Stoczni nie będzie, ale Grad zostanie?
Treść
Pozycja ministra skarbu Aleksandra Grada zdaje się niezagrożona, przekonywał wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś. Jeszcze pod koniec lipca premier Donald Tusk jasno zapowiedział, iż jeżeli sprawa polskich stoczni nie znajdzie do końca sierpnia dobrego rozwiązania, to Grad ze stanowiskiem się pożegna. Sytuacja dotycząca stoczni, w której się znajdujemy, w żaden sposób nie skłania jednak, by nawet przypuszczać, iż minister Grad może teraz spać spokojnie. Chyba że premier rozumie "dobre rozwiązanie" dla stoczni inaczej niż uratowanie 8 tysięcy miejsc pracy oraz produkcji statków w Polsce. Albo, co już przestaje dziwić, bardzo szybko "zapomina" o swoich obietnicach.
Jeszcze tylko półtora tygodnia pozostało ministrowi Skarbu Państwa Aleksandrowi Gradowi, aby sfinalizować sprzedaż stoczni w Gdyni i Szczecinie. Z końcem sierpnia mija bowiem termin, jaki na załatwienie tej sprawy dała nam Komisja Europejska. Jeżeli inwestora nie będzie, stocznie czeka likwidacja i wyprzedaż ich majątku po kawałku. Sam Grad przez te kilka dni nie jest jednak w stanie praktycznie nic zrobić, skoro nie zrobił przez ostatnie dwa lata. Sytuację uratować może chyba jedynie powrót do stołu rozmów tajemniczego inwestora z Kataru, który, jak zapewniał premier Donald Tusk podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego, inwestując w stocznie, pozwoli na zachowanie miejsc pracy i utrzymanie produkcji stoczniowej w naszym kraju. Nic więc dziwnego, że choć do ostatecznego terminu pozostało jeszcze kilka dni, cierpliwość do prowadzącego sprawę ministra Grada stracili reprezentanci stoczniowców, deklarując, że z Gradem już rozmawiać nie będą, ministrowi nie wierzą, a nawet, iż opowiada baśnie z tysiąca i jednej nocy. Teraz związkowcy zwracają się o spotkanie bezpośrednio do premiera Tuska. Sam premier deklarował w zeszłym miesiącu, iż jeżeli do końca sierpnia sprawa stoczni nie znajdzie dobrego finału, Grad pożegna się ze swoim stanowiskiem. Teraz jednak ustami swojego rzecznika spuszcza z tonu. - Wszystko wskazuje na to, że minister Grad naprawdę robi wszystko, żeby sprawę doprowadzić do pozytywnego końca, i wydaje się, że w tej chwili i w tej sytuacji jego pozycja jest niezagrożona - mówił Paweł Graś w programie III Polskiego Radia, zaznaczając, że "nie chce wypowiadać się za premiera". Graś dodał, że każdy z ministrów jest rozliczany przez premiera na bieżąco ze swej pracy i każdy, jeśli popełnia jakieś błędy, może liczyć się z utratą stanowiska.
Według opozycji: SLD oraz PiS, to, co do tej pory działo się wokół sprzedaży stoczni, już uzasadnia, aby dymisja ministra Grada stała się faktem. Maks Kraczkowski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Gospodarki, nie wykluczył, że w przypadku, gdyby nie udało się do końca sierpnia znaleźć inwestora dla stoczni, to Prawo i Sprawiedliwość pomoże premierowi spełnić daną publicznie obietnicę o dymisji ministra, jeśliby szef rządu z wręczeniem jej Gradowi się ociągał, i złoży wniosek o wotum nieufności wobec ministra skarbu. - Wedle mojej oceny, wniosek o wotum nieufności wobec ministra Grada już na tym etapie byłby uzasadniony. Obawiam się jednak, że minister Grad może spać spokojnie, bo koledzy mu nic nie zrobią - powiedział Kraczkowski. Zdaniem posła PiS, problem szefa rządu Tuska jest szerszy. - Nie dotyczy tylko ministra Grada, lecz polityki, którą uprawia premier Donald Tusk. Łamanie obietnic składanych publicznie stało się w ostatnich dwóch latach nader częstym zjawiskiem. Ale będziemy pilnowali, żeby premier dotrzymywał słowa - zadeklarował.
Opozycja chce, aby już w przyszłym tygodniu minister Grad wytłumaczył się ze swoich działań w sprawie stoczni komisjom Skarbu Państwa i Gospodarki, wyjaśniając m.in., z kim w ogóle negocjował i komu polskie stocznie "sprzedał".
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-08-20
Autor: wa