Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprawa na zamówienie?

Treść

Informacji na temat stopnia infiltracji polskiej armii przez obce wywiady chcą posłowie z sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych (fot. M. MareK)
Z płk. Andrzejem Kowalskim, byłym p.o. szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, autorem książki „Rosyjski sztylet. Działalność wywiadu nielegalnego”, rozmawia Maciej Walaszczyk

W środę, w związku z podejrzeniem o pracę na rzecz obcego wywiadu, zatrzymano oficera Wojska Polskiego. Prokuratura Generalna potwierdziła też aresztowanie cywila. Od lat tak spektakularnych zatrzymań nie było, politycy opozycji mówią, że ma to posmak propagandowy.

– Rząd przyzwyczaił nas do stosowania propagandy we wszelkich przejawach życia naszego państwa. Dlaczego miałby przy powyższej sprawie zrezygnować z takich metod? Przecież od lat widać, że polskie służby nie działają na poziomie adekwatnym do aktywności rosyjskiego wywiadu. Co więcej, często można było mieć wrażenie, że służby realizują scenariusze na zamówienie polityków. Kontekst zdarzeń jest też raczej niekorzystny dla rządu, który po prostu potrzebuje sukcesu, a już najbardziej potrzebuje go pani premier. Wszystko to powoduje, że namawiam do spokojnego spojrzenia na przedstawiany w mediach „sukces”. Poczekajmy na fakty.

MON o zatrzymaniu wojskowego poinformowało poprzez Twittera. Posłowie z sejmowej komisji nadzorującej służby o tak ważnej sytuacji dowiadują się z mediów. Czy to nie wygląda mało poważnie?

– Wygląda mało poważnie, ale czy rzeczywistość jest poważna? Czy komisja sejmowa naprawdę kontroluje i nadzoruje nasze służby? Czy też raczej ponosimy konsekwencje wcześniejszych działań partii koalicyjnych, które zrobiły wszystko, aby osłabić tę komisję i zmarginalizować jej znaczenie? Jeżeli w komisji jest poseł, który ma sprawę karną, to żaden szef służby nie może poważnie traktować takiego gremium. W normalnych warunkach byłoby to nie do pomyślenia, ale czy w Polsce mamy normalne warunki? Wiele lat koalicja rządząca pracowała na to, co mamy teraz.

Pułkownik był śledzony od dwóch miesięcy, szef MON pisał na Twitterze o handlu narkotykami. Co to może być za sprawa?

– Trudno odnosić się do wypuszczanych w mediach skrawków informacji. Oceńmy działanie informacyjne rządu w tej sprawie. Jeżeli faktycznie była to poważna sprawa szpiegowska, to powinniśmy już mieć wyczerpującą informację po konferencji prasowej szefa MON. Taki jest standard państw zachodnich. U nas mamy kilka lakonicznych zdań komunikatów rzeczników prasowych, kilkanaście wypuszczonych strzępów informacji „od dobrze poinformowanych źródeł” i słabą wypowiedź prokuratora generalnego, który poza kilkoma ogólnikami nic ważnego nie powiedział. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jako obywatel jestem lekceważony w kwestii mojego bezpieczeństwa.

Czy dwa miesiące obserwacji to jednak nie za mało, by dokonywać zatrzymań i ujawniać informacje opinii publicznej?

– Na pańskie pytanie nie ma odpowiedzi bez znajomości faktów. Mogę powiedzieć, że modelowo takie sprawy dzieją się latami. Ale jeżeli mamy do czynienia ze scenariuszem skleconym na zamówienie, jeżeli przed służbami postawiono zadanie szybkiego sukcesu, to wszelkie kanony postępowania nie mają zastosowania. Gdy niecierpliwią się w gabinetach, wtedy nawet dwa miesiące to strasznie długo.

Druga osoba podejrzana o szpiegostwo na rzecz Rosji to cywil, prawnik z Warszawy, z podwójnym obywatelstwem, polskim i rosyjskim. Może ABW zdecydowała się rozbić jakąś siatkę agentów?

– W tej chwili już podano, że sprawa została zrealizowana na materiałach pochodzących z SKW. Podobno jednym z zatrzymanych jest pracownik departamentu informatycznego MON, który zajmował się przetargami. Nie ma pan wrażenia, że ktoś informacje wydziela, a nie rzetelnie przekazuje? Naprawdę wiemy jeszcze bardzo niewiele i nie chciałbym włączać się w spekulacje. Na formułowanie poważnych opinii jest przedwcześnie.

Dziękuję za rozmowę.

Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik, 17 października 2014

Autor: mj