Sponiewierana pamięć Filipa Adwenta
Treść
Na liście największych "obiboków" w Parlamencie Europejskim wnikliwa grupa badawcza z Uniwersytetu Wrocławskiego, pracująca pod kierunkiem dr Marzeny Cichosz, umieściła m.in. nazwisko nieżyjącego od czterech lat Filipa Adwenta. Raport z badań został entuzjastycznie opisany w artykule "Rzeczpospolitej" pt. "Cenzurki dla europosłów". - To znieważenie pamięci zmarłego posła, który w dodatku w czasie prac parlamentarnych wykazał się ogromną pracowitością oraz wybitnym przygotowaniem do dobrego wypełniania obowiązków poselskich - komentuje Witold Tomczak, poseł do PE.
Artykuł w "Rzeczpospolitej" (nr 124/2009) relacjonuje dokonania badawcze młodych adeptów politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Przygotowali oni zestawienie aktywności europarlamentarzystów w okresie 5-letniej kadencji. Na liście "obiboków" znalazło się m.in. nazwisko Filipa Adwenta. Kto za to przeprosi?
Nie trzeba przypominać, że Filip Adwent, europoseł z Podkarpacia, zmarł w wyniku ran odniesionych w wypadku samochodowym, do jakiego doszło przed czterema laty koło Grójca. Na miejscu zginęli wówczas jego 19-letnia córka Maria i 85-letni ojciec Stanisław. Poseł oraz jego matka Hanna zmarli w wyniku odniesionych obrażeń osiem dni później.
W rankingu wzięto pod uwagę funkcje posłów w komisjach PE, a także aktywność na forum europarlamentu (przedstawienie sprawozdań i branie udziału w debatach) oraz udział w delegacjach.
W Instytucie Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego nikt nie odważył się z nami na ten temat rozmawiać. - Widocznie to jakaś pomyłka - usłyszeliśmy tylko w sekretariacie Instytutu.
Z kolei redakcja "Rzeczypospolitej" odesłała nas do autora artykułu, Jarosława Kałuckiego. Ten tłumaczy, iż korzystał z danych Instytutu Politologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Redaktor powołuje się na argumentację grupy studentów, którzy opracowali ranking. Jego celem było przedstawienie aktywności wszystkich polskich europosłów bez względu na czas zasiadania przez nich w PE. A pomijając posłów takich jak Filip Adwent, musieliby pominąć w badaniach także innych eurodeputowanych, którzy swój mandat sprawowali krócej niż 5 lat.
- To żenujący brak kultury - takie uwłaczanie pamięci dobrego i nieżyjącego już człowieka. Świadczy to też o braku profesjonalizmu grupy studenckiej i samej redakcji - komentuje Jarosław Rusiecki (PiS) z sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.
- Umieszczenie śp. Filipa Adwenta wśród największych "obiboków" jest tym bardziej rażące, że z krótkiego okresu posłowania zapamiętaliśmy zarówno jego ogromną pracowitość, jak i wybitne przygotowanie do dobrego wypełniania obowiązków poselskich - zauważa z kolei europoseł Witold Tomczak w oficjalnym liście skierowanym do redakcji "Rzeczpospolitej".
Wtóruje mu Janusz Wojciechowski, który wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie: - Jest mi niezmiernie przykro z powodu tej publikacji w "Rzeczpospolitej". Śmierć posła Adwenta była głośnym wydarzeniem. Jak można ją było przeoczyć? Myślę, że "Rzeczpospolita" o niej zapomniała, bo nie dopuszczam myśli, że ktoś świadomie nazwał "obibokiem" człowieka, który zaprzestał pracy z powodu... własnej śmierci.
Również Wojciechowski ma wiele do powiedzenia na temat zaangażowania Filipa Adwenta. - Miałem honor blisko współpracować z posłem Adwentem w europarlamencie. Pracowaliśmy razem w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Był jednym z najbardziej pracowitych posłów. Ten polski patriota w każdym swoim wystąpieniu na posiedzeniach komisji upominał się o równe prawa dla Polski, o godne traktowanie polskich rolników. Lekarz z zawodu zadziwiał doskonałą znajomością problemów polskiej i europejskiej wsi. Znakomicie władał językiem francuskim i często zabierał głos właśnie w tym języku, aby skuteczniej przekonywać francuskojęzycznych posłów do naszych racji. W europarlamencie cieszył się dużym szacunkiem i prestiżem. Bardzo go potem brakowało w walce o polskie sprawy - zaznacza Janusz Wojciechowski.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-06-03
Autor: wa