Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Stalinowski autorytet w Sądzie Najwyższym

Treść

Uwikłany w mord sądowy na gen. Auguście Fieldorfie "Nilu" znany w PRL prawnik Igor Andrejew jest autorytetem dla sędziów Sądu Najwyższego. Uzasadniając jedno z niedawnych orzeczeń, powoływali się na jego komentarz z lat 70. Co ciekawe, było to jedyne odwołanie do publikacji sprzed roku 1989, a dominowało głównie powoływanie się na książki wydane w ostatnich latach. Prawnicy jednoznacznie stwierdzają, że Andrejew nie może być autorytetem dla nikogo, a zwłaszcza dla sędziów Sądu Najwyższego.



- Ja nigdy bym się na niego nie powołał, to jest postać tak strasznie skażona - podkreśla Bogusław Nizieński, sędzia w stanie spoczynku, były rzecznik interesu publicznego. - Ale jak widać, niektórym to nie przeszkadza - ubolewa. W przywoływaniu autorytetu Andrejewa nie widzą nic niestosownego trzej sędziowie Sądu Najwyższego Izby Karnej: Wiesław Kozielewicz, Dariusz Świecki i Eugeniusz Wildowicz. Uzasadniając jedno ze swoich orzeczeń z końca marca br., powołali się na podręcznik Andrejewa z 1976 roku pt. "Polskie prawo karne w zarysie". Jest to o tyle dziwne, że na piętnastu stronach jest wiele odniesień do innych publikacji z zakresu prawa karnego, ale wszystkie one zostały wydane po 1989 roku, dominują zaś komentarze opublikowane w ostatnich latach.

Skąd to szczególne zamiłowanie do sędziego, który orzekał w okresie stalinowskim w sekcji tajnej Sądu Najwyższego? Teresa Pyźlak z zespołu prasowego Sądu Najwyższego powiedziała nam, że ta sprawa nie będzie komentowana i można uzyskać tylko merytoryczne informacje na temat wydawanych przez sąd wyroków.

Karnista z UW prof. Piotr Kruszyński, który znał Andrejewa, przyznaje, że uchodził on za dobrego prawnika, ale w sytuacji, gdy jest on uwikłany w mord sądowy na gen. Fieldorfie, Sąd Najwyższy nie powinien się na niego powoływać.

- Są inni prawnicy - mówi nam zdumiona postępowaniem Sądu Najwyższego Maria Fieldorf-Czarska, córka gen. "Nila". - Nie mają innych podręczników? - pyta retorycznie.

Oburzony jest również adwokat, poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. - Jest to klasyczny przykład, gdy środowisko sędziowskie akceptuje haniebne zachowania w okresie PRL - wskazuje. - Ale to świadczy wymownie o tym środowisku - dodaje. Poseł podkreśla, że twórczość takich osób jak Igor Andrejew powinna być poddana ostracyzmowi. - Ktoś taki nie powinien być autorytetem - dodaje. Niestety, nie dostrzega tego skład sędziowski Sądu Najwyższego, którego członkowie prowadzą m.in. szkolenia dla sędziów.

Pochodzący z rodziny o prawniczych tradycjach Andrejew jeszcze przed wojną skończył prawo na uniwersytecie w Wilnie. Po wojnie angażuje się mocno w stalinowski wymiar sprawiedliwości, będąc m.in. w latach 1948-1953 dyrektorem Centralnej Szkoły Prawniczej im. T. Duracza, wypuszczającej niedouczone kadry skrzętnie realizujące komunistyczną sprawiedliwość. Jak stwierdza jeden z historyków, Andrejew doznał "porażenia systemowego", zakładając, że stalinizm będzie trwał wiecznie.

W 1952 r. jako jeden z sędziów Sądu Najwyższego w trybie tajnym zatwierdził wyrok śmierci na dowódcy Kedywu gen. Fieldorfie. W późniejszym okresie rozwijał karierę naukową, stając się uznanym autorytetem w dziedzinie prawa karnego, chociaż książki wydawał już wcześniej, m.in. był współautorem najważniejszego w okresie stalinowskim podręcznika "Prawo karne Polski Ludowej" (1954). Na jego podręcznikach uczyli się studenci prawa. Jego uczniami byli m.in. Lech Falandysz czy Lech Gardocki, obecny I prezes SN. Był też autorem kodeksu karnego z 1969 roku.

Na ironię zakrawa fakt, że Andrejew publikował także artykuły o etyce w wymiarze sprawiedliwości. Jego udział w mordzie sądowym był przez lata w ogóle nieznany. Światło dzienne ujrzał dopiero w 1989 roku. Wówczas pozbawiono go członkostwa w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Prawa Karnego AIDP. Został również wykluczony z Rady Naukowej Instytutu Prawa Karnego.

Andrejew swój udział w mordzie sądowym tłumaczył nieudolnie, a to, że dopuścił się "fałszywej kwalifikacji prawnej czynu A. Fieldorfa", a to, że był przekonany, iż nie znał Fieldorfa, który miał pracować na rzecz Niemców. Córka generała i sędzia Nizieński wskazują, że są to wykręty absolutnie nieprzekonujące i mijające się z prawdą. Andrejew zmarł w 1994 r. i nie zdążył zostać przesłuchany w toczącym się śledztwie w sprawie mordu sądowego na generale "Nilu".

Zenon Baranowski

"Nasz Dziennik" 2009-05-07

Autor: wa