Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sprawa generała "Nila" czeka na godne zakończenie

Treść

Mijają 54 lata od zbrodni sądowej popełnionej przez komunistów na generale Auguście Emilu Fieldorfie "Nilu" (1895-1953). Wolna Polska nie osądziła pozostałych przy życiu uczestników haniebnego "śledztwa", oskarżycieli i "sędziów". Przecież wszystko odbyło się "zgodnie z prawem", a generał został "zrehabilitowany"!

To dobrze, że tak intensywnie poszukujemy zabójców generała Marka Papały, komendanta policji. Dlaczego jednak, Panie Prezydencie, Panie Premierze, Panie Ministrze Sprawiedliwości, nie szukamy pełnej prawdy o męczeństwie zastępcy dowódcy konspiracyjnego Wojska Polskiego, siły zbrojnej Polskiego Państwa Podziemnego czasu wojny? Że to było dawno? Ale co to znaczy "dawno" w perspektywie historii Narodu i państwa polskiego? Dlaczego żyjący jeszcze uczestnicy kaźni generała nie usłyszeli z ust przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości wolnej Polski, że są współwinni? Dlaczego córka generała otrzymuje z prokuratury apelacyjnej pismo, którego nawet po wielokrotnej lekturze nie sposób zrozumieć? Dlaczego mafia byłych funkcjonariuszy NKWD - UB, obdarowana hojnie przez wolną Polskę wysokimi emeryturami, czuje się na tyle mocna, że przy pomocy gróźb i szantażu powstrzymuje swoich kamratów przed mówieniem prawdy - choćby o tym, gdzie szukać prochów generała? Nie wiemy, gdzie spoczywają te prochy, podczas gdy aleje "zasłużonych" w stolicy i w wielu innych polskich miastach pełne są złoconych nagrobków kolaborantów, którzy winni są zbrodni stanu, wysługiwania się wrogom Rzeczypospolitej Polskiej! Jak w tych warunkach prowadzić edukację historyczną dzieci i młodzieży, o którą się słusznie upomina minister kultury i dziedzictwa narodowego (program Patriotyzm Jutra)?
Droga generała była tak prosta i tak z ducha polska, że nawet wobec groźby śmierci nie chciał i nie potrafił jej maskować. Podczas przesłuchania przez UB w roku 1951 tak wyjaśnił misję organizacji "NIE(podległość)": "Jedynym celem organizacji było podtrzymanie ducha niepodległościowego w narodzie (...). Warunek rozwiązujący organizację w statucie przewidywał rozwiązanie tejże po odzyskaniu niepodległości". Podczas przesłuchania 11 listopada 1950 r., na pytanie o stosunek do Polski Ludowej oraz do Związku Sowieckiego, funkcjonariuszowi UB odpowiedział: "Mój stosunek do Polski Ludowej był wyczekujący, obliczony na zmiany. Liczyłem na szybkie nadejście tych zmian. Stosunek mój do Związku Sowieckiego był wrogi".
"Wyrok" na generała wydano "w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej". Czekamy, by prawdziwa Rzeczpospolita w godny sposób zakończyła sprawę. Bo na razie jest to niezabliźniona, krwawiąca rana. Pan prokurator żąda nowych dowodów w sprawie. Dowody są porażające, tylko trzeba je oglądać z perspektywy polskiej, a nie z perspektywy sowieckiego "prawa" obowiązującego w Polsce będącej wówczas sowieckim dominium. Co to znaczy, że generał został skazany na podstawie dekretu z 31 sierpnia 1944 roku ("o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy i zdrajców narodu polskiego"!). Przecież legalny rząd RP nigdy takiego dekretu nie wydał! To był akt napisany w warunkach wojny przez NKWD, podpisany przez jej agenta. Nie mógł mieć mocy prawnej ani w 1944 roku, ani w 1952 roku! Nawet jeśli uznamy, że tzw. rząd tymczasowy ze Stanisławem Mikołajczykiem miał prawo rządzić Polską, bo został uznany przez wolny świat, to mimo wszystko to uznanie nastąpiło dopiero 5 lipca 1945 roku!
W roku 1958 aparat Polski Ludowej umorzył śledztwo w sprawie generała z powodu braku dowodów winy. Uznano, że generał nie zabijał pepeerowców i członków ugrupowań lewicy. A cóż to za okoliczności łagodzące! Przecież lewica w realiach Polski sowieckiej nie była żadną lewicą (dogorywała we Wronkach i w podobnych miejscach), tylko kolaborancką żulią, wyhodowaną w okupowanej Polsce przez Związek Sowiecki. To byli ludzie winni zbrodni stanu w warunkach wojny i śmiertelnego zagrożenia niepodległego bytu Rzeczypospolitej Polskiej. Nie chcemy, by ostatnim głosem w sprawie generała było umorzenie, rehabilitacja itp. brednie. Nie chcemy, by późne sądy peerelowskie litowały się nad generałem (bo był już Okrągły Stół i powiały nowe wiatry) z powodu tego, że rzekomo nic nie robił, więc winny nie jest. To nie może być ostatnie słowo w sprawie! Chcemy, by głośno powiedziano, że generał został zamordowany przez funkcjonariuszy działających w imieniu Związku Sowieckiego w Polsce, bo walczył o niepodległy byt państwa polskiego. Tych, którzy mieli jakikolwiek związek ze sprawą, należy skazać za udział w grupie bandyckiej, wysługującej się obcemu państwu, wbrew interesom Rzeczypospolitej. Są starzy i trzeba być dla nich wyrozumiałym? Tuż po wojnie Francja skazała na karę śmierci bohatera spod Verdun, marszałka Filipa Petaine'a. Nie pomogły zasługi z I wojny światowej, nie pomógł wiek (miał wówczas 89 lat). Francja to kraj liberalny, ale nie w sprawach, które dotyczą racji stanu. Niezakończona sprawa generała "Nila" pokaże nam, czy już jesteśmy u siebie, w wolnej Rzeczypospolitej, czy ciągle jeszcze w korytarzu zabytkowego pałacu im. Stalina w Warszawie.
Piotr Szubarczyk
"Nasz Dziennik" 2007-02-24

Autor: wa