Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprinterzy pokazali klasę

Treść

Janusz Krężelok i Maciej Kreczmer zajęli znakomite, siódme miejsce we wczorajszym sprincie drużynowym 6x1,3 km. Zwyciężyli - i to zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn - Szwedzi. Liczyliśmy na dobry występ biatlonisty Tomasza Sikory. Podrażniony w swych ambicjach zawodnik obiecywał, że w sprincie na 10 km powalczy co najmniej o czołową dziesiątkę, skończyło się na rozczarowaniu i 20. lokacie. Na 15. miejscu rywalizację saneczkarek zakończyła Ewelina Staszulonek.
Krężelok i Kreczmer przyjechali do Turynu świetnie przygotowani i w wysokiej dyspozycji. I kto wie, jak zakończyliby wczorajszy występ, gdyby nie pechowe zatrucie Kreczmera. Zawodnik katowickiego AZS AWF zjadł coś w olimpijskiej stołówce (na jej fatalny poziom narzekają chyba wszyscy) i od czterech dni walczył z chorobą oraz gorączką sięgającą 40 stopni. Osłabiony pojawił się wczoraj na trasie i jak sam przyznał, "wygrał z samym sobą", choć biegł - jak ocenił - na 40 procent możliwości. Mimo to - razem z Krężelokiem - spisał się bardzo dobrze.
Wczorajszy sprint drużynowy miał wymiar historyczny, bo na zimowych igrzyskach olimpijskich rozegrano go po raz pierwszy (w programie zastąpił bieg na 30 km techniką dowolną). Dostarczył wielu emocji, bo to konkurencja szalenie widowiskowa, a przy okazji walka na trasie była pasjonująca i toczyła się do ostatnich metrów. Krężelok i Kreczmer rozpoczęli dobrze, zajmując piąte miejsce w drugim półfinale. To dało im awans do finału - i to już był sukces. Początek zmagań o medale był bardzo wyrównany, zawodnicy długo biegli obok siebie, w jednej grupie. Różnice między najlepszym a najsłabszym były minimalne. Z biegiem czasu uwidoczniła się przewaga mocnych i kapitalnie przygotowanych Szwedów: Thobiasa Fredrikssona i Bjoerna Linda, Norwegów: Jensa Arne Svartedala i Tora Arne Hetlanda, oraz Rosjan: Iwana Alipowa i Wasilija Rotczewa. Z każdym metrem oddalali się od reszty stawki - sam finisz był pasjonujący. Biegnący na ostatniej zmianie Lind w fantastycznym stylu przyspieszył i dosłownie na ostatnich metrach wyprzedził Hetlanda. Obu panów na mecie dzieliło zaledwie 0,6 s! Trzeci Rosjanie stracili do triumfatorów 2,3 s.
W finale jako pierwszy biegł Kreczmer i wyprowadził naszą drużynę na ósmą lokatę. Dobrą. Później wraz z Krężelokiem utrzymywali tę pozycję, cały czas plasując się między siódmym a dziewiątym miejscem. Ostatecznie - na ostatniej zmianie - Krężelok przyspieszył, na finiszu zajmując siódmą lokatę. Brawo! Biało-Czerwonych wyprzedzili - prócz medalistów - Niemcy, Finowie i Kazachowie. Sami Polacy przyznali, że podium było poza ich zasięgiem, ale - w pełni zdrowia - mogli powalczyć o czwarte miejsce.
Wczorajszy sprint okazał się specjalnością szwedzką. W rywalizacji pań (6x1,1 km) także bowiem triumfowały reprezentantki tego kraju, a konkretnie Anna Dahlberg i Lina Andersson. Srebro wywalczyły Kanadyjki Sara Renner i Beckie Scott, a brązowy Finki Aino Kaisa Saarinen i Virpi Kuitunen. Zmagania kobiet również były pasjonujące i rozstrzygnęły się na ostatnich metrach. Szwedki wyprzedziły Kanadyjki dokładnie o... 0,6 s! Polki w tej konkurencji nie startowały, do Turynu przyjechała tylko jedna nasza reprezentantka - Justyna Kowalczyk.

Sikora - jakie strzelenie, takie miejsce
Liczyliśmy wczoraj na Tomasza Sikorę. Nasz biatlonista chciał sobie zrekompensować nienajlepszy występ w swej koronnej konkurencji - biegu na 20 km, a okazja nadarzała się dobra - w sprincie na 10 km zazwyczaj również czuje się nieźle. W tej konkurencji ogromną rolę odgrywa jednak strzelanie - jeśli ktoś raz spudłuje, ma niewielkie szanse na sukces, jeśli dwa i więcej - traci je całkowicie. We wtorek to się sprawdziło w stu procentach. Niestety, wśród tych, którzy mylili się dwukrotnie, był Polak. Sikora - podobnie jak kilka dni wcześniej - biegł dobrze i szybko, ale co z tego, skoro nie potrafił zapanować nad nerwami na strzelnicy? Zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wizyty miał po jednym pudle. To musiało się odbić na wyniku, ostatecznie nasz reprezentant uplasował się na 20. pozycji. Dużo poniżej oczekiwań. Co gorsza stracił do zwycięzcy 1.42,7 min, a to stawia go w niezwykle trudnej sytuacji przed sobotnim biegiem na dochodzenie.
Pozostali Polacy spisali się jeszcze gorzej - Wiesław Ziemianin uplasował się na 26. miejscu, Michał Piecha był 66., a Grzegorz Bodziana - 69. Co ciekawe, Ziemianin ani razu nie pomylił się na strzelnicy, ale niestety, biegł słabiutko...
A wygrał Niemiec Sven Fischer, który wyprzedził dwóch Norwegów: Halvarda Hanevolda i Frodego Andresena. Dwaj najlepsi zawodnicy strzelali bezbłędnie. Wczoraj nie zabrakło też sporych niespodzianek. Typowany przed igrzyskami na wielkiego faworyta zmagań biatlonistów Norweg Ole Einar Bjoerndalen zajął dopiero 12. (!) miejsce. Chciał bardzo, aż za bardzo, i nie wytrzymał presji. Aż trzy razy pomylił się na strzelnicy. Raz popełniła ten błąd inna znakomitość, Francuz Raphael Poirée. A że biegł również nienajlepiej - metę minął na 9. pozycji.

Staszulonek - dobry występ
Wczoraj zakończyły się także zmagania saneczkarek. Nasza jedynaczka Ewelina Staszulonek uplasowała się na 15. pozycji. Przed igrzyskami liczyła na lokatę w czołowej dwunastce, ale i tak jej wynik można uznać za sukces. Bo czegóż można wymagać od zawodniczki, która nawet nie ma gdzie w kraju trenować? W pierwszym wczorajszym (a trzecim w ogóle) ślizgu nasza reprezentantka miała masę szczęścia. Na jednym z końcowych wiraży popełniła błąd, spadła z sanek, ale w ekwilibrystyczny sposób udało się jej na nie wrócić. Uzyskała 20. czas przejazdu, ale obroniła swoją 16. pozycję w klasyfikacji łącznej. Czwarty ślizg był już naprawdę dobry i pewny, ostatecznie utalentowana Polka uplasowała się na 15. miejscu. Dobrym! Całe podium zajęły Niemki: wygrała Sylke Otto przed Sylke Kraushaar i Tatjaną Huefner.
Nie miał szczęścia w kombinacji alpejskiej Michał Kałwa. Najpierw co prawda nieźle zaprezentował się w zjeździe, gdzie zajął 38. miejsce, ale potem - już w slalomie - wypadł z trasy i nie ukończył rywalizacji.
Piotr Skrobisz

"Nasz Dziennik" 2006-02-15

Autor: ab