Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spóźniony finisz

Treść

Piłkarze Wisły Kraków zremisowali wczoraj na własnym stadionie z Tottenhamem Hotspur 1:1 (0:0) w rewanżowym meczu pierwszej rundy Pucharu UEFA. Dwa tygodnie temu w Londynie Anglicy wygrali 2:1 i oni awansowali do fazy grupowej rozgrywek. Mistrzom Polski pozostał niedosyt i żal po straconej szansie. Wiślacy rozpoczęli nerwowo. Świadomość stawki, wielka presja wpłynęła na jakość ich poczynań i musiało upłynąć sporo czasu, zanim złapali właściwy rytm gry. Swoje trzy grosze wtrącił rumuński arbiter Alexandru Dan Tudor, który podejmował szereg kontrowersyjnych decyzji, w ogromnej większości na korzyść Anglików. W 20. min krakowianie wreszcie przeprowadzili składną i groźną akcję - niestety, Mauro Cantoro z ostrego kąta uderzył fatalnie. Przez kolejne minuty na boisku trwała ostra walka, żadnej ze stron nie udawało się narzucić swoich warunków. Tudor robił, co mógł, by wyprowadzić mistrzów Polski z równowagi, ci na szczęście nie dawali się sprowokować. Tuż przed przerwą krakowianie zdecydowanie przyspieszyli i od razu pod bramką gości zrobiło się groźniej. W 44. min powinien paść gol - po pięknej akcji Wojciecha Łobodzińskiego z Radosławem Sobolewskim ten drugi znalazł się w sytuacji sam na sam z Heurelho Gomesem, ale górą był bramkarz Tottenhamu. Kilkadziesiąt sekund później w ogromnym zamieszaniu z kilku metrów uderzał Junior Diaz, ale wprost w Gomeza. Wynik się nie zmienił, ale dał nadzieję - przyciśnięci Anglicy się gubili. Wszyscy się spodziewali, że Wisła natrze na rywala z ogromną mocą już od początku drugiej połowy, tymczasem to goście zdominowali boiskowe wydarzenia. I to nie dlatego, że nagle zaczęli grać świetnie - to gospodarze stracili impet i pasję. Nagle. W 55. min jeszcze Mariusz Pawełek obronił uderzenie Luki Modricia, chwilę później był jednak bezradny, gdy naciskany Arkadiusz Głowacki wpakował piłkę do własnej bramki. 0:1! - i wiślacy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Kolejne minuty dla gości: idealne szanse mieli Didier Zokora i Darrent Bent, mylili się o centymetry. Wisła dopiero w końcówce odzyskała rytm i zaatakowała z pasją. W 80. min Gomes sparował na słupek "główkę" Pawła Brożka, ale trzy minuty później krakowski napastnik wspaniale wykorzystał sytuację sam na sam i wyrównał. W 87. min powinno być 2:1: Gomes odbił strzał Clebera, do piłki dopadł Brożek, ale z kilku metrów uderzył wprost w bramkarza gości. Jeszcze strzelał Marcelo - tuż nad poprzeczką, i chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni. Tottenham był wczoraj do pokonania - wiślakom zabrakło jednak wiary i przekonania, że to możliwe. Gdyby przez cały mecz zagrali tak jak w końcowych fragmentach obu połów - cieszyliby się z awansu. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-10-03

Autor: wa