Spojrzeć na rzeczywistość interpersonalnie. Kilka refleksji o pierwszym stopniu pokory
Treść
Pokora nie jest czymś, co można narzucić, lub co można sobie postanowić. To raczej droga upodobnienia się do Pana i tak też Benedykt ją przedstawia.
Czytając rozdział VII Reguły św. Benedykta O pokorze niejako instynktownie odczuwa się, że wyłożony w dwunastu stopniach temat pokory jest centralnym w całej Regule. Jednakże dziś jest on trudny do zrozumienia, a opis proponowany przez Benedykta może być odebrany jako archaiczny, zachęcający do duchowości nieprzystającej już do naszych czasów. A może wymaga on większej naszej uwagi?
Rozumienie sercem
W Regule Mistrza, z której św. Benedykt obszernie korzystał, w zakończeniu rozdziału o pokorze znajdujemy takie sformułowanie: „Koniec aktów służby serca”. Zdanie to zwraca uwagę na serce, które w tradycji mniszej jest zarówno podstawową przestrzeń rozumienia jak i działania. Wskazuje to na ważną i dość oczywistą prawdę, choć może nie do końca przyjmowaną, że integracja człowieka dokonuje się od wewnątrz. Serce, które ma zdolność jednoczącą określa całą duchowość. Ta „duchowość serca” przyjęta przez św. Benedykta jest mocno zaakcentowana już w prologu Reguły: Gdy będziesz postępował naprzód w życiu wspólnym i w wierze, serce ci się rozszerzy i pobiegniesz drogą przykazań Bożych z niewysłowioną słodyczą miłości. Święty Benedykt będzie systematycznie ją pogłębiał w całej swojej Regule. Jego nauka osiąga swoją kulminację w rozdziale VII O pokorze.
Pokora nie jest czymś, co można narzucić, lub co można sobie postanowić. To raczej droga upodobnienia się do Pana i tak też Benedykt ją przedstawia. Zwraca się do nas bezpośrednio, używając zwrotu „bracia”. Brzmi nie jak prawodawca czy nauczyciel, ale jak brat i duchowy Ojciec.
Wychodząc od słów Pana Jezusa z Ewangelii Łukasza 14,11: Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony przedstawia drogę pokory jako ruch zstępujący i wstępujący. Wybiera fragment Psalmu 131, aby skomentować pierwszą część słów Jezusa: „kto się wywyższa”. W niektórych tłumaczeniach psalm ten nosi tytuł: „Spoczynek w Bogu”, który niejako określa cel duchowej drogi. Psalm wskazuje sposób wprowadzenia ładu w życie wewnętrzne i jest pięknym opisem dynamiki zstępowania i wstępowania, którą Benedykt podejmuje w pouczeniu o pokorze. Warto przytoczyć go tutaj w całości:
Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
Przeciwnie: wprowadziłem lad
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza.
Izraelu, złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!
Dwa wymiary
Pokora łac. humilitas oznacza właściwie to, co jest bliskie ziemi (humus), a to, co ziemskie mówi o naszej kondycji człowieka rozpiętego w wymiarze horyzontu. To nasz wymiar zmagania ze sobą samym, z rzeczywistością, z drugim człowiekiem. Tu, w horyzoncie naszej ziemskiej egzystencji doświadczamy: słabości, lęku, egoizmu, grzechu, znikomości, upływu czasu oraz radości, spotkania, miłości, empatii, życzliwości. Nic nie jest nam wszystkim bardziej wspólne, niż nasza ludzka kondycja rozpięta w wymiarze horyzontu. Tak bardzo jesteśmy „w” niej i „z” niej, że łatwo możemy zapomnieć, że istnieje jeszcze inny wymiar. O nim przypomina nam św. Benedykt już na pierwszym stopniu pokory:
O pierwszym stopniu pokory mówimy wówczas, jeśli człowiek ma stale przed oczyma bojaźń Bożą (Timorem Dei) i gorliwie się stara o niej nie zapominać.
Słowo „bojaźń”, dziś kojarzona jest głównie z lękiem. A ponieważ jednym z obrazów Boga, najbardziej destrukcyjnym dla naszego życia duchowego, jest Bóg karzący, surowy, jakby natychmiast chcemy przejść dalej nad tym słowem odrzucając wraz z nim – na szczęście już przezwyciężony – relikt Boga karzącego. Bojaźń kojarzy się negatywnie, ale tylko w pierwszym zetknięciu.
Bojaźń jest podstawą całkowitego otwarcia się na Boga, przepojeniem tajemniczą Bożą bliskością. Hildegarda z Bingen opisuje timor Dei jako człowieka, którego ciało jest pełne oczu. Patrzy on na Boga nie tylko oczami cielesnymi, ale każdym zmysłem, całym ciałem. Wszelkie możliwe dla człowieka spostrzeżenia kierują się ku Bogu. Bóg dociera do niego przez wszystkie pory ciała. On jest Święty. Gdy człowiek doświadcza nagle świętości i transcendencji Boga nie czuje się przybity, lecz podwyższony i uwolniony od uczucia bezsensowności czy egzystencjalnego strachu. Dlatego bojaźń Boża prowadząca do oczyszczenia zwana jest przez Kasjana „początkiem i strażniczką zbawienia”.
Można więc powiedzieć, że Bojaźń jest świadomością Boga obecnego. Na przykład dla św. Bazylego, być nieustannie zawieszonym do pamięci o Bogu (gr. mneme tou Theou) stanowi jedną z głównych zasad duchowości. W świecie naznaczonym zapomnieniem o Bogu, chrześcijanin żyje pamięcią o Nim. Zapomnienie o Bogu zamyka nas w wymiarze horyzontu.
Nie mówię tutaj o kompletnym zapomnieniu o Bogu jako idei wyższej. Chcąc nie chcąc w klasztorach funkcjonujemy w środowisku, które nieustannie nam o Nim przypomina, ale mówię o zapomnieniu serca, o sklerozie serca. Skleroza zamyka przed nami wertykalny wymiar naszej egzystencji, redukując wszystko tylko do tego, co widzę, słyszę, dotykam i czuję. Paradoksalnie to rodzi wyobcowanie, acedię, zagubienie w sprawach doczesnych i konsumpcyjnych. Żywa pamięć serca o Bogu jest potrzebna szczególnie dziś, gdzie coraz więcej sprzecznych, przerażających wieści do nas dociera. Stawiamy sobie pytanie: co robić? Jak się w tym wszystkim odnaleźć? Jak możemy zaradzić sytuacji? Jeśli szukamy rozwiązań tylko w wymiarze horyzontu, będzie to bardzo trudne i obawiam się skazane na niepowodzenie.
Bóg widzi
Benedykt zapewnia nas jednak, że Bóg to widzi:
Tego właśnie chce nas nauczyć Prorok, gdy ukazuje nam Boga zawsze obecnego w naszych myślach, mówiąc: Boże, co przenikasz serca i sumienia (Ps 7,19). A w innym miejscu: Myśli człowiecze są Panu znane (Ps 94 [931,11). Gdzie indziej jeszcze: Z daleka myśli moje pojmujesz (Ps 139[138],3) i Myśl człowiecza będzie sławić Ciebie (Ps 75,11 Wlg). Pragnąc czuwać nad swymi przewrotnymi myślami, niechaj brat„ użyteczny” powtarza zawsze w swoim sercu: Wtedy będę wobec Niego bez skazy i winy się ustrzegę (Ps 18/171,24).
On przenika nasze myśli – tu Benedykt cytuje Ps 7,19.
Zna je – odnosi się do Ps 94,11, mówi jeszcze dobitniej wraz z Ps 139,3 – z daleka je pojmuje.
On wie jak bardzo reinterpretujemy rzeczywistość w swojej głowie, jak bardzo ten nasz humus codzienności nas przykrywa, czyniąc nas ciężkimi i sięgając w dół, w ponure myśli o świecie, o innych, o sobie i o Bogu też. „Ponure myśli” nie są znakiem spoczynku w Bogu. Dlatego św. Benedykt nam radzi po raz kolejny cytując Psalm, tym razem 75, 11 – aby myśl człowiecza sławiła Boga.
Powiedzieliśmy sobie, że dynamika drogi pokory ma charakter wstępujący i zstępujący. Ten model nie odnosi się tylko do pokory ale mówi o całym naszym życiu. Jest on adekwatny zarówno do wymiaru naszych myśli, serca i spojrzenia. Jeśli myśli zstępują w dół, zajmując się jedynie tym, co horyzontalne, stają się ponure. Jeśli myśli wstępują w górę do Ojca otwierają nas na inny wymiar.
Spojrzenie interpersonalne
Prawdą jest, że reinterpretujemy rzeczywistość w myślach. Raczej od tego nie jesteśmy w stanie uciec, ale ważne może się okazać dla nas pytanie: jak ją interpretujemy? W odpowiedzi na to pytanie wiele zależy od tego jak patrzymy. Czy spoglądamy na rzeczywistość bezpośrednio, widząc tylko to, co jest, czy może pośrednio, patrząc przez pryzmat Bożej obecności. Dietrich Bonhoeffer w swoim dziełku „Naśladowanie” pisał tak:
Dla naśladowcy (Chrystusa) „rzeczywistości dane przez Boga” istnieją tylko przez Chrystusa. To, co nie jest mi dane przez Chrystusa wcielonego, nie jest mi dane przez Boga. Co nie jest mi dane ze względu na Chrystusa, nie pochodzi od Boga. (…)
Wszystkie nasze próby przezwyciężenia przepaści oddzielającej nas od drugiego człowieka, nieprzezwyciężalnego dystansu, inności, jego obcości, za pomocą naturalnej bądź duchowej łączności, muszą skończyć się fiaskiem. Nie ma własnych dróg wiodących od człowieka do człowieka. Najserdeczniejsza empatia, najbardziej wyrafinowana psychologia, najnaturalniejsza otwartość nie dotrze do drugiego człowieka, nie ma duchowych bezpośredniości. Chrystus stoi pomiędzy. Tylko przez Niego prowadzi droga do bliźniego. (…)
Zerwanie z bezpośredniością jest nieuniknione.
Mocne słowa Bonhoeffera wpisują się w to do czego zaprasza nas św. Benedykt, aby w pokorze spojrzeć na rzeczywistość inaczej. Dla chrześcijanina nie istnieje jedynie wymiar: ja – to (rzeczywistość). Mamy czytać rzeczywistość na nowo w wymiarze interpersonalnym: ja – Ty (Chrystus) – to (rzeczywistość). Zawsze pośrednio. Skoro Bóg ma być we wszystkim uwielbiony, to tylko dlatego, że jest stale obecny. Takie spojrzenie jest wpisane w punkt krzyża, gdzie przecina się to, co horyzontalne, z tym co wertykalne. Pokora uczy patrzeć na rzeczywistość pośrednio, przez Jezusa. Ostatecznie wszystko, co przychodzi jest w obecności Bożej, w wejrzeniu Boga. Także nasz czas i nasza pandemia. Żyć pod wejrzeniem Bożym oznacza pytać się: co Bóg chce mi przez to powiedzieć?
Pokora uznaje, że nie wszystko wiem i rozumiem, że nie wszystkiemu mogę zaradzić, ale nie wycofuje ze świata. Nie prowadzi poza społeczność ludzką. Pokorne spojrzenie interpersonalne jest życiem nadzieją: Ostatecznie wszystko, co przychodzi jest w obecności Bożej. To droga nadziei rodzącej się z zaufania Bogu, który jest obecny. Stale obecny.
Maksymilian Nawara OSB (ur. 1979 r.) – benedyktyn lubiński, dr patrologii. Śluby monastyczne złożył w 2000 r. Święcenia kapłańskie przyjął w 2008 r. W klasztorze pełnił funkcje wychowawcy (magistra nowicjatu) oraz podprzeora w latach 2008–2018. Od 2018 opat Prezes Benedyktyńskiej Kongregacji Zwiastowania.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj