Stoch niczym Małysz
Treść
Choć Kamil Stoch nie lubi, gdy porównuje się go do Adama Małysza, to wczoraj w Predazzo przypomniał swojego wielkiego poprzednika. Wygrał w stylu jako żywo przypominającym sposób, jaki przed laty po złote medale mistrzostw świata fruwał Orzeł z Wisły. W sobotę zakopiańczyk był siódmy, a w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata przesunął się na czwarte miejsce.
Pamiętają Państwo rok 2003 i historyczne dla nas mistrzostwa świata? To wtedy w Predazzo Małysz był prawdopodobnie w najwyższej formie w karierze, zdobył w niebywałym stylu dwa złote medale, bijąc przy okazji rekordy skoczni, normalnej i dużej. Oba, co ciekawe, przetrwały. Wczoraj w drugiej serii konkursu Pucharu Świata Stoch przypomniał styl, w jakim dziewięć lat temu Orzeł z Wisły dotarł na szczyt. Zanim jednak to nastąpiło, po pierwszej serii zakopiańczyk był trzeci. Ale i tej próbie, na 125,5 m, trudno było cokolwiek zarzucić. Startował bowiem w bardzo trudnych warunkach, przy mocnym wietrze z tyłu. Niewielu zawodników potrafiłoby sobie poradzić, a Polak nie dość, że uczynił to z powodzeniem, to jeszcze zajmował miejsce na podium. Wyprzedzali go Austriak Gregor Schlierenzauer i niespodziewany lider, Niemiec Andreas Wank. Finałowe skakanie było jednak popisem naszego reprezentanta. Stoch w genialnym wręcz stylu osiągnął bowiem 131,5 m, nokautując konkurentów. Zawiesił poprzeczkę, której nie sprostał Schlierenzauer, a Wank kompletnie spalił się psychicznie. - Już po wyjściu z progu wiedziałem, że będzie wspaniale - powiedział Stoch, który odniósł piąte zwycięstwo w karierze, a drugie w obecnym sezonie. Dzięki temu awansował na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, wyprzedzając inną sławę z Austrii, Thomasa Morgensterna.
W sobotę w Predazzo też często padało nazwisko Małysza. Tym razem dzięki... Schlierenzauerowi, który zdystansował Polaka w liczbie pucharowych zwycięstw. Do tego dnia obaj mieli ich po 39, a młody Austriak nie dał rywalom szans, triumfując po raz 40. Do pokonania pozostał mu tylko Fin Matti Nykaenen, ale to tylko kwestia czasu, kiedy zostanie numerem jeden na liście wszech czasów. Ma dopiero 22 lata i mnóstwo zim do przeskakania przed sobą. Niewiele zabrakło, aby Schlierenzauer odebrał Małyszowi i rekord skoczni. Uzyskał bowiem aż 134,5 m, czyli skoczył zaledwie półtora metra bliżej od niewiarygodnej próby Polaka w lutym 2003 roku. Stoch w sobotę nie błyszczał. Jak sam przyznał, fruwał bez tego "czegoś", radości, a to od razu przełożyło się na wynik. Zajął siódme miejsce, niby niezłe, ale nie ukrywał, że liczył na coś więcej.
Pozostali Polacy? W sobotę w trzeciej dziesiątce uplasowali się Maciej Kot i Krzysztof Miętus, w niedzielę sztuka ta nie udała się nikomu. To bardzo kiepskie wyniki. Piotr Żyła był jedynym, którego niepowodzenie można było usprawiedliwić - w sobotę urodziła się mu córeczka i myślami był zupełnie gdzie indziej.
Piotr Skrobisz
Wyniki:
Sobota: 1. Schlierenzauer (Austria) 249,8 pkt. (134+134,5), 2. Freund (Niemcy) 234,7 (131+130,5). 3. Morgenstern (Austria) 227,5 (123,5+130), 4. Bardal (Norwegia) 225,2 (126+125,5), 5. Ammann (Szwajcaria) 224,2 (128,5+127,5), 6. Kofler (Austria) 223,4 (129,5+126,5), 7. Stoch 223,3 (123+126)... 26. Kot 188,3 (120,5+112), 29. Miętus 183,5 (120+111,5).
Niedziela: 1. Stoch 258,5 (125,5+131,5), 2. Schlierenzauer 256,9 (126+130), 3. Bardal 248,6 (123,5+128), 4. Freitag (Niemcy) 247,1 (122,5+129,5), 5. Freund (Niemcy) 241,2 (122,5+126,5), 6. Morgenstern 240,7 (121+127). Klasyfikacja generalna PŚ (po 19 z 27 zawodów): 1. Kofler 1049, 2. Schlierenzauer 1046, 3. Bardal 1017, 4. Stoch 876, 5. Morgenstern 874.
Nasz Dziennik Poniedziałek, 6 lutego 2012, Nr 30 (4265)
Autor: jc