Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Steinbach Palikotem polityki historycznej

Treść

Z dr. hab. Mieczysławem Rybą, profesorem KUL, kierownikiem Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX wieku, rozmawia Łukasz Sianożęcki
Jak Pan ocenia słowa polityka CSU Hansa-Petera Uhla, który żąda uszanowania pamięci niemieckich ofiar polskich i czeskich zbrodni powojennych?
- Jest to klasyczna linia polityki Związku Wypędzonych. W głównym celu ich działań historycznych nie widzimy zatem niczego nowego. Stosują swoistą technikę, w której przyznają, że Hitler dokonywał zbrodni, ale jednocześnie chcą pokazać, że naród niemiecki jest przynajmniej tak samo pokrzywdzony jak inne, szczególnie po II wojnie światowej. To łączy się z pewną retoryką Powiernictwa Pruskiego, które stara się na tej kanwie dochodzić swoich praw i roszczeń, mówiąc o pewnych należnych im odszkodowaniach za zbrodnie hitlerowskie. Identycznie więc twierdzi się, że ludność wypędzona powinna mieć takie same prawa. Niektórzy idą jeszcze dalej, twierdząc, że Niemcy byli pierwszym narodem pokrzywdzonym przez Hitlera, bo przecież był on dyktatorem. By uzasadnić tę tezę, wyszukuje się nawet najdrobniejsze ruchy opozycyjne, prześladowane przez reżim. A po wojnie dodaje się, że są oni ponadto ofiarą Polaków, Czechów czy tych niezidentyfikowanych, którzy ich wypędzali.
"Wypędzeni" raczej nie zmienią retoryki. Czy sądzi Pan, że te kłamstwa będą multiplikowane?
- BdV jest tutaj bardzo konsekwentne. Naturalne jest to, że główni niemieccy politycy starają się od tego dystansować czy nie wchodzić w to aż tak radykalnie. W tym miejscu sformułowałbym jednak tezę, że Erika Steinbach jest w niemieckiej polityce historycznej kimś w rodzaju Janusza Palikota. Wywołuje bowiem pewne skandale, nie licząc oczywiście na to, że wszyscy liderzy polityczni opowiedzą się po jej stronie, ale na to, że do opinii publicznej wprowadzi się pewien temat, który przebija się coraz mocniej, jest szeroko dyskutowany, a pewne rzeczy zapadają w świadomość społeczną. W ten sposób osiąga się różnorodne cele podporządkowane temu głównemu strategicznemu dążeniu, którym jest uczynienie z wypędzeń głównego elementu tożsamości niemieckiej, stanowiącemu zarazem element zdejmujący z Niemiec wszystkie obciążenia II wojny.
Taka właśnie strategia ma wymóc na rządzie realizację obietnicy ustanowienia 5 sierpnia dniem niemieckich wypędzonych...
- Pamiętajmy, że na każdym zjeździe niemieckich ziomkostw przedstawia się tzw. kartę wypędzonych. I widzimy już tego efekt - politycy z pierwszych stron gazet mówili, że ten dokument jest jednym z konstytutywnych w powstawaniu Niemieckiej Republiki Federalnej. Pamiętajmy, że Niemcy obciążeni brzemieniem II wojny światowej przez całe lata głosili pewną "amnezję historyczną". Bardzo szybko weszli w postmodernizm, który wiązał się m.in. z redukcją nauczania historycznego, co było wówczas w ich interesie. Natomiast w sytuacji, gdy od tamtych wydarzeń minęło sporo lat, chcą odbudować swój wizerunek. Za tym idą dziś pewne działania polityczne na kanwie właśnie tej krzywdy. Widzę tu podobieństwo do Izraela, który z holokaustu uczynił ważny element swojej tożsamości narodowej.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-12-13

Autor: jc