Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Steinbach zawłaszczyła wypędzenia

Treść

Około 3 milionów Polaków stało się ofiarami wypędzeń, które prowadzili obaj nasi okupanci z czasów II wojny światowej: Niemcy i Sowieci. Problem w tym, że sam termin "wypędzenia" wszedł do powszechnego użytku za sprawą Eriki Steinbach, szefowej niemieckiego Związku Wypędzonych. Steinbach używa swojego związku do rewizji najnowszej historii Europy, zrzucając odpowiedzialność za przesiedlenia ludności niemieckiej na Polskę. Do takich m.in. wniosków doszli uczestnicy wczorajszej konferencji pt. "Wypędzenia - zbrodnicza metoda okupantów" zorganizowanej przez Związek Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych.

Pułkownik Stanisław Całka, wiceprezes Zarządu Głównego ZKRPiBWP, zauważył na spotkaniu, że wprawdzie słowo "wypędzenia" weszło obecnie do użytku za sprawą Eriki Steinbach, ale dla Polaków metody przesiedleń były znane o wiele wcześniej, bo od czasów wozu Drzymały. Całka przytoczył los Polaków po IV rozbiorze Polski przeprowadzonym przez III Rzeszę i Związek Sowiecki. - Zimą na przełomie roku 1939 i 1940 w Zakopanem na naradzie gestapo ustalono plan wypędzenia ludności polskiej z terytoriów okupowanych przez Niemcy. Również władze sowieckie opracowały plan depolonizacji zajętych przez siebie obszarów. Został on przygotowany już 25 września 1939 r. przez Ławrentija Berię. Więc zbrodniczą praktykę wypędzeń stosowali obaj okupanci - stwierdził Całka.
Jego zdaniem, jej celem było doprowadzenie do tego, by Polska zniknęła z mapy Europy. - To była "korekta" traktatu wersalskiego zawartego po I wojnie światowej - dodał pułkownik. Podał również szacunki, z których wynika, że Niemcy wypędzili z miejsc zamieszkania w czasie II wojny światowej około 2 mln Polaków.
Tymczasem teraz Erika Steinbach i jej związek próbują przekonywać Europejczyków, że ofiarami wypędzeń wojennych byli Niemcy, a nie Polacy. Całkowicie przy tym pomija się fakt, że Polaków brutalnie wyrzucano z domów, deportowano i mordowano na skutek celowych działań okupantów, natomiast Niemcy byli wysiedlani na podstawie prawa międzynarodowego w oparciu o postanowienia wielkich mocarstw, na co Polska nie miała żadnego wpływu.
Harcmistrz Danuta Rosner z hufca ZHP Warszawa Praga Południe cytowała wiersz Henryka Strzeleckiego, w którym przypominał on gehennę Polaków, gdy Niemcy realizowali rozkazy wojenne Adolfa Hitlera oparte na założeniu: "Idźcie i zabijajcie, zwycięzców nikt nie będzie sądził".
Jako że w czasie wojny Danuta Rosner mieszkała w odległości dwudziestu kilometrów od Oświęcimia, postanowiła przy okazji poruszyć problem upamiętnienia ofiar tego niemieckiego obozu koncentracyjnego. Harcmistrzyni opowiadała, że po wojnie, gdy odkopywano ziemię na wielkiej łące paleniskowej, szczątki ludzi i kości dochodziły do wysokości niemal pół metra.
Z kolei płk Bolesław Mieczkowski, przewodniczący środowiska Samoobrony Kresów Wschodnich, żołnierz 27. Wołyńskiej Dywizji Armii Krajowej, przypomniał wysiedlenia ludności polskiej z terenów wschodnich Rzeczypospolitej po "wbiciu jej noża w plecy" przez Związek Sowiecki 17 września 1939 roku. - Władze sowieckie już od pierwszych dni po wkroczeniu na terytorium Polski podjęły na szeroką skalę akcję depolonizacji, w której stosowano metodę aresztowania, osadzania w łagrach i deportację na Syberię i do krajów za Kaukazem. Szacuje się, że liczba wypędzonych i deportowanych Polaków w latach 1939-1945 wynosiła około 1 mln osób - podkreślił Mieczkowski.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-02-06

Autor: wa