Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spór z rosyjskim gigantem

Treść

Dwa największe niemieckie koncerny energetyczne, RWE oraz E.ON, pozostają w sporze prawnym z rosyjskim Gazpromem. Poszło o ceny gazu. Niemieckie firmy żądają, żeby Rosjanie zgodzili się na renegocjację umowy długoterminowej, ale ci nie chcą nawet o tym słyszeć.
Rosjanie podpierają się dokumentami, w których cena gazu jest uzależniona m.in. od ceny ropy. Gazprom umiejętnie wykorzystał obawy europejskich przywódców związane z rosnącym zapotrzebowaniem państw Unii Europejskiej na gaz ziemny i ze wszystkimi podpisał znakomite dla siebie umowy na dostawy tego surowca. Niemcy szybko zorientowali się, że rosnące ceny ropy na światowych rynkach oraz coraz większe dostawy gazu skroplonego do Europy powodują niekorzystny dla odbiorców rosyjskiego gazu wzrost różnicy pomiędzy cenami uzgodnionymi w tych kontraktach a cenami na wolnym rynku.
Jak informują media, koncern RWE złożył w sądzie arbitrażowym wniosek o arbitraż w kwestii renegocjacji cen gazu dostarczanego przez Gazprom. Należąca do RWE czeska spółka RWE Transgas od miesięcy próbuje porozumieć się w tej kwestii z rosyjskim gigantem. Bezskutecznie. RWE domaga się, aby część zakontraktowanego w Rosji gazu sprzedawana była po cenach wolnorynkowych. Wyższe ceny rosyjskiego gazu doprowadziły już do spadku zysku RWE Transgas w 2010 r. o 36 proc. w porównaniu z rokiem 2009. Szef zarządu RWE Juergen Grossmann nie potwierdził bezpośrednio skierowania sprawy do międzynarodowego arbitrażu, ale zaznaczył, że ceny gazu sprowadzanego od Gazpromu muszą zostać zmienione. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prasowy koncernu RWE Annet Urbaczka potwierdziła fakt zaangażowania arbitrażu. - To nie jest żadna kłótnia gazowa, jedynie prowadzimy z Gazpromem normalne negocjacje na temat cen dostarczanego przez nich produktu - zastrzegła Urbaczka.
Także koncern energetyczny E.ON prowadzi spór cenowy z rosyjskim dostawcą gazu ziemnego. Powód jest ten sam i tak samo próby porozumienia nie przyniosły efektów. Niemieckie media informowały nawet, że Berlin w zamian za renegocjację umowy gazowej proponował Gazpromowi udziały w swoim rynku elektryfikacyjnym. Moskwa ofertę odrzuciła. Inną niemiecką ofertą miała być propozycja, aby E.ON wszedł w interes budowy gazociągu South Stream, zakupując 15 procent udziałów. Także ten pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem drugiej strony.
W końcu, jak potwierdziło biuro prasowe niemieckiego koncernu, sprawa ewentualnej renegocjacji cen gazu z Gazpromem trafiła pod międzynarodowy arbitraż. Jednak ani zarząd koncernu E.ON, ani zarząd Gazpromu nie komentują tych informacji. Spółka-córka E.ON-u, firma Ruhrgas z Essen, w okresie gdy na światowych rynkach brakowało gazu, podpisała umowę z Gazpromem na dostawy tego surowca aż do roku 2036. W tym roku - jak wynika z raportu ekonomicznego koncernu - w branży gazowej E.ON (m.in. ze względu na zawyżone ceny gazu) przewiduje straty w wysokości około miliarda euro.
Oba niemieckie koncerny nadal zapewniają, że wzajemna współpraca z Gazpromem układa się znakomicie, a spór o ceny jest tylko chwilowym kryzysem. Także przedstawiciele Gazpromu niechętnie oficjalnie mówią o cenowym sporze, bo ich główny strategiczny cel jest powszechnie znany - zwiększyć udział w niemieckim rynku gazowo-energetycznym, a później rozszerzyć tę ofensywę na inne kraje Europy.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2011-08-16

Autor: jc