Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spór o przewoźnika

Treść

Działanie na szkodę Miejskiego Zakładu Komunikacji zarzuca władzom Grudziądza "Solidarność" regionu toruńsko-włocławskiego. Zdaniem związkowców, poprzez podejmowanie pochopnych decyzji doszło do anulowania długoletniej umowy z MZK, która zapewniała firmie stabilność i rozwój, a strategiczne linie w mieście trafiły w ręce prywatnego przewoźnika. "Solidarność" nie wyklucza, że poprosi prokuraturę o zbadanie sprawy. Tymczasem przedstawiciele władz Grudziądza twierdzą, że nie było innego wyjścia.

Sprawy MZK wydawały się iść w dobrym kierunku, kiedy trzy lata temu poprzedni prezydent Grudziądza zawarł ze spółką 10-letni kontrakt. Miejski Zakład Komunikacji powiększył liczbę pojazdów, zakupując małe autobusy. Po ostatniej zmianie władz miasta powstały pomysły podzielenia spółki na przedsiębiorstwa przewozu tramwajami i autobusami. - Argumentacja właściciela i prezydenta miasta była taka, że jeśli tego nie uczynimy, to nie dostaniemy unijnych dotacji, o które miasto wystąpiło na modernizację trakcji tramwajowej - powiedział nam Krzysztof Brzeski, członek zarządu NSZZ "Solidarność" regionu toruńsko-włocławskiego. Okazało się jednak, że informacje o wymaganym rozdziale spółki nie są prawdziwe i podział nie nastąpił. Zrealizowany został jednak inny pomysł - MZK sprzedał małe autobusy, które miały wzmocnić konkurencję wobec niewielkich prywatnych przewoźników. Ponadto spółce odebrano emisję i sprzedaż biletów, którą przejęło miasto. Rozpisany został też przetarg, którego - zdaniem związków - w ogóle nie powinno być. Jednak stało się to po opinii kancelarii prawnej obsługującej miasto, która podała w wątpliwość legalność długookresowej umowy zawartej z MZK. Mimo zapewnień władz miasta, że MZK jest gotowy, by stanąć do przetargu, kontrakt na 10-letnią obsługę 42 procent linii w mieście wygrał prywatny przewoźnik. Jednym z kryteriów przetargu była cena tzw. wozokilometra. Jak zauważają związkowcy, trudno jednoznacznie przesądzić, czy nie było tak, że w czasie trwania postępowania przetargowego rada miasta na wniosek prezydenta podniosła ceny biletów z uwagi na "wzrost kosztów wewnętrznych MZK".
"Nie można zgodzić się na trwonienie publicznych pieniędzy poprzez takie przeprowadzenie i rozstrzyganie przetargu, który w efekcie powoduje płacenie wyższych stawek za tzw. wozokilometr nowemu podmiotowi prywatnemu niż dotychczasowemu przewoźnikowi. Wszystkie te kroki burzą z trudem podtrzymywany pokój społeczny i prowadzą do zwolnień grupowych pracowników" - napisali w swoim stanowisku członkowie prezydium zarządu NSZZ "Solidarność" regionu toruńsko-włocławskiego. Jak twierdzą związkowcy, Miejski Zakład Komunikacji musiał zwolnić 50 osób, a spółka ponieść koszty odpraw.
W tej sytuacji "Solidarność" po raz kolejny zaapelowała do władz miasta o zaprzestanie prowadzenia takiej polityki, tym bardziej że komisja orzekająca przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej uniewinniła poprzedniego prezydenta miasta i oczyściła z zarzutów udzielenia zamówienia publicznego na świadczenie usług przewozowych wykonawcy, który nie został wybrany w trybie przetargu na okres dłuższy niż przewidziany w przepisach o zamówieniach publicznych. - Okazuje się, że można było zawrzeć długoletnią umowę z MZK, a obecny prezydent wyraźnie pospieszył się ze swoimi decyzjami. Naszym zdaniem, takie działania nieuchronnie prowadzą do likwidacji tej firmy - dodał Brzeski. Związkowcy zastanawiają się teraz, czy władze miasta wstrzymają się z rozpisywaniem kolejnych przetargów. "Solidarność" podkreśla, że odebranie MZK głównych linii powoduje, że planowany na ten rok budżet firmy trzeba poważnie zmodyfikować. - MZK musi działać na rynku, ale jeżeli jest on podcinany przez właściciela, to nie dziwi fakt, że wśród załogi pojawiają się obawy o przyszłość - dodał Brzeski. Związkowcy podkreślają także, że jeżeli przetarg wygrała firma oferująca najniższą cenę za usługi, to mieszkańcy miasta powinni ten fakt odczuć. Tak się jednak nie stało, gdyż jednolite dla przewoźników ceny usług komunikacyjnych ustalane są przez radę miasta.
Sprawa MZK budzi wątpliwości związkowców z "Solidarności", którzy poważnie rozważają skierowanie sprawy do prokuratury - taki wniosek jest już przygotowywany.
Zarzuty "Solidarności" odpiera Anna Patyk, rzecznik grudziądzkiego ratusza, która zauważyła, że nieprawidłowości przy zawarciu długoletniej umowy z MZK potwierdził prezes Urzędu Zamówień Publicznych i prezydent miasta nie miał innego wyboru, jak ogłosić przetarg. Jak zauważyła, konkurs na obsługę 42 procent linii (cztery główne linie autobusowe, które przebiegają na obszarze grudziądzkich osiedli) miał bardzo wysokie wymagania techniczne - chodziło o redukcję hałasu, względy ekonomiczne i wysoki komfort dla pasażerów. - O następnych przetargach się myśli, ale bardzo chcielibyśmy, by spółka grudziądzka miała równe szanse z innymi spółkami. Nie możemy obniżać standardów, dlatego czekamy na MZK, dajemy czas, by się wzmocniło, przygotowało do przetargów - dodała. Patyk zaznaczyła, że nikt nie ma zamiaru niszczyć MZK lub też działać na jej niekorzyść, gdyż stanowi ona majątek miejski. Przyznała, że celem działań władz miasta nie jest firma, ale komfort mieszkańców.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2009-03-11

Autor: wa