Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Steinbach: No i co z tego, że byli nazistami?

Treść

Erika Steinbach na sobotnim zjeździe Związku Wypędzonych w Berlinie została ponownie wybrana na szefową związku. Podczas dyskusji można było usłyszeć np., że to Polska w okresie międzywojennym napadała na swoich sąsiadów i że to nie "wypędzeni" relatywizują historię.
Erika Steinbach zdobyła 159 głosów, przy 8 wstrzymujących się i 2 przeciwnych, co dało jej 94 proc. poparcia, czyli więcej o 12 proc. niż przed dwoma laty. Była jedyną kandydatką na to stanowisko. - Każdy w tym kraju wie, kto zaczął II wojnę światową. Każdy w tym kraju zna barbarzyństwa narodowosocjalistycznych Niemiec i bezgraniczne cierpienia, jakich doznała Europa - powiedziała Steinbach, ale zaraz dodała, że "ludzkiego i kulturowego dramatu masowych wypędzeń nie można relatywizować ani usprawiedliwiać". - Nie uzasadnia tego także wskazywanie na relacje przyczynowo-skutkowe - dodała nowa-stara szefowa BdV. Steinbach zarzuciła swoim krytykom wrogość. Jak stwierdziła, ich jedynym celem jest niedopuszczenie do powstania muzeum upamiętniającego wypędzenia. Zażądała też od niemieckiego rządu większego zaangażowania w poszukiwanie masowych niemieckich grobów na wschodzie Europy i jednorazowej wypłaty odszkodowań za pracę przymusową świadczoną przez Niemców. Według niej, wysokość tego odszkodowania powinna być taka sama jak w przypadku zagranicznych przymusowych pracowników (miała na myśli tych także z Polski). Steinbach powtórzyła żądanie o ustanowienie 5 sierpnia narodowym świętem niemieckich "wypędzonych".
Odniosła się również do oskarżeń, że do dzisiaj nie wyjaśniła nazistowskiej przeszłości wielu czołowych działaczy Związku Wypędzonych. Jej zdaniem, przypominanie nazistowskiej przeszłości członkom związku jest zwykłym działaniem destrukcyjnym, mającym na celu zdyskredytowanie "wypędzonych". W każdej społecznej grupie (organizacji) w młodej Republice Federalnej znajdowały się osoby, które w jakiś sposób były powiązane z reżimem narodowosocjalistycznym. Nawet część aparatu ówczesnej władzy. Naturalnie tak było też w przypadku organizacji wypędzonych. Gdyby było inaczej, byłby to chyba cud - stwierdziła Erika Steinbach [cytat z jej sobotniego przemówienia przedrukowanego ze stron internetowych BdV]. Jednocześnie zapewniła, że po pierwsze - Instytut Historii w Monachium zajmuje się przecież przeszłością członków BdV, a po drugie - ani nazistowskie, ani inne ekstremalne siły nie miały wpływu na politykę Związku Wypędzonych.
O Polsce źle
Steinbach nie ma zamiaru wycofywać się ze swoich słów wypowiedzianych o Polsce, jakoby była ona współodpowiedzialna za II wojnę światową. W sobotę powtórzył te same słowa szef ziomków śląskich Rudi Pawelka, który stwierdził, że w okresie międzywojennym Polska napadła na czterech swoich sąsiadów. - Także o tym wszystkim należy mówić - stwierdził Pawelka. Jest on również przewodniczącym Pruskiego Towarzystwa Powierniczego - "Preussischer Treuhand", które należy do najbardziej rewizjonistycznych inicjatyw w Niemczech. Towarzystwo to powstało (na wzór żydowskich organizacji - co skrupulatnie przyznają sami założyciele) z inicjatywy niemieckich przesiedleńców, a głównym jego zadaniem jest pomoc merytoryczna i prawna wszystkim Niemcom, którzy pozostawili swój majątek na wschodzie Europy po 1945 roku i zamierzają go teraz odebrać. Na stronach internetowych organizacji znajdują się gotowe instrukcje, jak należy postępować w przypadku powzięcia zamiaru o restytucji mienia, a także gotowe druki wzorów pozwów o odszkodowania i zwrot majątku.
Do nowego prezydium Związku Wypędzonych trafili także Hartmut Saenger (rzecznik Ziomkostwa Pomorskiego) oraz Arnold Toelga (przewodniczący Związku Wypędzonych w Badenii-Wirtembergii). Obaj wsławili się niewybrednymi wypowiedziami. Hartmut Saenger w jednym z artykułów napisał, że państwa europejskie, a szczególnie bojowo nastawiona wtedy Polska, są współodpowiedzialne za wybuch II wojny światowej. Saenger stwierdził, że wina leży po stronie Polski, która w latach 30. "zachowywała się szczególnie wojowniczo". Natomiast Arnold Toelga w wywiadzie dla "Junge Freiheit" (tygodnik łączony bezpośrednio z neonazistami) krytykował wypłaty odszkodowań dla byłych robotników przymusowych.
Delegaci w specjalnym oświadczeniu, wydanym na zakończenie zjazdu, żądają "sprawiedliwości dla niemieckich pracowników przymusowych, a ich tragiczny los musi zostać w końcu uznany". Chcą także, by rząd zrealizował obietnicę ustanowienia 5 sierpnia dniem niemieckich wypędzonych.
Steinbach ciągle jest w centrum niemieckiej polityki. Tutejsze media twierdzą nawet, że wykluczenie jej z rady Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" nie osłabiło, ale wręcz wzmocniło pozycję szefowej BdV. Niemiecki Bundestag powołał nową radę Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", która ma stworzyć w Berlinie centrum poświęcone wysiedlonym Niemcom. Zadaniem fundacji jest sprawowanie pieczy nad przyszłą wystawą oraz ośrodkiem dokumentacji i informacji o niemieckich wysiedleniach. Szefowa Związku Wypędzonych na pewno nie zniknęła z niemieckiej sceny politycznej, a jej znaczenie jest dużo większe niż jeszcze przed kilkoma miesiącami. Systematycznie wzmacnia swoją rolę w Niemczech. Przez wiele lat wszystkie polskie siły polityczne protestowały i próbowały blokować (mniej lub bardziej skutecznie) inicjatywy Eriki Steinbach zmierzające do relatywizacji historii i umniejszania winy Niemców.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-10-25

Autor: jc