Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Srebro Pyrek i brąz Ziółkowskiego...

Treść

Dwa medale zdobyli polscy lekkoatleci podczas zakończonych w niedzielę mistrzostw świata w Helsinkach. Srebrny wywalczyła Monika Pyrek w skoku o tyczce, brązowy - Szymon Ziółkowski w rzucie młotem. Dorobek to jednak skromny i poniżej oczekiwań. Kilku naszych reprezentantów zawiodło, kilku nie dopisało szczęście, na pewno zabrakło miłych niespodzianek i sensacji, na które po cichu liczyliśmy.
Bohaterką naszej ekipy była oczywiście Monika Pyrek. Zawodniczka MKL Szczecin nie tylko osiągnęła najbardziej wartościowy wynik, ale i spełniła oczekiwania - bo w jej sukces wierzyliśmy w ciemno. Nie dała się presji, wytrzymała ciśnienie związane z przekładaniem terminu zawodów. Swą szansę wykorzystała w stu procentach. Na złoto jej nie miała, bo w skoku o tyczce pań jest ono zarezerwowane dla niesamowitej Rosjanki Jeleny Isinbajewej (która zresztą w Helsinkach po raz kolejny pobiła rekord świata). Srebro jednak zdobyła, i to pewnie. Co prawda nie uzyskała oszałamiającej wysokości, ale jej 4,60 m w tak trudnych warunkach, przy tak silnym wietrze, było naprawdę wynikiem godnym uznania.
Drugim naszym medalistą z Helsinek był Szymon Ziółkowski. Były mistrz olimpijski i świata po kilku chudych latach powrócił tym samym do światowej czołówki i to musiało ucieszyć. Co ważne, sam zawodnik był zadowolony z medalu, mniej z wyniku - fakt, że nie przekroczył 80 m, pozostawił u niego spory niedosyt. A to oznacza, że ma ambicje, że chce cały czas iść do przodu, że... będzie lepiej. Stać go na to.
Trudno mieć pretensje o występ Anny Jesień. Przeciwnie. Nasza zawodniczka zaprezentowała się z dobrej strony, a że nie udało się stanąć na podium? Trudno. W normalnych układach i przy normalnych decyzjach sędziów Polka powinna zdobyć dwa brązowe medale (zarówno w biegu na 400 m przez płotki, jak i sztafecie 4x400 m), gdyż rywalki popełniały błędy grożące (jak najbardziej słuszną) dyskwalifikacją. Nasza sztafeta pań - oprócz Jesień tworzyły ją Anna Guzowska, Monika Bejnar i Grażyna Prokopek - ustanowiła bardzo dobry rekord kraju - (3.24,49 min). W stolicy Finlandii nieźle spisała się także męska sztafeta 4x400 m (Marcin Marciniszyn, Robert Maćkowiak, Piotr Rysiukiewicz i Piotr Klimczak), która zajęła piąte miejsce.
Po raz pierwszy od lat w rywalizacji najlepszych zabrakło tego "naj" - Roberta Korzeniowskiego. Nasz mistrz po olimpiadzie w Atenach zakończył zawodową przygodę ze sportem, jego następcy nie byli w stanie nawet zbliżyć się do osiąganych przez niego wyników. Mimo to ich występ można ocenić jako przyzwoity. Beniamin Kuciński był siódmy na 20 km, poprawił rekord życiowy (1:20.34 godz.). Na tym samym miejscu rywalizację na dystansie 50 km zakończył Roman Magdziarczyk.
Nie da się jednak ukryć, że po cichu liczyliśmy na więcej. Naszą "murowaną" kandydatką do podium była przecież Anna Rogowska w skoku o tyczce. Tymczasem zawody ukończyła dopiero na szóstej pozycji. Z drugiej jednak strony trudno mieć do niej pretensje, bo odbywały się one w wyjątkowo trudnych i niesprzyjających warunkach, w których przypadek mógł zadecydować o niepowodzeniu. W gronie medalistek widzieliśmy także Wiolettę Janowską w biegu na 3000 m z przeszkodami, w obecnym sezonie legitymującą się drugim wynikiem na tym dystansie. Polka rozbudziła dodatkowo nadzieję w "swoim" półfinale, zdecydowanie wygranym. Finał był jednak zły, Janowska przybiegła na metę czternasta. Na medal było stać także Kamilę Skolimowską w rzucie młotem, która w tym roku spisywała się naprawdę znakomicie. Niestety, w finale osiągnęła zaledwie 68,96 m, dużo gorzej od swych najlepszych tegorocznych wyników. Zajęła siódme miejsce.
Kilku naszych reprezentantów - kandydatów do medalu - w ogóle do Helsinek nie pojechało. Kontuzje wyeliminowały m.in. Lidię Chojecką (1500 m) i Michała Bieńka (skok wzwyż), którzy mogli walczyć nawet o złoto. Już podczas trwania mistrzostw urazy wyeliminowały Grzegorza Sposoba (skok wzwyż), Marcina Jędrusińskiego (sztafeta 4x100 m) i Łukasza Chyłę (100 m).
Srebro Pyrek i brąz Ziółkowskiego dały Polsce odległe dwudzieste trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej. Nieco lepiej nasi reprezentanci wypadli w klasyfikacji punktowej (za miejsca w wąskim finale: 1.-8.) - uplasowali się na dwunastej pozycji. Na ich dorobek złożyło się jedno drugie, jedno trzecie, dwa czwarte, jedno piąte, jedno szóste, cztery siódme i dwa ósme miejsca. W sumie dało to 40 punktów, więcej (50) Biało-Czerwoni wywalczyli tylko cztery lata temu w Edmonton.
Mistrzostwa w Helsinkach odbywały się w bardzo trudnych warunkach. Przez większość dni wiał porywisty wiatr, padał ulewny deszcz, sędziowie byli zmuszani przekładać niektóre konkurencje na inny termin. Mimo to organizatorzy spisali się kapitalnie, na trybunach nie zabrakło widzów, dopingujących zawodników w sposób żywiołowy i kulturalny. A sami sportowcy spisali się średnio. Mimo że frekwencja była doskonała (aż 840 zawodniczek i 1051 zawodników ze 196 krajów) przez dziewięć dni zdołali pobić tylko trzy rekordy świata - w chodzie na 20 km Rosjanka Olimpiada Iwanowa (1:25.41 godz.), w skoku o tyczce jej rodaczka Jelena Isinbajewa (5,01 m), a w rzucie oszczepem Kubanka Osleidys Menendez (71,70 m). Na pewno usprawiedliwieniem była pogoda...
Bohaterowie? Amerykanin Jason Gatlin, który w kapitalnym stylu i z ogromną przewagą wygrał bieg na 100 m, a później na dystansie dwa razy dłuższym. Etiopka Tirunesh Dibaba, która jako pierwsza biegaczka w historii MŚ wygrała rywalizację na 5000 i 10 000 m.
Wiatr i deszcz sprawiły, że na stadionie w Helsinkach nie zabrakło sensacji. I to wielkich. Nieznana 19-letnia Amerykanka Tianna Madison wygrała konkurs skoku w dal, w skoku wzwyż triumfował Ukrainiec Jurij Krymarenko (wielki faworyt, Szwed Stefan Holm był dopiero siódmy), a Holender Rens Blom był najlepszy w skoku o tyczce. Dramat przeżyły dwie amerykańskie sztafety - w biegu 4x100 m panowie zgubili pałeczkę, a ich koleżanki na dystansie 4x400 m zostały zdyskwalifikowane za przekroczenie strefy zmian.
W 10. lekkoatletycznych mistrzostwach świata dominowali reprezentanci USA i Rosji. Amerykanie zdobyli aż czternaście złotych, osiem srebrnych i trzy brązowe medale, Rosjanie - odpowiednio - siedem, osiem i pięć.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2005-08-18

Autor: ab