Stawiam na Tomka. Absolutnie
Treść
Rozmowa z Andrzejem Gmitrukiem, byłym trenerem Tomasza Adamka
Dlaczego Tomasz Adamek pokona Chrisa Arreolę? Stawiam tę odważną i zarazem pewną tezę, bo domyślam się, że nie wyobraża Pan sobie innego scenariusza?
- Z punktu widzenia czysto trenerskiego Tomasz jest faworytem tej walki. Z kilku przynajmniej powodów. Po pierwsze, jest dużo lepiej wyszkolony technicznie od Arreoli, bardziej wszechstronny, ma doskonałą pracę nóg, lewy prosty, znakomity refleks, koordynację. Mówiąc w największym skrócie, prezentuje styl bardzo niewygodny dla bokserów ze Stanów Zjednoczonych. W moim - i nie tylko - odczuciu ma więcej szans na zwycięstwo, życzę mu tego z całego serca, ale oczywiście łatwej przeprawy nikt się nie spodziewa. Arreola walczy u siebie, jest zawodnikiem bardzo silnym fizycznie, do końca szukającym swojej szansy. Pokazała to choćby słynna walka z Kliczką, gdy do ostatnich chwil próbował narzucić swoje warunki i przechylić szalę. Jest też twardy, trudno go złamać, tym bardziej znokautować. Z drugiej strony, wydaje mi się, że Arreola jest w sposobie boksowania prostszym zawodnikiem niż ostatni przeciwnik Tomka, Jason Estrada, dosyć łatwo można go rozszyfrować. Dlatego stawiam na Adamka, absolutnie.
Spodziewa się Pan najważniejszej i zarazem najtrudniejszej walki w dotychczasowej karierze swego byłego podopiecznego?
- Każda walka na tym poziomie jest ważna, każda jest trudna. Pamiętajmy o celach, jakie przed sobą postawił Tomek. Chce być mistrzem świata, chce dostać się na szczyt, a droga tam nigdy nie była łatwa i prosta. Zawodnicy z czołowej dziesiątki rankingu, a z takimi musi walczyć i wygrywać, prezentują określony poziom i są szalenie groźni. Zresztą boks, szczególnie w kategorii ciężkiej, uczy pokory, jeden niespodziewany cios jest w stanie wywrócić do góry nogami spodziewany porządek rzeczy. Ale też Tomek jest znakomitym pięściarzem, świadomym swej klasy i umiejętności. Z tego, co wiem, jest doskonale przygotowany do walki, to zawodnik z bardzo dużym doświadczeniem i posiadający mądrość, którą potrafi sprzedać na ringu. Za nim prawie 20 lat kariery, zdobył przez ten czas ogromną wiedzę, czyli bezcenny kapitał. Wierzę, że ją wykorzysta.
Jak powinien zatem walczyć, by wykorzystać wszystkie swoje atuty, przy okazji znajdując słabe strony Arreoli?
- Nie lubię odpowiadać na tego typu pytania, bo nie chcę wtrącać się w kompetencje osób, które teraz są przy Tomku i pracują na jego sukces. Wiadomo, że każdy trener wybiera określony sposób walki i określone rozwiązania taktyczne. Ze swej strony mogę powiedzieć tylko tyle, że Adamek ma taką wiedzę i ponadprzeciętną inteligencję, że wielokrotnie ustalał swoją wizję i plan taktyczny pojedynku. To cecha niezwykle ważna i pożądana. Można bowiem nakreślić najlepszą - wydawałoby się - taktykę, ale nie można do końca przewidzieć tego, co wydarzy się w ringu. Boks to sport niezwykle dynamiczny, sport walki, w którym wszystko zdarzyć się może. Dlatego największe sukcesy odnosili i odnoszą zawodnicy z bagażem doświadczeń, mądrzy, którzy niezależnie od wszystkich zewnętrznych uwag są w stanie samemu, w ciągu kilku chwil, poukładać taktykę. Tomek na pewno będzie wiedział, jak ma boksować, jak rozłożyć siły, kiedy zaakcentować końcówkę rundy. To sprawy istotne, on ma tego świadomość.
Wśród wielu bokserskich atutów Adamka zawsze wyróżniała się szybkość i dynamika. Nie boi się Pan, że po przejściu do kategorii ciężkiej, zwiększeniu masy mięśniowej mogły się one trochę zatracić?
- Nie. Nawet nie wiem dokładnie, ile Tomek dziś waży, przypuszczam, że w granicach 98 kilogramów. Zawsze mówiliśmy, że to optymalna waga, biorąc pod uwagę jego strukturę, muskulaturę. Przejście do kategorii ciężkiej nie było przypadkowe, nierozsądne, decyzja nie zapadła nagle, z dnia na dzień. Poprzedziły ją miesiące przygotowań, dokładnych, precyzyjnych, biorących pod uwagę najdrobniejsze szczegóły. Z jednej strony, musiał nabrać mięśni, siły, z drugiej - miał zachować dynamikę i ostatnie walki, sparingi pokazały, że to się udało. Tomek jest szybki, bardzo szybki, ale ma też wiele innych atutów, które pomogą mu przechylić na swoją korzyść pojedynek z Arreolą. Nie tylko z nim.
Pamiętajmy, że walka z Arreolą nie toczy się o mistrzowski pas, może tylko - lub aż - otworzyć drzwi do takiego starcia. Ewentualna porażka je zamknie?
- Oczywiście najlepiej byłoby wygrać, to nie podlega dyskusji, ale nie sądzę, by przegrana miała aż tak poważne skutki. Trudno mi też wypowiadać się na ten temat, bo nie znam ustaleń promotorów Tomka ze stacjami telewizyjnymi, nie znam zapisów kontraktu. Na tym poziomie pracuje się w oparciu o adwokatów i pewne zapisy w umowach niosące ze sobą określone konsekwencje.
Adamek w swej zawodowej karierze poniósł tylko jedną porażkę, ale - co znamienne - akurat wówczas, gdy Pana zabrakło w narożniku. Teraz też będzie miała miejsca taka sytuacja, co wielu kibiców mocno niepokoi.
- Myślę, że te obawy są zupełnie niepotrzebne. Przecież w sporcie niezwykle rzadko, by nie powiedzieć - nigdy, jeden zawodnik jest przywiązany do danego trenera od początku do końca swojej kariery i na odwrót. Ja bym w ogóle nie wracał do wspomnianej przez pana sytuacji, bo wydarzyła się ona w zupełnie innym momencie i okolicznościach. Zresztą, po co oglądać się za siebie? Oczywiście, z przeszłości trzeba wyciągać wnioski, tak w sporcie, jak i w życiu, ale w tej akurat kwestii dawne sprawy nie mają znaczenia. Za kilka dni Tomek stanie do kolejnej walki, jest świetnie przygotowany, ma wielką szansę na zwycięstwo, i to się liczy.
Walkę obejrzy Pan w telewizji, stres i emocje będą porównywalne do tych z narożnika?
- I tu, i tu poziom emocji jest ogromny, ale trudno je porównywać. Tomek zawsze zajmował i będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu, prowadziłem go przecież dziesięć lat, znam doskonale jego żonę, dzieci. Można powiedzieć, że w jakiś sposób wspólnie budowaliśmy boks zawodowy w Polsce, zdobywaliśmy doświadczenia, przecieraliśmy szlaki. Zawsze utożsamiałem się z nim jako człowiekiem, stąd będę trzymał kciuki niezwykle mocno. Wierzę, że po wszystkim będę mógł mu pogratulować wspaniałego zwycięstwa.
Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-04-22
Autor: jc