Spór o dziennikarstwo śledcze
Treść
Zarzuty, jakie skierowała w liście otwartym grupa dziennikarzy pod adresem  oświadczenia Rady Etyki Mediów, w którym wyrażono m.in. uwagi na temat  publikacji Anny Marszałek i Bertolda Kittela o rzekomych nieprawidłowościach w  Ministerstwie Obrony Narodowej za czasów wiceministra Romualda Szeremietiewa, są  zdaniem jej kierownictwa nieuzasadnione. W opinii Magdaleny Bajer,  przewodniczącej REM, jego celem była krytyka kondycji moralnej dziennikarstwa  śledczego, które nie poczuwa się do odpowiedzialności za krzywdę wyrządzoną  Romualdowi Szeremietiewowi, byłemu wiceministrowi obrony.
Pod listem  otwartym dziennikarzy Wojciecha Czuchnowskiego z "Gazety Wyborczej" i Roberta  Zielińskiego z "Dziennika", zamieszczonym na stronach internetowych miesięcznika  "Press", podpisało się około 50 dziennikarzy. Potępia się w nim stanowisko Rady  Etyki Mediów w sprawie opublikowanego na łamach "Rzeczpospolitej" tekstu Anny  Marszałek i Bertolda Kittela "Kasjer z Ministerstwa Obrony" z 2001 r., w którym  opisywano domniemane nieprawidłowości w resorcie obrony za czasów wiceministra  Romualda Szeremietiewa.
Jakiś czas po tej publikacji wiceszef MON miał  postawione przez prokuraturę zarzuty korupcyjne, z których po uciążliwych  wieloletnich procesach został oczyszczony. REM, biorąc to pod uwagę, uznała, że  doszło do "kompromitacji dziennikarstwa śledczego w Polsce", i wydała  oświadczenie, w którym apeluje do dziennikarzy m.in. o "rzetelność i obiektywizm  w przedstawianiu faktów". Oliwy do ognia dolał Maciej Iłowiecki,  wiceprzewodniczący REM, który wyraził przypuszczenie, że za sprawą mogła stać  "robota służb". 
Czuchnowski i Zieliński w swoim liście wyrażają oburzenie  stanowiskiem REM z 26 sierpnia br., która "powołana jest m.in. do pilnowania,  czy przestrzegane są w Polsce standardy prawa prasowego". "Tymczasem po raz  kolejny w ciągu ostatnich lat potępia dziennikarzy, nie dochowując podstawowej  zasady tego prawa, jaką jest wysłuchanie drugiej strony" - czytamy w piśmie z 28  sierpnia. Ponadto autorzy listu twierdzą, że REM jest instytucją samozwańczą i  postulują konieczność powołania nowego gremium, które będzie zabierało głos w  kwestiach etyki dziennikarskiej. Stanowisko to podziela Izba Wydawców Prasy,  której prezes - Wiesław Podkański z Axel Springer Polska, również podpisał się  pod apelem dziennikarzy. 
Wojciech Reszczyński, publicysta, były wiceprezes  Informacyjnej Agencji Radiowej Polskiego Radia, przyznaje, że nie jest wprawdzie  sympatykiem REM, ale nigdy by się nie podpisał pod powyższym protestem  dziennikarzy. - Po pierwsze dlatego, że merytorycznie nie mają oni racji. Rada  słusznie stwierdziła, że Romuald Szeremietiew został zaszczuty przez media,  stracił osiem lat życia na szukanie prawdy oraz w kluczowym momencie swojej  kariery zawodowej został wyeliminowany przez dziennikarskie oskarżenia. Po  drugie, na tej liście są nazwiska ludzi, co do których mam poważne wątpliwości,  jeśli chodzi o ich moralną czystość. Innymi słowy, te osoby mogą się podpisywać  pod każdą listą w momencie, kiedy przejdą proces lustracji - zaznacza  Reszczyński, nie podając jednak konkretnych nazwisk. Choć nie ma na to dowodów,  nie wyklucza, że artykuły na temat Szeremietiewa mogły powstać z inspiracji  tajnych służb. - Możliwe, że stały za tym tajne służby i dziennikarze mają od  nich informacje. Niech nie udają, że są tak wybitni, iż zdobywają je sami -  wyraża swoją opinię. 
Również sam Szeremietiew nie widzi niczego wyjątkowego  w oświadczeniu REM. - Protest jest dziwaczny. Jeżeli przyjrzymy się stanowisku,  które REM sformułowała, ono było bardzo eleganckie i ostrożne. Owszem, wskazano  jako przykład tę dwójkę, która kiedyś mnie opisywała jako łapownika, ale  jednocześnie Rada zaapelowała, że trzeba uważać, żeby dziennikarze czegoś  pochopnie nie robili, bo to kompromituje formułę tego, co się nazywa  dziennikarstwem śledczym - mówi były wiceminister.
Magdalena Bajer stanowczo  podtrzymuje wcześniejsze stanowisko w sprawie artykułów Kittela i Marszałek. -  Skrytykowaliśmy stanowczo dziennikarzy śledczych, którzy - powiedzmy - popełnili  błąd, w wyniku czego pan Szeremietiew był oskarżony i poniósł wszystkie tego  konsekwencje. Siedem lat trwały procesy i kiedy został uniewinniony, nawet go  nie przeprosili. W całej rozciągłości podtrzymuję więc to oświadczenie REM -  podkreśla Bajer. - Tu nie ma żadnej "drugiej strony" - oni się skompromitowali.  Nie mówię, że mieli złą wolę - prawdopodobnie dobrą - natomiast jeżeli się  okazało, że ich przekonanie było błędne, a wyrazili je w kilkudziesięciu  wypowiedziach prasowych, wtedy należało przeprosić - odpowiada przewodnicząca na  zarzuty grupy protestujących dziennikarzy. W jej opinii, tzw. sprawa  Szeremietiewa wydaje się bardzo niepokojącym sygnałem co do kondycji  dziennikarstwa śledczego. - Każda kompromitacja dziennikarzy śledczych jest  bardzo niedobra i niepożądana społecznie - podkreśla Bajer.
Z kolei jak  poinformował serwis press. pl, Marszałek i Kittel zapowiadają wytoczenie REM  procesu o naruszenie dóbr osobistych oraz wydanie specjalnego oświadczenia w tej  sprawie, bo - ich zdaniem - nie było merytorycznych podstaw, aby wydać takie  oświadczenie. Jak argumentowali, nieupoważnione jest "stawianie znaku równości  między artykułem a śledztwem i procesem".
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-09-07
Autor: wa
 
                    