Śmiertelne groźby wobec obrońców życia
Treść
Zwolennicy aborcji w Stanach Zjednoczonych przesyłają najbardziej aktywnym amerykańskim obrońcom życia listy z ostrzeżeniami, że ich życie może wkrótce znaleźć się w niebezpieczeństwie. Pismo jest pełne obłudnej troski. Anonimowy nadawca stwierdza w nim, iż w związku z ostatnimi wyborami prezydenckimi na sile przybierze "antyaborcyjny terror", a obrońcy życia staną się naturalnym celem kontrataku ze strony środowisk pro-choice. Jest też sugestia, że występowanie przeciw aborcji to najlepsza droga do ściągnięcia na siebie niebezpieczeństwa.
Groźby otrzymuje drogą mailową
ks. Frank Pavone, szef jednej z największych i najbardziej znaczących w USA organizacji promujących ochronę życia człowieka, Priests For Life. Jak sam przypuszcza, został ich adresatem ze względu na to, że niejednokrotnie w okresie przedwyborczym publicznie krytykował proaborcyjne stanowisko obecnego prezydenta elekta Baracka Obamy. A zarazem tłumaczy, iż nie mógł postępować inaczej, gdyż nowo wybrany prezydent jest najgorętszym w historii USA zwolennikiem zabijania nienarodzonych dzieci na tym stanowisku.
Na swoim blogu ks. Pavone publikuje jeden z e-maili, jaki otrzymał w ostatnim czasie, podobnie jak grupa innych działaczy pro-life w Stanach Zjednoczonych. W liście zatytułowanym "Pilna wiadomość dla ks. Franka Pavone" czytamy: "Przypuszczam, że w związku z tymi wyborami [prezydenckimi] pojawi się coraz więcej antyaborcyjnego terroru. Ponadto wydaje mi się, że tym razem spotka się on z odpowiedzią kontrterrorystów z obozu pro-choice, którzy przypuszczą podobne ataki na powszechnie znanych obrońców prawa do życia. Ksiądz Frank będzie więc naturalnym celem. Dlatego doradzam księdzu - ponieważ gdy ksiądz to czyta, następna klinika aborcyjna zostaje ostrzelana lub wysadzona w powietrze - wyjechać natychmiast z miasta. Udać się na zagraniczne wakacje. Odwiedzić Watykan. Jeśli pojawi się kolejny akt terroru antyaborcyjnego, życie księdza nie będzie bezpieczne w USA. Powodzenia".
Duchowny niezwłocznie zawiadomił organa ścigania. Jak zaznacza w komentarzu, ton pozornej życzliwości listu jest wysoce podejrzany. Bo jedynie proaborcyjni ekstremiści nazywają ruch obrony życia człowieka "brutalnym" czy "terrorystycznym". W rzeczywistości - jak zaznacza ks. Pavone - jest to najbardziej pokojowa inicjatywa, jaka zrodziła się w całej historii Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie tylko w ciągu siedmiu lat działalności, między rokiem 1987 a 1994, zostało aresztowanych aż 70 tys. działaczy zaledwie jednej organizacji pro-life, Operation Rescue, ale przecież ani jeden z nich pod zarzutem brutalnej działalności.
Ksiądz Pavone dodaje z żalem, że na naszych oczach dokonuje się próba odwrócenia sposobu postrzegania tych dwóch działalności będących zobrazowaniem ścierania się cywilizacji życia z kontrkulturą śmierci. "Społeczeństwo nie wie o ich fanatycznej działalności" - pisze o działaczach aborcyjnych dyrektor Priests For Life. "Każda ich inicjatywa, którą promują jako 'prawo', jest w rzeczywistości przemocą. Na początek atakują dziecko w łonie matki" - dodaje. Na tym ich przemoc jednak się nie kończy. Stowarzyszenie Pro-Choice Violence, badające przestępstwa aktywistów aborcyjnych, udokumentowało 8159 aktów przemocy, jakich się dopuścili przedstawiciele tych grup. Są to głównie ataki na manifestujących obrońców życia, jednak zdarzały się również tak makabryczne czyny, jak choćby uprowadzenia kobiet i zmuszanie ich do aborcji, a także mordowanie narodzonych już dzieci i wiele innych. "Przemoc jest ich sposobem na życie" - konkluduje ks. Frank Pavone.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-12-03
Autor: wa