Spotkania z dziedzictwem Narodu Polskiego
Treść
Z Jackiem Kalinowskim, dyrektorem Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca "Mazowsze" im. Tadeusza Sygietyńskiego rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Założone w 1948 roku przez Tadeusza Sygietyńskiego i Mirę Zimińską-Sygietyńską "Mazowsze" miało uchronić przed zatraceniem polski folklor i ukazać jego zróżnicowanie, bogactwo i piękno. Od dawna jednak repertuar zespołu wykroczył poza regionalizm. Czy "Mazowsze" dostosowywało przez lata swój styl i repertuar do potrzeb i oczekiwań publiczności?
- Ideą założenia zespołu było zebranie i ukazanie na scenie, a tym samym zachowanie dla następnych pokoleń folkloru Mazowsza. Takimi sztandarowymi regionami były: Łowicz, Kurpie i Opoczno. Regiony te w początkach funkcjonowania zespołu stanowiły podstawę programową, do dzisiaj zresztą przyśpiewki kurpiowskie obecne są w repertuarze. Zespół momentalnie stał się objawieniem dla polskiej publiczności. W niedługim czasie zyskał renomę na świecie. Wtedy też pojawiła się potrzeba prezentacji piękna nie tylko regionu mazowieckiego, ale możliwie największej liczby polskich regionów etnograficznych. Jednym z głównych założeń "Mazowsza" były tradycje ludowe, tańce, obrzędy, które mamy w swoim programie, podane szerokiemu odbiorcy krajowemu i zagranicznemu w formie artystycznej. Tak przedstawione stają się atrakcyjne dla każdego widza, nawet zagranicznego, który niekoniecznie musi rozumieć teksty piosenek. Polonia ma możliwość pełnego przeżywania naszych programów, lecz na inne narody najbardziej oddziałuje układ choreograficzny, stroje, ich kolory, i muzyka. Większość opracowań artystycznych zostało przygotowanych pod kierownictwem Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, które wraz z muzyką skomponowaną przede wszystkim przez profesora Tadeusza Sygietyńskiego dały w całości efekt niepowtarzalnego spotkania z dziedzictwem Narodu Polskiego.
Obecnie zajmujemy się aż czterdziestoma regionami. W zeszłym roku opracowany został nowy region, jakim jest Przeworsk. Nowe kostiumy i choreografia różnią się od tzw. mazowszańskiego charakteru, ale to jest Polska właśnie, różnorodna, ciekawa, a pod względem dorobku kulturowego fascynująca cały świat. W tym roku już pracujemy nad regionem hrubieszowskim. Prawdopodobnie skończymy go opracowywać - tj. przygotowywać stroje regionalne, miejscowe, już nierzadko zapomniane pieśni, piosenki i choreografię - z początkiem przyszłego roku.
Można powiedzieć, że "Mazowsze" to w pewnym sensie wizytówka Polski. Zespół jeździ ze swoim programem po całym świecie, wykonując nasze regionalne i narodowe pieśni oraz tańce ojczyste. Jak odbierany jest on w innych krajach?
- "Mazowsze" było nazywane ambasadorem kultury polskiej. Myślę, że tę rolę pełnimy do tej pory. Podam przykład. W ubiegłym roku tradycyjnie odbywał się w Warszawie konkurs chopinowski. Jego uczestnicy, głównie Japończycy, ale także Chińczycy czy Niemcy przyjechali nie tylko na konkurs. Dla nich obecność na koncercie "Mazowsza" stała się jednym z głównych punktów programu pobytu w Polsce. Jesteśmy dla nich "bukietem najpiękniejszych kwiatów z polskich pól i łąk" - jak nas nazwał ceniony krytyk azjatycki. Ci, którzy kochają Chopina, pragną bowiem dociec korzeni polskiej kultury, interesuje ich nasz folklor. Wszędzie tam, gdzie pokaże się na świecie zespół "Mazowsze", zachwyca bogactwem kostiumów, co jest spowodowane właśnie tą naszą dużą różnorodnością regionalną, niespotykaną w takim stopniu u innych narodów. Są więc wzruszenie, radość i owacje na stojąco. Podobnie zresztą jak w Polsce. W kraju jednak odbiór naszych programów jest pełny dzięki komunikacji językowej. Treści przekazywane w piosenkach, w tekstach, pogłębiają bowiem pozytywny odbiór artystyczny. Jest poza tym więź narodowa, emocjonalna. Nic piękniejszego nie może się dziać, kiedy nawiązany jest kontakt między nami a widownią.
Warto podkreślić, że zespół wykonuje również pieśni z kilkudziesięciu krajów świata w ich oryginalnych językach. Czy można pokusić się o stwierdzenie, że przekraczając granice językowe i kulturowe, stanowi on swoisty fenomen?
- Tak, to prawda. Wykonywanie pieśni w oryginalnym języku danego kraju pozwala nawiązać bliższy kontakt z widzem zagranicznym. W tradycji zespołu przyjęte jest, że wyjeżdżając na tournée zagraniczne, przygotowujemy przynajmniej jedną miejscową piosenkę, którą śpiewamy podczas koncertu w oryginalnym języku. W repertuarze mamy około 150 piosenek zagranicznych śpiewanych w blisko 40 językach, nawet w tak oryginalnych jak fiński, węgierski czy arabski. Jak jesteśmy gdzieś za granicą, np. w Portugalii czy Hiszpanii i śpiewamy po portugalsku "Ai que lindos olhos", "Tia Anica" czy popularną w Hiszpanii "Clavelitos", reakcja publiczności jest fantastyczna. Podobnie, gdy kolędujemy. Jeżeli śpiewamy "Cichą noc" po polsku, a później po niemiecku czy angielsku, zawsze na widowni wszyscy się przyłączają, pojawia się wzruszenie i owacje na stojąco. To są niepowtarzalne chwile. "Mazowsze" objechało już tyle krajów, że jego repertuar jest bardzo bogaty. Teraz uczymy się kolejnych piosenek zagranicznych, ponieważ "Mazowsze" zostało zaproszone na XX Jubileuszowy Narodowy Festiwal Tańca "Karmiel 2007" w Izraelu. Warto dodać, że w zeszłym roku wydaliśmy płytę poświęconą pieśniom z tych krajów, pt.: "Z piosenką przez świat". Pokazane jest tam bogactwo dziedzictwa nie tylko naszego, ale i światowego. Oprócz płyty przygotowaliśmy specjalny program dla polskiej publiczności, gdzie prezentujemy najpiękniejsze piosenki z całego świata. Najbliższy koncert "Z piosenką przez świat" będzie można zobaczyć 25 lutego w Filharmonii Opolskiej.
Ile osób pracuje w "Mazowszu"?
- Grupa artystyczna, czyli chór, balet i orkiestra to blisko sto osób. Ponadto w "Mazowszu" mamy kilkunastoosobową grupę techniczną - garderobianych, krawcowe, elektryków czy akustyków, zajmującą się przygotowaniem do koncertów, oraz administrację. W sumie ponad 140 etatów.
Czy często zmieniacie Państwo repertuar?
- Staramy się, żeby to bogactwo repertuaru "Mazowsza" było prezentowane w miarę równomiernie. Oznacza to, że mając czterdzieści regionów, staramy się w swoich programach przypominać te pozycje repertuaru, które już dawno nie były tańczone ani śpiewane. Na przykład w tej chwili, obrzędowy, zimowy układ choreograficzny "Kusoki świętokrzyskie" przypomina karnawałowe chodzenie po domach. Program ten nie był pokazywany przez ostatnich kilka lat. To jest to czerpanie z bogactwa repertuaru "Mazowsza". Dążymy do tego jednak, żeby wzbogacać dorobek, który zespół już posiada, o nowe regiony, nowe programy, takie jak wspomniany już Przeworsk - region opracowany artystycznie dzięki dotacjom z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na razie nie ma środków, żeby opracować większe, nowe programy i nowe stroje regionalne. Myślę, że z czasem uda nam się je zrobić przy zrozumieniu i wsparciu władz państwowych i samorządowych. "Mazowsze" jako instytucja jest finansowane przez samorząd województwa mazowieckiego.
Ile czasu zajmuje zespołowi przygotowanie nowego programu?
- Jeśli chodzi o przygotowanie kostiumów, jest to mozolna praca, ponieważ "Mazowsze" ma taką niepowtarzalną właściwość, że kostiumy są oryginalne. Nasi założyciele pierwsze kostiumy wyciągali ze skrzyń, jeżdżąc i szukając ich po wsiach. W tej chwili jest kłopot ze znalezieniem oryginalnego kostiumu, ale staramy się, korzystając z nowoczesnych technologii, odtwarzać je. Taki oryginalny kostium, np. damski, może ważyć do 14 kilogramów. Panie muszą w nim wykonać na scenie wszystkie swoje elementy taneczne, co nie jest łatwe. Gdy pojedziemy gdzieś w cieplejsze kraje, gdzie panuje temperatura 40-50 stopni Celsjusza w cieniu, ten strój zawsze musi być w pełnym komplecie. I taka jest właśnie specyfika "Mazowsza". Nie idziemy w kierunku lekkich kostiumów scenicznych, lecz stosujemy te ciężkie, autentyczne, z reguły wykonane z wełnianej tkaniny. Naszym mistrzem choreografii jest pan Witold Zapała, wychowanek Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, który pamięta pana profesora Tadeusza Sygietyńskiego. Dzięki niemu klimat i tradycje tamtego "Mazowsza" są zachowywane i kontynuowane.
W ubiegłym roku rozpoczęła się budowa "Matecznika-Mazowsze" - Europejskiego Centrum Promocji Kultury Regionalnej i Narodowej w podwarszawskim Karolinie-Otrębusach. Skąd zrodził się pomysł na budowę takiego centrum i jakie cele stawia ono przed sobą?
- Żeby zachować ideę "Mazowsza" i przekazać następnym pokoleniom nasze dziedzictwo narodowe, potrzebny jest instrument, który oprócz działalności stricte koncertowej zespołu pomoże tę misję wykonać. Taki pomysł zrodził się już kilkanaście lat temu. Obiekt liczy siedem tysięcy metrów kwadratowych. Znajdują się tam m.in. dwie sale baletu dla artystów "Mazowsza", sale chóru, orkiestry, sale warsztatowe. Obecnie zespół takich sal z prawdziwego zdarzenia, jakie tu powstają, niestety nie posiada. Funkcjonuje on i ćwiczy w salach, które od kilkudziesięciu lat traktowane były jako tymczasowe. W skład centrum wchodzi również karczma i zespół noclegowy, który ma służyć jako baza noclegowo-żywieniowa i warsztatowa do realizacji tych zadań, które przed nami stoją, a więc: edukacji, promocji dziedzictwa narodowego i integracji ludzi z lokalnych środowisk, Polonii, jak również innych narodów.
Najbliższy koncert "Mazowsza", 22 lutego br. w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie, pt. "Nikt, tylko Ty", który patronatem medialnym objął "Nasz Dziennik", dedykowany jest Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej, współzałożycielce i wieloletniej dyrektor "Mazowsza". Czy ten koncert będzie inny niż wszystkie?
- Ten koncert wyróżnia się na tle innych, ponieważ chcemy w nim pamiętać o naszych założycielach, zarówno o panu profesorze Tadeuszu Sygietyńskim, jak i pani Mirze Zimińskiej-Sygietyńskiej. Pan Tadeusz zmarł 19 maja 1955 roku i od tego czasu samodzielnie do 1997 roku zespół prowadziła pani Mira. Jej artyzm, osobowość zostały w zespole zachowane. Chcemy oddać jej hołd, pamiętając o jej zasługach dla zespołu, na który w sposób szczególny oddziaływała. I ten koncert właśnie tym różni się od innych.
Co znajdzie się w programie tego koncertu?
- Będzie śpiewana na pewno piosenka "Nikt, tylko ty", którą specjalnie dla pani Miry napisał Marian Hemar. Zaśpiewa ją nasza solistka Alicja Rzymkowska. Chcemy także pokazać nowe regiony. Zawsze, gdy odtwarzamy z naszych zasobów programowych jakieś regiony, staramy się, żeby przywrócone do programu bieżącego, miały inaugurację na takim właśnie koncercie. W programie znajdą się także Polonez i Mazur, które to powróciły do repertuaru. Zostaną zaprezentowane nowe stroje - kontusze szlacheckie. Polonez w kontuszach powinien zwrócić szczególne zainteresowanie naszej publiczności.
Jak często "Mazowsze" koncertuje w kraju i za granicą? Czy oprócz koncertu "Nikt, tylko Ty" planują już Państwo inne występy?
- Tradycją jest, że "Mazowsze" swoje koncerty galowe organizuje w największych salach świata. W Warszawie koncertujemy dość regularnie. Najbardziej prestiżowe koncerty organizowane są przede wszystkim w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej i Sali Kongresowej. W tej chwili trwają rozmowy z dyrekcją Teatru Wielkiego, żeby następny koncert "Mazowsza" w Operze Narodowej odbył się w czerwcu. Bez względu na przebieg rozmów w Teatrze Wielkim wystąpimy jesienią tego roku. Natomiast w maju planujemy w Sali Kongresowej koncert, który będzie hołdem dla Stanisława Jopka. Jeżeli chodzi o wyjazdy, ubiegły sezon artystyczny udało nam się zamknąć w liczbie 120 koncertów, w tym jedna trzecia z nich odbyła się za granicą, dwie trzecie w kraju. W marcu br. szykuje się nam wyjazd do Francji, natomiast w lipcu jedziemy do Izraela na festiwal zespołów ludowych.
W następnym roku minie 60. rocznica powstania zespołu. Czy planuje Pan uczcić to święto szczególnym koncertem "Mazowsza"?
- W tej chwili przygotowujemy się do założenia komitetu honorowego obchodów sześćdziesięciolecia "Mazowsza". Zostanie wtedy przyjęty oficjalny program na 2008 rok, który dla nas będzie naprawdę szczególnym rokiem. Oprócz sześćdziesięciolecia zespołu, który został powołany 8 listopada 1948 roku, będzie również w przyszłym roku obchodzona 58. rocznica pierwszego koncertu "Mazowsza", który został wykonany w Teatrze Polskim 6 listopada 1950 roku. W 2008 roku oddamy - mam nadzieję - cały kompleks nowego centrum i będziemy mogli rozpocząć w nim już normalną pracę. Chcemy tutaj zaprosić z koncertami najlepsze zespoły z Europy.
W czym tkwi niezwykłość "Mazowsza" na tle innych polskich zespołów folklorystycznych?
- Wspominałem już wcześniej o oryginalności. Dążymy wciąż do tego, żeby kostiumy były oryginalne, czym różnimy się od większości zespołów zawodowych na świecie. Do tego dochodzi to, co charakterystyczne dla "Mazowsza" i jego artystów: pastelowe brzmienie, świeżość, wystylizowane tańce i śpiewy, mające właśnie "mazowszański" charakter, i najzdolniejsza polska młodzież - to jest ta niepowtarzalność.
Jaki jest odbiór Państwa koncertów przez młodzież?
- Niedawno Gimnazjum nr 3 w Pruszkowie przyjęło imię pani Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej. W ramach przygotowania się do przyjęcia patrona komitet rodzicielski i dyrekcja szkoły zdecydowali się w zeszłym roku zabrać wszystkich uczniów szkoły na koncert "Mazowsza". Rozmawiałem przed koncertem z uczniami. W pierwszych kontaktach część z tych młodych ludzi nawet nie wiedziała o istnieniu "Mazowsza", część pojmowała zespół jako relikt przeszłości, nieprzystający do ich gustu muzycznego. Po koncercie jednak, który się odbył w Sali Kongresowej, ich oceny diametralnie się zmieniły. Nie spodziewali się, że te tańce są tak piękne, tak ciekawe. Nie spodziewali się, że to, co najciekawsze w polskiej muzyce, to, czym ich zachwycają najpopularniejsi polscy artyści, ma swoje korzenie w polskiej muzyce narodowej i regionalnej, a "Mazowsze" i jego artyści są samą esencją piękna Polski. Po koncercie wszyscy byli bardzo wzruszeni. I na tym polega właśnie nasza misja i działalność. Chcemy przekazywać następnym pokoleniom naszą narodową tradycję, uświadamiać ich, że to jest nasze, nie nabyte, że te tańce, śpiewy przetrwały wieki i możemy być tylko z nich dumni.
Dziękuję Panu za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-02-20
Autor: wa