Spotkać Boga, ale tak naprawdę...
Treść
„Poznałem wielu wierzących, którzy mają pewność, że spotkali w swoim życiu Boga i spotkałem niewielu atestów, którzy mają pewność, że Boga nie ma”. To słowa ojca Leona Knabita nieco sparafrazowane. Ciekawe. Spotkać Boga, ale tak naprawdę…
Wiara w formie wiedzy o doktrynie, wiara wyuczona czy zapamiętana w ramach szkolnej katechezy do sprawdzianu z tzw. „Małego katechizmu”, nie jest jeszcze wiarą żywą, czyli relacją z Bogiem. Czy w ogóle mamy prawo mówić wówczas o wierze sensu stricto? Myślę, że można skrupulatnie praktykować katolickie zwyczaje, tradycje, nawyki bez wewnętrznego utożsamienia się z ich znaczeniem. Nierzadko w pobliżu kościoła spotykają się tzw. „wierzący niepraktykujący” z „praktykującymi niewierzącymi”. I tak, ci pierwsi po przyjęciu kolejnego sakramentu i wielkanocnej święconce wolą do tego kościoła za szybko nie wracać, a ci drudzy czasami najlepiej czują się w pierwszych ławkach blisko ołtarza, tyle że blisko ciałem, ale duchem niekoniecznie. Wiara pewnie nie powinna podlegać czyjejś subiektywnej ocenie, ale takie miewam nieraz wrażenie.
Papież Benedykt XVI w czasie homilii otwierającej swój pontyfikat mówił o „potrzebie odnalezienia drogi wiary, aby ukazać coraz wyraźniej radość i odnowiony entuzjazm spotkania z Chrystusem” (2005). No właśnie, wiara jako spotkanie z Jezusem?! Papież dostrzegł już wtedy bardzo silny kryzys wiary. Ogłaszając Rok Wiary w Kościele napisał ciekawe zdanie: „Zdarza się dość często, że chrześcijanie bardziej troszczą się o konsekwencje społeczne, kulturowe i polityczne swego zaangażowania, myśląc nadal o wierze jako oczywistej przesłance życia wspólnego. W rzeczywistości, założenie to nie jest już nie tylko tak oczywiste, ale często bywa wręcz negowane. Podczas gdy w przeszłości można było rozpoznać jednorodną tkankę kulturową, powszechnie akceptowaną (…), to obecnie wydaje się, że w znacznej części społeczeństwa już tak nie jest, z powodu głębokiego kryzysu wiary, który dotknął wielu ludzi” (2016).
Zatem jak spotkać Jezusa? Jak zbudować osobową relację z Bogiem? A może to Bóg szuka nas pierwszy, a my możemy jedynie pozwolić Mu się odnaleźć, odpowiedzieć na Jego głos? Jak ludzie Biblii przeżywali spotkania z Jezusem? Dla niektórych stały się przecież początkiem nowego życia.
W odpowiedzi na te pytanie może nam pomóc ojciec Augustyn Jankowski OSB – mnich, biblista i redaktor Biblii Tysiąclecia. Ojciec Augustyn swoją książką Dwadzieścia dialogów Jezusa pokazuje wiarę jako więź człowieka z Bogiem – więź bardzo realną, indywidualną, dynamiczną i nadprzyrodzoną.
Autor już we wstępie intryguje czytelnika tematem reakcji ludzi Biblii na osobę Jezusa. Te reakcje są tak różnorodne, jak różnorodni są ludzie. Dla ojca Augustyna początkiem wiary człowieka w Boga jest zawsze osobiste spotkanie z Nim, którego najlepszym wyrazem jest dialog. Choć nie brak biblijnych świadectw, w których samo spojrzenie Jezusa czy Jego dotyk poruszał wewnętrznie ludzi, to przede wszystkim Jezus rozmawia z człowiekiem. Te rozmowy – zdaniem ojca Augustyna – potwierdzają, iż relacja z Jezusem zawsze wyrasta z osobistego kontaktu, dialogu, który w wymiarze duchowym może przyjmować różne formy.
Sam tytuł książki, Dwadzieścia dialogów Jezusa, właściwie określa jej treść. Ojciec Augustyn opisuje wybrane rozmowy postaci biblijnych z Jezusem, m.in. św. Piotra, Nikodema, Samarytanki, Zacheusza, Marii Magdaleny, św. Pawła czy Maryi. Wszystkie rozmowy mają wspólny mianownik – słowa Jezusa posiadają moc jakiegoś szczególnego, wewnętrznego poruszenia człowieka. Co ciekawe, nie wszystkie skutkują jakimś natychmiastowym nawróceniem, uznaniem boskości Chrystusa czy przyjęciem chrześcijaństwa, co pokazuje m.in. dialog Jezusa z Piłatem, z bogatym młodzieńcem czy z niektórymi kandydatami na uczniów Mistrza z Nazaretu. Ta różnorodność reakcji ludzi Biblii na Jezusa, która nie zawsze powoduje przyjęcie przez nich prawdy o Jezusie jako Synu Boga i Mesjaszu – jak pokazuje Autor – potwierdza ich absolutną wolność. Wolność myśli, słów czy wyborów. Jezus w rozmowie z drugą osobą nigdy nie narzuca swojego zdania, nie jest nachalny, niecierpliwy i nie ignoruje argumentów adwersarza. Jednocześnie nie sposób nie zwrócić uwagi na obecność czynnika nadprzyrodzonego w rozmowie z Jezusem. Nieraz już samo spotkanie z Nim, nawet bez wymiany słów, powoduje niezwykłe reakcje człowieka. Może dlatego, że dialog z Jezusem ma w sobie nie tylko wymiar ludzki, ale też Boski.
Ojciec Augustyn w Dwudziestu dialogach Jezusa zastosował bardzo ciekawą kompozycję samego tekstu. Każdy dialog (z Maryją, św. Piotrem, Piłatem i in.) rozpoczyna się od cytatu z Pisma Świętego, relacjonującego szczegółowo rozmowę Jezusa z daną osobą. Potem pojawia się krótka egzegeza biblijna – jak przystało na ojca Augustyna, bardzo zrozumiała i obrazowa. Następnie Autor formułuje rodzaj puenty – przesłania dla czytelnika, przez co lektura każdego dialogu pobudza do refleksji. O. Jankowski tak konkluduje dialogi, by czytelnik mógł niejako wcielić się w daną postać biblijną i wejść w podobny, choć już własny, dialog z Jezusem. Konstrukcja dzieła oraz jego treść pozwalają również na wykorzystanie książki do praktyki medytacji chrześcijańskiej, lectio divina czy modlitwy osobistej.
W książce można znaleźć również wiele ciekawostek biblijnych. Myślę, że niektóre analizy egzegetyczne czy interpretacje spotkamy być może nawet po raz pierwszy. Nie zdradzając szczegółów, z szacunku do potencjalnego Czytelnika, wspomnę o niektórych z nich w formie pytań. Ciekawość nich dodatkowo pobudzi do lektury.
I tak:
- Dlaczego Jezus nazywa św. Piotra „szatanem”? Czy godzi się tak mówić do pierwszego papieża?
- Gest obmywania nóg wykonywali niewolnicy względem swoich panów. Dlaczego wykonuje go Jezus i zachęca do tego swoich uczniów?
- Co tak ważnego wydarzyło się w życiu Natanaela pod drzewem figowym? Dlaczego słowa Jezusa do Natanaela: Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym (J 1,48), wywołały w Natanaelu tak silne poruszenie serca?
- Czemu Jezus tak szorstko traktuję Maryję w Kanie Galilejskiej? Dlaczego w pierwszej chwili wydaje się nie respektować Jej prośby? Dlaczego zwraca się do Maryi tak oficjalnym zwrotem „Niewiasto” zamiast zwykłym „mamo” czy „matko”?
- Dlaczego Nikodem przychodzi do Jezusa akurat w nocy? Jak Jezus wykorzystał porę dnia do bardzo obrazowej katechezy o chrzcie świętym?
- Dlaczego w Kościele zrobiło się tyle zamieszania wokół identyfikacji Marii Magdaleny? Dlaczego ikona św. Marii Magdaleny Fra Angelico („Pan obiema rękami odpycha od siebie Magdalenę, która na klęczkach pochylona na darmo wyciąga ręce w Jego stronę”) tak naprawdę wyrządza wielką krzywdę tej Świętej?
- Czy ilość aniołów obecnych w poranek Zmartwychwstania przy grobie Jezusa ma jakieś istotne znaczenie?
- Czy potrójne pytanie zadane św. Piotrowi przez Jezusa: Czy miłujesz Mnie? posługuje się w języku oryginalnym jednym i tym samym czasownikiem „kochać”?
Na koniec, zachęcając do lektury Dwudziestu dialogów Jezusa pozwolę sobie zacytować kilka myśli ojca Augustyna z tej książki:
Przypatrzymy się, jak poszczególni ludzie na tej drodze rozmaicie reagowali na Jezusa, przeważnie odkrywali powoli Jego tajemnicę i Jego wymagania. My też mamy Go na swój sposób ciągle odkrywać, mimo że od dziecka należąc do Niego już Go przecież jakoś znamy. Tu jednak nie wystarczy pewna ilość katechizmowych prawd o Nim. Więź nasza z Nim ma być egzystencjalna, widoczna w naszym życiu. Ciągle więc na nowo mamy zadawać Mu Pawłowe pytanie: Co mam czynić, Panie? (Dz 22,10) (ze wstępu).
(…) człowiek przez Boga wybrany, jeśli zaczyna myśleć naturalistycznie i „poprawiać Pana Boga”, przechodzi tym samym do obozu Bożych przeciwników jako zawada dla rozwoju planu Bożego (Dialog ze św. Piotrem).
Wniosek zaś ascetyczny dla nas – to bezdyskusyjna uległość w naszym życiu programowi Pana, nawet jeśli na razie jest on niezrozumiały. Na takiej bowiem drodze dochodzi do pełni chrześcijańska nadzieja (Dialog ze św. Piotrem).
Dla wywołania aktu prawdziwej wiary nie wystarcza samo świadectwo innych, lecz niezbędna jest oparta na przekonaniu osobista zgoda na objawioną prawdę Bożą (Dialog z Samarytanką).
(…) odsłonięcie pod wpływem światła Bożego poplątanych dróg życiowych lub zranień wewnętrznych wywołuje u szlachetnych, a wdzięcznych osób, samorzutną potrzebę dzielenia się z drugimi swoim szczęściem, że wreszcie się Go znalazło, a tym samym – świadectwa o Nim (Dialog z Samarytanką).
Z tego dialogu dowiadujemy się dla pożytku naszej praktyki modlitewnej: o trudnej Bożej pedagogii w tej dziedzinie wobec nas, a z naszej strony – o potrzebie wytrwałości w modlitwie: upartej, pokornej i ufnej (Dialog z Samarytanką).
Ostatnie zdanie syntetyczne o posłannictwie Syna Człowieczego jest nadal aktualne. Odnosi się ono zawsze i wszędzie do Jego [Jezusa] starania o wszystkich zagubionych, a więc i o dzisiejszych na różny sposób zabłąkanych, w których ma ożywić nadzieję zbawienia mimo wszystko. Jezus Chrystus – wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (Hbr 13,8) zawsze pragnie odszukać nawet to, co zginęło (Dialog z Zacheuszem).
Źródło: ps-po.pl, 17 lutego 2017
Autor: mj