Specprowokacja się sypie
Treść
Jeszcze w tym miesiącu do prokuratury w Warszawie ma wpłynąć przygotowane przez członków Komisji Weryfikacyjnej WSI zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa m.in. przez marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, szefa ABW Krzysztofa Bondaryka i ppłk. Leszka Tobiasza, byłego funkcjonariusza WSI. Według Komisji Weryfikacyjnej, działając wspólnie i w porozumieniu, w sposób przestępczy usiłowali oni dotrzeć do ściśle tajnego dokumentu państwowego, wreszcie - wykorzystali funkcjonariuszy i współpracowników ABW do fałszywego obciążenia członków Komisji podejrzeniami natury korupcyjnej. Podstawę zawiadomienia stanowią m.in. publikacje "Naszego Dziennika", w których ujawniliśmy rozbieżności w zeznaniach Komorowskiego i Tobiasza, a także "tajną naradę u Komorowskiego".
- Sprawa prowokacji wobec członków Komisji Weryfikacyjnej - bo dziś nie ulega już najmniejszej wątpliwości, że była to prowokacja - musi zostać dokładnie i rzetelnie wyjaśniona - zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Jan Olszewski, przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej.
Kwestia kontaktów marszałka Bronisława Komorowskiego z negatywnie zweryfikowanymi funkcjonariuszami dawnej WSI to od lat dla jego obozu politycznego temat tabu. Zmowa milczenia panuje zarówno w sprawie ewentualnego udziału Bronisława Komorowskiego w "banku Palucha", "aferze Szeremietiewa", w końcu w sprawie rzekomej afery korupcyjnej w Komisji Weryfikacyjnej WSI. Podobnie w sprawie Fundacji "Pro Civili" - dziennikarzy, którzy temat badali, spotkały poważne szykany - od utraty pracy w przypadku redaktora Dariusza Kosa, po "areszt wydobywczy", jaki miał dotknąć Wojciecha Sumlińskiego. Wszystko wskazuje jednak na to, że nad marszałkiem Komorowskim - choć w sejmowej debacie zręcznie uniknął odniesienia się do zarzutów o bulwersujące związki z WSI - zbierają się czarne chmury. A na wiele pytań będzie musiał odpowiedzieć - po złożeniu doniesienia przez Komisję Weryfikacyjną - w prokuraturze, tym razem już pod rygorem odpowiedzialności karnej.
Najpierw speckomisja, później prokuratura
- Publikacje z ostatnich dwóch miesięcy dziennikarzy "Naszego Dziennika", "Rzeczpospolitej" czy "Gazety Polskiej" łącznie odsłaniają wstrząsający obraz prowokacji z udziałem dawnych i nowych służb specjalnych, prowokacji, w której by chronić interesy polityka i kilku prominentów specsłużb, pogwałcono interes państwa polskiego i zasady praworządności, wykorzystując służby specjalne do działań wobec organu państwowego, wreszcie fałszywie oskarżono niewinnych ludzi - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" jeden z członków Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Jeszcze w tym miesiącu, po Świętach Bożego Narodzenia, komisja WSI ma złożyć do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o popełnieniu szeregu przestępstw przez "zorganizowany związek przestępczy". W skład tej grupy, zdaniem autorów wniosku, mają wchodzić: obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, wiceprzewodniczący sejmowej speckomisji Paweł Graś (PO), szef ABW Krzysztof Bondaryk, negatywnie zweryfikowany oficer WSI Leszek Tobiasz i Grzegorz Reszka, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
- Bardzo niedobrze się stało, że taka informacja przedostała się już do dziennikarzy. Mogę tylko potwierdzić, że taki wniosek jest przygotowywany. I tyle - mówi Piotr Bączek, członek Komisji Weryfikacyjnej WSI. A już w najbliższą środę marszałek Komorowski ma stawić się na posiedzeniu sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. To już drugie takie zaproszenie - wcześniej Komorowski odmówił stawiennictwa. Teraz obliguje go do tego regulamin Sejmu i zdaniem Janusza Zemke (Lewica) Komorowski nie może odmówić udzielenia komisji wyjaśnień.
Związek przestępczy z WSI w tle
Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, w piśmie do prokuratury Komisja Weryfikacyjna WSI powołuje się na ujawnione przez media informacje dotyczące kulisów działań ABW wobec jej członków oraz dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Chodzi m.in. o ujawnioną przez nas sprawę tajnej narady u marszałka Komorowskiego z udziałem szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, Pawła Grasia i negatywnie zweryfikowanego oficera WSI Leszka Tobiasza, odpowiedzialnego za nielegalne operacje WSI wobec hierarchów Kościoła katolickiego. To właśnie po tym spotkaniu ABW rozpoczęła działania wobec członków Komisji Weryfikacyjnej WSI.
Według przygotowywanego wniosku do prokuratury - w wyniku tej narady, ów "przestępczy związek", działając wspólnie i w porozumieniu, podjął czynności zmierzające do zdobycia ściśle tajnego dokumentu państwowego - aneksu do raportu z likwidacji WSI. A kiedy to okazało się niemożliwe - obciążono członków komisji fałszywym - co pokazał czas - podejrzeniem o przestępstwa korupcyjne, wykorzystano funkcjonariuszy ABW do realizacji "przestępczej działalności", a także "popełnienia przestępstw". We wniosku, który ma trafić do prokuratury, wskazuje się, że za czyny, jakie komisja zarzuca "związkowi przestępczemu", grozi kara do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
- Nie będziemy tego komentować. Nie będzie w tej sprawie stanowiska ABW - powiedziała nam mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, rzecznik prasowy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
"Afera Sumlińskiego", jak potocznie określa się sprawę rzekomej korupcji w Komisji Weryfikacyjnej WSI i w tle bulwersujących związków Bronisława Komorowskiego z negatywnie zweryfikowanymi oficerami WSI, najwyraźniej coraz bardziej stresuje posła Pawła Grasia (PO), wiceprzewodniczącego speckomisji. Graś, który wielokrotnie podkreślał, że z całą sprawą nigdy nie chciał mieć nic wspólnego, kolejny raz rozmowę z dziennikarzem kończy, rzucając słuchawkę.
- Komisja Weryfikacyjna WSI zakończyła pracę z dniem 30 czerwca. Nie istnieje. Doniesienie przeciw mnie? Niech mnie pan nie rozśmiesza, mam ważniejsze sprawy na głowie - mówi Graś i przerywa połączenie.
- Komisja zawiesiła pracę z dniem 1 lipca, ale nie został przyjęty ani nie wszedł w życie żaden akt prawny, który by ją rozwiązywał - ripostuje Jan Olszewski.
"Podjął grę", ale nie grał
Jeszcze w październiku poprosiliśmy marszałka Komorowskiego (PO) o odpowiedzi na pytania dotyczące jego kontaktów z Leszkiem Tobiaszem i różnicy w zeznaniach złożonych przez niego i byłego oficera WSI. Do dziś - choć minęły już dwa miesiące - nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi.
Bronisław Komorowski nie chce też oceniać sprawy doniesienia do prokuratury przygotowywanego przez członków Komisji Weryfikacyjnej WSI, na pytania wysłane przedwczoraj jednak odpowiedział.
- Nie zamierzam tego komentować. Za komentarz starczy postępowanie prokuratorskie w tej sprawie, będące m.in. efektem przekazanych przeze mnie informacji - twierdzi Bronisław Komorowski.
Marszałek Sejmu, któremu wcześniej opozycja zarzucała, że nie zawiadomił prokuratury o możliwości zaistnienia przestępstwa, a nakłaniał Aleksandra Lichockiego do zdobycia aneksu, przekonywał, że tak się stało, ponieważ "podjął grę". Teraz, na pytanie "Naszego Dziennika" - czy podczas spotkania z Aleksandrem Lichockim realizował ustalenia podjęte podczas wcześniejszego spotkania z Krzysztofem Bondarykiem, szefem ABW, co z kolei uwiarygodniałoby tezę marszałka Sejmu o "podjęciu gry" - reaguje oburzeniem.
- To insynuacje - odpowiedział nam wczoraj Komorowski. A w takiej sytuacji wciąż niezwykle istotna jest odpowiedź na pytanie, dlaczego w takim razie nakłaniał Lichockiego do zdobycia aneksu. "(...) wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego propozycją. Umówiliśmy się, że on odezwie się, gdy będzie na pewno miał możliwość dotarcia do tych dokumentów (...)" - tak zeznawał marszałek Sejmu w prokuraturze 24 lipca bieżącego roku.
Bliskie kontakty z Lichockim to podstawa postawienia zarzutów udziału w rzekomej korupcji dziennikarzowi śledczemu Wojciechowi Sumlińskiemu. Dzięki temu ABW mogła wkroczyć do mieszkania dziennikarza i zarekwirować pełną dokumentację wraz z maszynopisem przygotowywanej przez Sumlińskiego książki o przestępstwach WSI. Pracy Sumlińskiemu prokuratura nie zwróciła do dziś.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-13
Autor: wa