Stocznia Gdańsk poszukuje nabywców na statki
Treść
Stocznia Gdańsk chce wykorzystać hossę na światowym rynku okrętowym. Kilka dni temu podpisała pierwsze kontrakty z niemieckim armatorem. Żeby to się udało, potrzebuje jednak kapitału na modernizację w ciągu najdalej trzech lat.
O przyszłości przemysłu okrętowego rozmawiali w sobotę w Radiu Maryja prezes Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) Paweł Brzezicki, prezes Stoczni Gdańsk Andrzej Jaworski i przewodniczący NSZZ "Solidarność" w Stoczni Roman Gałęzewski.
Przekształcenia dokonane w dawnej stoczni, obecnie Stoczni Gdańsk, otworzyły przed spółką szanse na rozwój. Stała się samodzielną spółką prawa handlowego, należącą do Agencji Rozwoju Przemysłu. Formalne wydzielenie Stoczni Gdańskiej z Grupy Stoczni Gdynia poprzez zmianę struktury własnościowej, statutu stoczni oraz jej nazwy nastąpiło w sierpniu. Z nowego statutu stoczni wykreślono wszelkie wzmianki o tym, że ma ona w swojej działalności uwzględniać interesy Grupy Stoczni Gdynia. Jest to efekt przejęcia od Stoczni Gdynia, za długi, przez Agencję Rozwoju Przemysłu (ARP) 31,25 proc. akcji Stoczni Gdańskiej. Pozostałe 68,75 proc. akcji jest zajęte przez ARP i jej spółki zależne (głównie przez Centralę Zaopatrzenia Hutnictwa w Katowicach).
Stocznia Gdańsk poszukuje nabywców na statki. Jak podkreślił jej prezes Andrzej Jaworski, na światowym rynku okrętowym trwa obecnie hossa, a to stwarza szansę dla naszego przemysłu stoczniowego. Mimo że rynek ten jest bardzo wymagający, to - według Jaworskiego - Stoczni Gdańsk udało się już na nim zaistnieć. - Dwa tygodnie temu odbyły się Międzynarodowe Targi Morskie w Hamburgu. Jest to impreza odbywająca się co dwa lata. Po raz pierwszy mieliśmy tam stoisko. Kontrahenci zachodni, zwłaszcza niemieccy, cieszyli się, że jesteśmy samodzielną spółką - mówił Jaworski. - Kilka dni temu podpisaliśmy pierwsze kontrakty z armatorami niemieckimi, a są oni bardzo wymagający - dodał. Poinformował także o stojących przed jego firmą możliwościach współpracy z jedną ze stoczni niemieckich. Dzięki temu - zaznaczył - możliwa będzie wymiana załogi i szkolenie pracowników.
Według Pawła Brzezickiego, Stocznia Gdańsk "nie ma złych kontraktów". Obecnie podpisywane kontrakty na produkcję statków obejmują 2-3-letnie okresy ich realizacji. - Jest ona konkurencyjna w stosunku do innych stoczni, w tym do mocno dokapitalizowanych stoczni niemieckich - podkreślił prezes ARP.
Pilna modernizacja
Polskim stoczniom potrzebny jest kapitał na wdrażanie programów innowacyjnych. - Chcemy, aby do naszej stoczni wchodził kapitał sprawdzony - mówił Roman Gałęzewski, dodając, że chodzi o takie nakłady, które podniosą wartość kapitału zakładowego (maszyny). Inwestycje te pozwolą na obniżenie kosztów produkcji. - Nasze stocznie budują bardzo dobre statki, ale dość drogo z powodów technologicznych. Nie ma robotów - wyjaśniał Gałęzewski. Inwestycje unowocześniające produkcję powinny być przeprowadzone w ciągu 2-3 lat, ponieważ po tym okresie zakończy się hossa na światowym rynku okrętów. - Hossa, która jest na rynku, powoduje, że mimo braku tych nakładów stocznie mogą z zyskiem produkować statki. Za 2-3 lata hossa ma się skończyć - powiedział Brzezicki. Dzięki hossie można uzyskać wyższe ceny, pokrywające koszty produkcji i pozwalające wypracowywać zysk. Jednak z inwestycjami modernizującymi produkcję trzeba się spieszyć, ponieważ - jak tłumaczył prezes ARP - gdy ceny statków spadną, zmniejszą się również nakłady na ich budowę, a przy utrzymaniu dotychczasowej droższej technologii produkcji nie będzie po prostu pieniędzy na budowę kolejnych jednostek.
Najtrudniej w Stoczni Gdynia
Polski przemysł stoczniowy to nie tylko Stocznia Gdańska, ale także m.in. Stocznia Marynarki Wojennej, Stocznia Szczecińska i Stocznia Gdynia.
Stocznia Marynarki Wojennej została - jak informował Paweł Brzezicki - skomercjalizowana i poddana przez ARP procesom restrukturyzacji w tym roku. Posiada ona bardzo nowoczesny potencjał produkcyjny. Dotychczas funkcjonowała dzięki zamówieniom Marynarki Wojennej. - Jej problemem jest przestawienie się kierownictwa tej stoczni na działalność rynkową. Ale myślę, że to kwestia dwóch-trzech miesięcy, żeby kierownictwo zrozumiało, jaka jest rola stoczni w gospodarce - wyjaśnił położenie przedsiębiorstwa prezes ARP.
Z kolei Stocznia Szczecińska dzięki środkom publicznym została - jak podkreślił Brzezicki - "postawiona na nogi". Ma bardzo szybki cykl produkcyjny i dobry portfel zamówień do 2011 roku. Jej problemem są natomiast fluktuacje kadrowe spowodowane odpływem pracowników za granicę.
W najtrudniejszej sytuacji jest Stocznia Gdynia. - Aktualnie prowadzony jest proces udzielania jej pomocy publicznej w wysokości 500 mln zł. Stocznia ma wadliwy portfel zamówień, za niskie wynegocjowane ceny statków i niską wydajność pracy - mówił Brzezicki. Dysponuje jednak nowoczesnym potencjałem produkcyjnym i jest w stanie wytwarzać największe statki, a produkcja ich jest najbardziej ekonomiczna, można je sprzedawać po najwyższych cenach. Jednak zgodę na taką pomoc musi jeszcze wydać Komisja Europejska. - A to są formalności i to trwa. Jest to kwestia najbliższych kilku miesięcy - powiedział Brzezicki.
Okrętowcy płacą za zaniedbania SLD
Zgoda KE jest potrzebna, ponieważ podpisując traktat akcesyjny z UE, rząd SLD nie zadbał o okresy przejściowe dla przemysłu stoczniowego. - Rząd Millera nie zadbał o te okresy. A stocznie byłej NRD uzyskały dofinansowanie w wysokości ponad miliarda marek i tego nie uznano za pomoc publiczną - mówił Gałęzewski. Brak okresów przejściowych skutkuje niemożnością dofinansowania stoczni ze względu na fakt, że uznane to będzie za pomoc publiczną, a na nią musi się zgodzić KE.
Prezes Jaworski poinformował także, że nie udało się odzyskać wszystkich terenów, które Stocznia Gdańsk straciła, a odbywało się to w sposób korupcyjny. Nieruchomości przeszły w prywatne ręce, a władze samorządowe doprowadziły do zmiany planów zagospodarowania. Obecnie planuje się budowę na jednym z tych terenów centrum handlowego, a władze Gdańska chcą do niego doprowadzić drogi wybudowane na koszt miasta (od 8 lat w Gdańsku rządzi Platforma Obywatelska). Procesy wyjaśniające niezgodne z prawem przejęcia terenów dawnej Stoczni Gdańskiej toczą się przed sądami. Są to jednak bardzo zawiłe sprawy i nie wiadomo, kiedy i jakimi rozstrzygnięciami się zakończą.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2006-10-09
Autor: wa