"Sprawa Tobiasza" jak "afera Rywina"
Treść
Z posłem Jarosławem Zielińskim, przewodniczącym sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych i sekretarzem generalnym Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Wojciech Wybranowski Jak Pan ocenia wiarygodność ppłk. Leszka Tobiasza, głównego świadka prokuratury w sprawie rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI? - Sprawa jest oczywista. Nie tylko ja to tak oceniam, ale każdy zdrowo myślący człowiek, który zapoznał się z poniedziałkową publikacją "Naszego Dziennika" dotyczącą Tobiasza, przyzna, że jest to wiarygodność mocno wątpliwa. Mam nadzieję, iż wymiar sprawiedliwości weźmie te okoliczności pod uwagę. Wiarygodność zeznań świadka, który w całej sprawie rozgrywa własne interesy, musi być bardzo solidnie zbadana. Prokuratura wiedziała, że Komisja Weryfikacyjna złożyła zawiadomienie o przestępczej działalności Tobiasza. - Komentarz sam dopisuje się do tego, co pan powiedział. Mnie zastanawia co innego - jaką drogą w demokratycznym państwie organy władzy publicznej mogą taką sytuację wyjaśnić, zwłaszcza najwyższy organ władzy publicznej, jakim jest Sejm i jego organy. Zastanawiałem się, co z tym może zrobić Komisja ds. Służb Specjalnych, której przewodniczę, i doszedłem do wniosku, że ona może szereg spraw wyjaśnić, jeśli taka będzie wola członków komisji, zwłaszcza tych, którzy reprezentują większość koalicyjną, ale nie będziemy w stanie zbadać i wyjaśnić wszystkich informacji, które w ramach tej sprawy się pojawiają. Prokuratura może nam przecież najzwyczajniej w świecie pewnych informacji odmówić, wielokrotnie już to zresztą czyniła, nie udostępniając komisji materiałów, które były nam potrzebne. W mojej ocenie, podkreślam - jest to moje stanowisko, niekonsultowane jeszcze - pojawia się coraz bardziej wyraźnie potrzeba powołania specjalnej komisji śledczej, która by całe zagadnienie zbadała. Nie tylko rolę Tobiasza w całej sprawie czy zakres kontaktów marszałka Komorowskiego z oficerami Wojskowych Służby Informacyjnych, ale również cały szereg nowych informacji, jakie się pojawiają, a dotyczących nielegalnych działań WSI. Takich chociażby jak opisana wczoraj przez "Nasz Dziennik" sprawa operacji wobec ks. abp. Juliusza Paetza. Przecież nie była zadaniem WSI inwigilacja Kościoła katolickiego i jeżeli takie czynności ta służba prowadziła, to w oczywisty sposób złamała prawo. Do tego dochodzą działania prowokacyjne członków WSI wobec Komisji Weryfikacyjnej, zmierzające do podważenia jej wiarygodności. Moim zdaniem, tylko komisja śledcza mogłaby tę sprawę do końca wyjaśnić. Pana zdaniem, koalicja rządząca zgodzi się na powołanie komisji śledczej? - Mam świadomość, że samo powołanie komisji śledczej nie byłoby rzeczą prostą. Większość sejmowa nie chce wyjaśniać tych spraw, tych nieprawidłowości, które dzisiaj coraz wyraźniej pokazują media, albo jeśli już dostrzegają jakieś nieprawidłowości, to tylko poszczególne elementy, a nie widzą jądra tego zła. Bez odsunięcia obecnej ekipy od władzy prawdopodobnie do końca tego nie wyjaśnimy. Jeszcze raz podkreślę - komisja śledcza powinna zająć się całością tych spraw, nie tylko wątkiem kontaktów marszałka Komorowskiego z oficerami WSI. Kolejne informacje, które się pojawiają, zaczynają się układać w spójną całość i bez wyjaśnienia wszystkich aspektów tej całej afery nie poznamy prawdy. Tej, którą nazwałbym "życiem po życiu WSI". A sama sprawa inwigilacji ks. abp. Paetza? Według Jerzego Szmajdzińskiego, wówczas szefa MON, takiej operacji nie było. Ale teczka "Anioł" wraz z zawartością istnieje. - Panie redaktorze, artykuł "Naszego Dziennika" przynosi informacje, które wyglądają na logiczny ciąg zdarzeń. Te informacje, jak wszystkie tego rodzaju doniesienia prasowe, wymagają oczywiście weryfikacji - ale jeżeli było tak, jak przedstawia to "Nasz Dziennik", a nie wydaje mi się to nieprawdopodobne - to mamy nie tylko do czynienia ze skandalem, ale również ujawnionym przypadkiem rażącego łamania prawa przez WSI. Przecież WSI nie były powołane do inwigilacji Kościoła, miały zupełnie inne zadania statutowe. Sprawę trzeba do końca wyjaśnić i odsłonić przed opinią publiczną jak aferę Rywina. To musi być wyświetlone, a winni muszą ponieść konsekwencje. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-21
Autor: wa