Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Socjaliści chcą narzucić swoje poglądy

Treść

Mimo prób niedopuszczenia do obrad nad skandalicznym dokumentem nie udało się zdjąć go z porządku obrad. Grupa przeciwników aborcji początkowo planowała głosowanie przeciwko raportowi, ale kiedy nie było już żadnych wątpliwości, że nie uda się zgromadzić dostatecznie licznego grona obrońców życia, postanowiła przeforsować maksymalną liczbę poprawek, w sumie 69.



O zdjęcie tego punktu z programu posiedzenia zgromadzenia plenarnego w Strasburgu wnioskował Ignacio Cosido Gutierrez, chrześcijański demokrata z Hiszpanii. Za jego propozycją głosowało 48 deputowanych, przeciwko było 70, a 12 członków zgromadzenia wstrzymało się od głosu.
Poprawki przygotował Humfrey Malins z klubu konserwatywnego Europejskich Demokratów przy współudziale Ryszarda Bendera (PiS). Zgłaszającymi zmiany oprócz ich autorów byli: Christopher Chope, James Clappison oraz David Wilshere. W sumie przygotowano 69 poprawek do proaborcyjnej rezolucji.
Na forum Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy spośród polskich delegatów przemawiali jedynie Michał Stuligrosz (PO) oraz Ryszard Bender. - W przeszłości socjaliści (narodowi i międzynarodowi) oraz komuniści popełniali błędy, przez które cierpiały miliony. Dzisiejsi socjaliści chcą narzucić swoje poglądy krajom, wyznającym prostą prawdę, że ludzie są ludźmi - zaznaczył Bender. Wypowiadając się w duchu obrony życia, polscy delegaci nie zyskali aplauzu zdominowanego przez aborcjonistów audytorium. Z wygłoszenia przemówienia zrezygnowała Danuta Jazłowiecka (PO).
Do głosowania przeciwko takim projektom wzywają także przedstawiciele Kościołów państw, którym próbuje się narzucić proaborcyjne rozwiązania. - Aborcja jest morderstwem i odebraniem prawa do życia - powiedział ks. abp Paul Cremona, biskup Malty, w swoim specjalnym oświadczeniu adresowanym do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W wystąpieniu hierarcha zachęcał do silniejszej obrony życia poczętego wszystkich delegatów na spotkanie w Strasburgu, którym bliskie są idee ruchu pro-life.
Biskup podkreślał, że dokument, który próbuje forsować Rada, może mieć tragiczne konsekwencje zarówno w jego kraju, jak i w tych państwach, gdzie aborcja obecnie jest dozwolona. Niepokój maltańskiego duchowieństwa jest jak najbardziej uzasadniony. Nie tylko ze względu na fakt, iż rezolucja promująca aborcję jest sprzeczna z nauką Kościoła, lecz także jest próbą łamania zapisów konstytucji Malty. W rozdziale drugim ustawy zasadniczej tego kraju możemy przeczytać: "Autorytety Kościoła rzymskokatolickiego mają prawo i obowiązek nauczać, które przepisy prawa są prawidłowe, a które nie". Zapis ten jest ewenementem w skali konstytucji krajów europejskich, jednak daje pełne prawo maltańskiemu duchowieństwu oponować wobec narzucania przez zewnętrzne organy zapisów niezgodnych z prawem krajowym.
Łukasz Sianożęcki

Konrad Szymański, prawnik, eurodeputowany z ramienia PiS:
Sprawozdanie w sprawie "bezpiecznej i legalnej aborcji" przyjęte przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (ZPRE) nie stwarza żadnego zobowiązania prawnego po stronie państw członkowskich, w tym Polski. Już dziś można je spokojnie umieścić w koszu. Pozostaje jednak bardzo dobrą ilustracją przemian, jakie zachodzą w tej organizacji i w całym europejskim systemie ochrony praw człowieka. Kiedy pierwszy raz, w 1993 roku, na forum Zgromadzenia rozpatrywany był podobnie aborcyjny raport, został on odrzucony. Nie zyskał wymaganej większości 2/3 głosów. Nie jest to jedyna różnica. Ówczesna proaborcyjna linia Rady Europy ograniczała się do postulatu dostępności bezpiecznej aborcji w tych krajach, gdzie jest to legalne. Podobnie brzmiały ustalenia konferencji kairskiej ONZ w 1994 roku. Ani Narody Zjednoczone, ani Rada Europy nie stawiały postulatu legalizacji aborcji tam, gdzie narodowe parlamenty postanowiły inaczej.
Przyjmując sprawozdanie Gizeli Wurm, Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy robi krok dalej - postuluje w pierwszym punkcie swych rekomendacji, by państwa członkowskie "depenalizowały aborcję, jeśli jeszcze tego nie uczyniły".
Jednak państwa, które uczyniły aborcję legalną, w przypadku Wielkiej Brytanii i Holandii aż do 24. tygodnia życia dziecka, także nie unikają presji nowych postulatów. Muszą, według ZPRE, zapewnić "efektywny dostęp" do aborcji, który jest utrudniany przez "brak pomieszczeń medycznych, brak lekarzy chcących przeprowadzać aborcję, powtarzające się konsultacje medyczne, czas potrzebny na zmianę decyzji". Wszystko to utrudnia "dostęp do aborcji, a nawet czyni ją niedostępną w praktyce" - czytamy w sprawozdaniu. Zatem w opinii ZPRE, nawet wymagany czas, jaki powinien upłynąć między zgłoszeniem się matki na zabieg aborcji a jego przeprowadzeniem, jest czymś groźnym i godnym krytyki. Czas ten - o zgrozo! - w krajach takich jak Niemcy czy Holandia jest potrzebny do przeprowadzenia konsultacji, które mają pomóc uniknąć aborcji pochopnych, przeprowadzanych pod wpływem chwili. Raport krytykuje nawet państwa aborcyjne takie jak Niemcy i Holandia, których jedyną winą okazuje się to, że chcą, aby aborcja była dokonana po pewnym okresie zastanowienia przez matkę (obowiązkowe konsultacje przed dokonaniem aborcji). Z "prawem do aborcji" przegrywa nie tylko prawo do życia nienarodzonych, ale również klauzula sumienia. Nie liczy się bowiem prawo lekarza do odmowy z powodu sprzeczności z wyznawanymi wartościami. Kolejną ofiarą są potwierdzone w traktatach prawa rodziców do wychowywania dzieci w zgodzie z własnymi przekonaniami. Raport ZPRE postuluje bowiem "obowiązkową edukację seksualną". Wbrew temu, co możemy przeczytać w uzasadnieniu raportu, nie ma to podstaw w prawie międzynarodowym. Ani konferencja kairska (1994) ani światowa konferencja w Pekinie (1995) nie ustanowiły standardów w zakresie prawa do aborcji. W tekstach międzynarodowych paktów i traktatów nie można znaleźć zapisów odnoszących się do "praw reprodukcyjnych", które zostały przywołane w sprawozdaniu. Tym bardziej nie ma w nich żadnej wzmianki o aborcji wprost. Dla aborcyjnej interpretacji "praw reprodukcyjnych" nie ma też podstaw w zwyczajowej praktyce prawnej. System Rady Europy kroczy dziś ścieżką wytyczaną przez lewicową ekstremę, przy słabo artykułowanym oporze europejskiej prawicy. Kilka tygodni temu padło orzeczenie przyznające dziecko parze lesbijek. Dziś gwiazdki Rady Europy widnieją na sprawozdaniu, którego osią jest bezwarunkowa legalizacja aborcji w 47 krajach członkowskich. Czas zadać pytanie o legitymizację i sens trwania tego systemu. Być może jego uczestnicy powinni zrozumieć, że na siłę wpisując aborcję do katalogu praw człowieka, ryzykują wszystko, co posiadają - wiarygodność.
"Nasz Dziennik" 2008-04-17

Autor: wa