Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprawiedliwość po dwudziestu pięciu latach

Treść

Na karę 11 lat więzienia Sąd Okręgowy w Katowicach skazał Romualda Cieślaka, który dowodził plutonem ZOMO pacyfikującym strajkujących górników śląskich w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Pozostali funkcjonariusze biorący udział w pacyfikacji górników zostali skazani na karę od 2,5 roku do 3 lat pozbawienia wolności. Sprawa ta była rozpatrywana przez katowickie sądy od blisko 15 lat. Wcześniej oskarżeni byli uniewinniani lub umarzano wobec nich postępowanie uchylone przez sąd apelacyjny.

Romualda Cieślaka oskarżonego o to, że "w dniu 15 grudnia 1981 roku w Jastrzębiu Zdroju dowodząc piętnastoosobową grupą funkcjonariuszy plutonu specjalnego pułku manewrowego Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach wyposażonej w broń maszynową podczas przeprowadzenia akcji pacyfikacji KWK 'Manifest Lipcowy' dał sygnał podległemu pododdziałowi do otwarcia ognia w kierunku kilkusetosobowej grupy górników. Sąd uznał go za winnego zarzucanych mu czynów, iż w działaniach zmierzających do złamania strajku w kopalni 'Manifest Lipcowy' uczestnicząc w walce z górnikami użył broni palnej, podżegał do jej użycia". Sąd okręgowy uznał ten czyn za zbrodnię komunistyczną. Wymierzył karę 3 lat pozbawienia wolności, którą jednak złagodził na podstawie ustawy o amnestii do jednego roku i 6 miesięcy więzienia. Sąd uznał Romualda Cieślaka także za winnego tego, że 16 grudnia 1981 roku w Katowicach, dowodząc funkcjonariuszami pułku manewrowego w kopalni "Wujek" i uczestnicząc w walce z górnikami, kierował grupą podległych mu funkcjonariuszy w ten sposób, że oddając strzał z broni palnej, dał sygnał do otwarcia ognia w kierunku kilkusetosobowej grupy strajkujących górników. Widząc skutki w postaci postrzelenia osób, nie spowodował zaprzestania użycia broni palnej, co mógł uczynić. W wyniku tego śmierć poniosło 9 osób. Te czyny sąd uznał także za zbrodnię komunistyczną. Skazał oskarżonego na 10 lat pozbawienia wolności. Romuald Cieślak otrzymał łączną karę 11 lat pozbawienia wolności. Wczoraj sąd w Katowicach wydał nakaz aresztu.
Zgromadzeni na sali słuchali wyroku w głębokim skupieniu. Po jego odczytaniu rozległy się oklaski, a po nich odśpiewano hymn państwowy.
Na odczytanie wyroku nie stawili się oskarżeni, byli reprezentowani przez swoich obrońców.
Ze wzruszeniem, łzami w oczach przyjęły wyrok rodziny tych, którzy zginęli podczas pacyfikacji kopalń. - Uważam, że jest to wyrok sprawiedliwy, nareszcie doczekałam się sprawiedliwości. Cały proces zawierzałam Matce Bożej Piekarskiej - mówiła Janina Stawiszyńska.
- Jest to pierwszy wyrok we właściwym kierunku, tzn. uznający winę generalnie wszystkich oskarżonych, z wyjątkiem Mariana Okrutnego, natomiast sąd nie przyjął kwalifikacji prawnej, która była proponowana przez nas jako oskarżycieli posiłkowych, czyli że jest to zbrodnia zabójstwa dokonana w formie współsprawstwa, a nie tylko spowodowanie śmierci w wyniku pobicia przy użyciu broni palnej. Będzie apelacja - zapowiada mec. Janusz Margasiński, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
Sąd uniewinnił Mariana Okrutnego oskarżonego o to, że "w dniu 16 grudnia 1981 roku w Katowicach, jako dowodzący operacją pacyfikacji KWK 'Wujek', zdecydował o skierowaniu przeciw strajkującym górnikom 19-osobowej grupy funkcjonariuszy z plutonu specjalnego wyposażonych wyłącznie w broń palną z amunicją bojową, przewidując, że pluton ten może oddać strzały w kierunku strajkujących, powodując śmierć bliżej nieokreślonej liczby osób i godząc się na to, w wyniku czego po użyciu broni śmierć poniosło 9 osób".
Sąd uznał Andrzeja Bilewicza i Ryszarda Gaika za winnych tego, że w dniu 15 grudnia w Jastrzębiu Zdroju, działając wspólnie z innymi członkami plutonu specjalnego, podczas walki ze strajkującymi górnikami w kopalni "Manifest Lipcowy" oddali strzały w kierunku bliżej nieokreślonej liczby osób i narazili w ten sposób bezpośrednio zgromadzonych na utratę życia czy uszczerbek na zdrowiu. Uznał ich czyny za zbrodnię komunistyczną, skazując na karę po 2 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Na podstawie amnestii kara została złagodzona o połowę - do jednego roku i trzech miesięcy więzienia.
Za winnych popełnienia zarzucanych czynów w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek" sąd uznał pozostałych zasiadających na ławie oskarżonych. Zakwalifikował ich czyny jako zbrodnię komunistyczną. Każdy z nich został skazany na karę 5 lat pozbawienia wolności, na podstawie ustawy o amnestii sąd zmniejszył ją o połowę - do dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia.
Andrzejowi Bilewiczowi i Ryszardowi Gaikowi wymierzył łączne kary po 3 lata pozbawienia wolności.
Sędzia zdecydowała o ujawnieniu danych personalnych oskarżonych, przeciwko którym toczyło się postępowanie w procesie, z uwagi na społeczny charakter sprawy. Na odczytanie wyroku nie stawili się oskarżeni, reprezentowani byli przez swoich obrońców.
Adwokat Jerzy Feliks, obrońca m.in. Mariana Okrutnego, przypuszcza, że "wśród tych ludzi są tacy, którzy na pewno nie strzelali, wydaje mi się, ja tego nie wiem". Uznał jednak, że jest to na pewno wyrok bliższy prawdy niż poprzednie. Jednak zaznaczył, iż "wśród skazanych są ci, którzy - jak sądzę - strzelali, ja jako adwokat uważam, że lepsza jest sytuacja, kiedy uniewinnia się nawet winnych, ale nie skazuje się niewinnych". Na pytanie, czy podejrzewa, że wśród oskarżonych panuje zmowa milczenia, odpowiedział: - Nie trzeba podejrzewać, to widać, oni wiedzą, to są ludzie, którzy wiedzą, jak było, nie mówią. Na pewno będzie apelacja obrońców, na pewno - sądzę - będzie apelacja prokuratorska, trudno mi uwierzyć w to, że prokuratura pozostawiłaby uniewinnienie pana Okrutnego bez apelacji.
Sędzia prowadząca proces w uzasadnieniu wyroku podkreśliła, że proces w sprawie pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" należy do jednych z najtrudniejszych. Zaznaczyła, że nigdy do końca nie zostaną wyjaśnione wszystkie decyzje i działania podjęte podczas pacyfikacji kopalń. - Do chwili obecnej nie doszło do rozliczenia osób odpowiedzialnych za wprowadzenie stanu wojennego - powiedziała sędzia. Zauważyła również, że w tamtym czasie dochodziło do niszczenia dowodów. Przez lata krążyła teza polityczna, że zomowcy oddali strzały w swojej obronie.
26 kwietnia br. prokurator zażądał dla oskarżonych kar od 2,5 roku do 15 lat pozbawienia wolności, a także, by zgodnie ze wskazaniem sądu apelacyjnego odpowiadali za zbrodnię komunistyczną, co wpływa na fakt, że sprawa ulega przedawnieniu w 2010 roku.
Oskarżyciele posiłkowi oraz ich pełnomocnicy wnioskowali o to, aby oskarżeni odpowiadali za zabójstwo. - Podkreślam, że wszyscy oskarżeni działali w ramach solidarności grupowej, wszyscy zgadzali się na zabicie niewinnych ludzi, jeśli nie bezpośrednio przez siebie, to przez swoich kolegów - mówił podczas mowy końcowej mec. Janusz Margasiński, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych.
Małgorzata Bochenek
"Nasz Dziennik" 2007-06-01

Autor: wa

Tagi: kopalnia wujek manifest lipcowy