Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Stawką jest pozycja Polski w Unii

Treść

Pierwiastek, podwójna większość czy kompromis? - to pytanie zadają wszyscy obserwatorzy rozpoczętego wczoraj szczytu Rady Europejskiej w Brukseli. Na jego ostateczne efekty będziemy musieli poczekać do zakończenia, najprawdopodobniej dziś po południu. Do ostatnich chwil przed spotkaniem trwały naciski na polskie władze, aby zrezygnowały z walki o najsprawiedliwszy, zdaniem matematyków, pierwiastkowy system głosowania w Radzie UE. Od efektów wczorajszych rozmów będzie zależało, z kim prezydent Lech Kaczyński, stojący na czele naszej delegacji, będzie dzisiaj rozmawiał.

Tuż przed rozpoczęciem spotkań na szczycie nasi negocjatorzy wyrażali umiarkowany optymizm. - Jest wola polityczna, żeby szczyt zakończył się sukcesem, jest wola po stronie polskiej, po stronie prezydencji niemieckiej i jestem przekonana, że po stronie wszystkich krajów członkowskich - mówiła w drodze na unijny szczyt Ewa Ośniecka-Tamecka z Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej.
Jeszcze przed wylotem prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Brukseli wiedzieliśmy jedynie, że polska propozycja dalszej dyskusji na temat sposobu ważenia głosów w Radzie UE znalazła się w projekcie mandatu na negocjacje w sprawie nowego unijnego traktatu jako jeden z kilkunastu przypisów do liczącego 11 stron tekstu.
Kompromisową ofertę złożyli Czesi, którzy chcą, aby Rada UE podejmowała decyzje głosami przynajmniej 55 proc. państw członkowskich, jednakże reprezentujących nie 65 proc. ludności państw Unii, lecz 62 procent. Według polskiego głównego negocjatora Marka Cichockiego, i ta koncepcja jest rozpatrywana. Nad wszystkim czuwa jednak sztab specjalistów skrupulatnie obliczających, jaki wpływ na siłę głosów wynika z pojawiających się propozycji.

Preambuła czy podstęp?
W negocjacjach padały różne argumenty. Nie przypadkiem pojawiła się znienacka propozycja Niemiec zmierzająca do przeniesienia do nowego traktatu zapisu z preambuły eurokonstytucji odwołującego się do "religijnego i humanistycznego dziedzictwa Europy", a więc bez Invocatio Dei, czyli odwołania się do chrześcijańskich korzeni Europy. Tak samo przypadkowe nie było pominięcie w projekcie nowego traktatu kwestii bezpieczeństwa energetycznego państw Unii, o co przecież od półtora roku usilnie zabiegamy. Potwierdzają to źródła zbliżone do polskich negocjatorów. Jest to wyraźny sygnał od krajów sprzeciwiających się polskim propozycjom zmiany sposobu liczenia głosów, aby nasz kraj się wycofał i porzucił bój o pierwiastek, a zajął się "sprawami dla nas ważniejszymi", a więc bezpieczeństwem energetycznym i zabieganiem o uwzględnienie w preambule traktatu odwołania się do Boga.
Polscy negocjatorzy nie dają się jednak złapać na taki podstęp. Jeśli chodzi o preambułę, to strona polska woli, aby w ogóle nie było jej w nowym traktacie. Kwestię walki o wniosek w sprawie uwzględnienia w mandacie ze szczytu zapisu dotyczącego solidarności energetycznej zostawiamy z kolei Litwie, która wspólnie z nami działa na rzecz polityki energetycznej.

Nadinterpretacje Poetteringa
Atmosferę szczytu podgrzał artykuł w brytyjskim dzienniku "Financial Times". Gazeta na pierwszej stronie napisała, że Polska, formułując swoje propozycje co do sposobu głosowania, zabiega o rekompensatę za straty wojenne. W ten sposób gazeta zinterpretowała słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego we wtorkowych "Sygnałach dnia", który odnosząc się do "hipokryzji Niemiec", stwierdził: "(...) my w tej chwili domagamy się tylko tego, by nam oddano to, co nam zabrano. Polska, która nie przeżyłaby lat 1939-1945, byłaby dzisiaj, jeżeli się odwołać do kryterium demograficznego, państwem 66-milionowym".
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering, opierając się na publikacji w "Financial Times", stwierdził wczoraj, że "deklaracje premiera Kaczyńskiego są dla niego bolesne" i "nieodpowiednie w XXI wieku".
- Trzeba stwierdzić, że ten rząd robi na pewno dużo więcej niż wszystkie poprzednie, które prowadziły wobec Brukseli politykę białej flagi - ocenił przygotowania do szczytu eurodeputowany Bogdan Pęk. - Trzeba pamiętać, że Polska stała się przedmiotem nacisku, wywieranego - z bólem to stwierdzam - również przez niektóre polskie media i osobistości, który to nacisk miał na celu zmiękczenie polskiego stanowiska - dodał Pęk. Przed szczytem jedno było pewne: Polska chce uzyskać pierwiastek lub inną, niegorszą, metodę. - Bronimy pierwiastka i traktujemy go jako rozwiązanie pośrednie między traktatem nicejskim a traktatem konstytucyjnym. Podwójna większość nie spełnia takiego warunku - wyjaśnił w rozmowie z nami rzecznik MSZ Robert Szaniawski.
Artur Kowalski, Bruksela,
KJ, WM
"Nasz Dziennik" 2007-06-22

Autor: wa

Tagi: pierwiastek