tymczasem apel przygotowany przez grupę samorządowców blisko związanych ze Stokłosą podpisało zaledwie dziewiętnaście osób z niemal tysięcznej społeczności śmiłowskiej. - Dochodzą do nas bardzo niepokojące sygnały, z kręgów zbliżonych do organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, które wskazują na to, że Henrykowi Stokłosie nie zostanie przedłużony areszt, że wróci do Śmiłowa. Niektórzy jego ochroniarze, a są wśród nich ludzie wywodzący się z dawnych służb specjalnych, odgrażają się, że teraz policzy się ze swoimi przeciwnikami - mówi nam jeden z mieszkańców powiatu pilskiego, który wiele miesięcy wcześniej uczestniczył w akcjach przeciwko zatruwaniu środowiska przez "Farmutil", koncern należący do Henryka Stokłosy. Z "Naszym Dziennikiem" skontaktowali się mieszkańcy Śmiłowa, zaniepokojeni działaniami niektórych przedstawicieli lokalnych władz. Wcześniej część radnych sołectwa Śmiłowo nie reagowała na skargi mieszkańców samego Śmiłowa i Kaczor, którzy wskazywali na możliwość łamania prawa przez byłego senatora. Teraz samorządowcy uaktywnili się... tyle że w obronie Stokłosy. Jeszcze w tym tygodniu do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prowadzącej postępowanie w sprawie udziału Henryka Stokłosy w aferze korupcyjnej w Ministerstwie Finansów, wpłynie pismo z apelem o zwolnienie kontrowersyjnego biznesmena z aresztu. Identyczny dokument trafi do Sądu Okręgowego w Warszawie, władnego decydować o ewentualnym przedłużeniu aresztu wobec byłego senatora. "Pan Henryk Stokłosa jest człowiekiem wrażliwym na krzywdę ludzką, chętnie niosącym pomoc osobom potrzebującym, które z różnych przyczyn znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Część z tych osób zatrudniał w swoich zakładach. (...) Apelujemy do wszystkich decydentów o umożliwienie powrotu pana HS do miejsca zamieszkania, z uwagi na konieczność osobistego uczestnictwa w prowadzeniu firm, które zatrudniają kilka tysięcy osób, w tym wielu z naszych wsi i gmin" - czytamy w liście. Radni tradycyjnie dyspozycyjni Pismo sygnowane jest rzekomo przez większość mieszkańców Śmiłowa. "Stanowisko mieszkańców sołectwa Śmiłowo podjęte na zebraniu wiejskim" - zatytułowano dokument, w którym pojawiają się również m.in. zwroty "mieszkańcy Śmiłowa są oburzeni", mające wskazywać na masowe poparcie dla apelu o zwolnienie z aresztu Stokłosy. Tymczasem list to inicjatywa grupy samorządowców - zdaniem mieszkańców Śmiłowa - już wcześniej życzliwych Stokłosie. I co najważniejsze, projekt dokumentu przedstawiono - w zaskakującym trybie - podczas corocznego "zebrania wiejskiego" na wniosek Henryka Dębickiego, sołtysa Śmiłowa. On sam nie chce rozmawiać na ten temat. Nieoficjalnie wśród autorów pisma wymienia się również innego samorządowca Edwarda Górkę, radnego gminy Kaczory, który jednak nie zasiada w radzie sołectwa. Ale nie tylko to bulwersuje mieszkańców miejscowości, w której swoje zakłady ulokował Henryk Stokłosa. Jak się bowiem dowiedzieliśmy, na zebranie, na którym w nagłym trybie umieszczono punkt dotyczący "apelu", przyszło zaledwie 37 osób z około tysiąca mieszkańców (ok. 750 osób uprawnionych do głosowania). Z owej grupy 37 dyskutantów apel podpisało... 19 osób (sic!). 9 osób było przeciw, 3 w proteście przeciwko trybowi obrad opuściły zebranie. "Czy taki dokument może być wysłany naprawdę w imieniu mieszkańców? Przecież w rzeczywistości poparło go zaledwie 19 osób, to jest mniej niż połowa uczestniczących w tym sfingowanym zebraniu" - napisała w liście do nas jedna z kobiet z podpilskiej miejscowości. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-02-26

Autor: wa