Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Środowiska Kresowian proponują upamiętnienie Ukraińców ratujących Polaków

Treść

Podczas konferencji "Pamięć a pamięć ofiar. Nieupamiętnione ofiary zbrodni wołyńsko-małopolskiej" zorganizowanej przez dr. Janusza Kochanowskiego, rzecznika praw obywatelskich, wysunięto propozycję uhonorowania specjalnymi medalami Ukraińców, którzy ratowali Polaków przed niechybną śmiercią z rąk ukraińskich nacjonalistów w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Kresowianie przychylnie odnoszą się do inicjatywy, wskazują jednak, że jej realizacja może napotkać wiele trudności. Większość osób udzielających wówczas pomocy już nie żyje.

- Uważam, że taki medal powinien być ustanowiony. Na pewno - zresztą my ciągle to podkreślamy - dla tych, którzy udzielali schronienia lub przynajmniej ostrzegali o niebezpieczeństwie - twierdzi Szczepan Siekierka, prezes Stowarzyszenia Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Jego zdaniem, bardzo wiele takich osób pochodziło z rodzin mieszanych, polsko-ukraińskich. - Propozycję popieram. Już na przykład arcybiskup Życiński wręcza takie uhonorowania. Pozostaje tylko kwestia, kto ma praktycznie przejąć tę inicjatywę. Jeśli miałoby się to odbywać poprzez rzecznika praw obywatelskich, to uważam, że będzie to najbardziej godne miejsce. Byłaby to bowiem najbardziej obiektywna instytucja - dodaje Siekierka.
Ewa Siemaszko, badacz zbrodni nacjonalistów ukraińskich na Kresach II Rzeczypospolitej, również przyznaje, że inicjatywa uhonorowania Ukraińców, którzy chronili polską ludność na Kresach Południowo-Wschodnich, jest warta uwagi i godna uznania. Wskazuje jednak na liczne problemy, jakie się z tym wiążą. - Obawiam się, że niewiele by było osób, którym można by było taki medal wręczyć. Dlatego że te osoby, które rzeczywiście przyczyniły się do ocalenia czyjegoś życia, przeważnie już nie żyją. Zwłaszcza że większość ratujących już wówczas należała do starszego pokolenia. W paru przypadkach jednak wiem, że są rodziny tych osób i dla tych rodzin mogła to być satysfakcja - mówi Siemaszko. Według niej, warunkiem dobrej realizacji tej inicjatywy byłoby także stworzenie sytuacji, żeby uhonorowane osoby nie poczuły się zagrożone w swoim środowisku przez odradzający się nacjonalistyczny ruch na Ukrainie. - Więc to przedsięwzięcie z jednej strony jest godne pochwały, ale jego realizacja w praktyce może nastręczyć wielu trudności - mówi Siemaszko.
Zygmunt Mogiła-Lisowski, prezes Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, przyznaje, że już wcześniej padały propozycje przyznawania medali osobom ratującym Polaków. - To jest właściwie stara sprawa, która już była podnoszona kilka lat temu, ale zawsze jakoś zamierała. Tłumaczono mi, że byłaby ona dobrą inicjatywą, ale zapomina się ciągle o tym, że muszą być na tego typu przykłady pomocy jakieś dokumenty - uważa Mogiła-Lisowski. Potwierdza, że sam doświadczył pomocy z rąk ukraińskich. - Na pewno kilku osobom należałby się taki medal, bo rzeczywiście sporo Ukraińców ratowało. Na przykład nas w nocy wywieźli z Romanówki, żeby nas uratować. Inicjatywa więc ma swoją rację, tylko nie jest to takie łatwe do przeprowadzenia, bo wiele osób już nie żyje - podkreśla prezes.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-05-23

Autor: wa