Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śmierć w koszyku świadczeń

Treść

Z Josephine Quintavalle, dyrektor COREthics, międzynarodowej organizacji zajmującej się problemami etyki z siedzibą w Londynie, rozmawia Anna Wiejak

Jaki jest cel, Pani zdaniem, tego typu badań prenatalnych? W jakich kategoriach należy rozpatrywać inicjatywy analogiczne do tych zaproponowanych przez naukowców z Cambridge?
- Niemalże wszystkie badania prenatalne stanowią element eugeniki, ponieważ każde z nich dokonuje się na ludzkim embrionie w celu znalezienia defektu. Zatem każdy aspekt tego typu testów w mniejszym czy większym stopniu ma to założenie, ma ten cel, aby zniszczyć wszystkie embriony posiadające defekt. Na razie nie ma jeszcze możliwości stwierdzania, czy znajdujące się w prenatalnej fazie życia dziecko jest dotknięte autyzmem. Pozostaje jednak kwestia, jak my jako społeczeństwo zapatrujemy się na taką możliwość dokonywania selekcji. Jeżeli chodzi o autyzm, dyskusja jest szczególnie cyniczna, gdyż jej uczestnicy nie mogą się zdecydować, czy schorzenie to wymaga dokonania aborcji, czy stanowi wystarczającą przyczynę do zabicia dziecka. Tym bardziej że dzieci autystyczne są często dziećmi wybitnymi, szczególnie w dziedzinie matematyki. Nie wiedzą zatem, co zrobić, gdyż z jednej strony autyzm pociąga za sobą społeczne implikacje - ludzie dotknięci autyzmem często nie funkcjonują dobrze w grupie, mają problemy w relacjach międzyludzkich. Z drugiej jednak strony zastanawiają się, jaką potwornością byłoby, gdyby wybitnie uzdolnione dziecko zostało zabite. W mediach stale toczą się tego typu dyskusje. Jest to o tyle niebezpieczne, iż wskazuje, że istnieje społeczne przyzwolenie na eliminowanie osób, które mają jakiekolwiek dysfunkcje w zachowaniu.

Jakie zastosowanie, oprócz zakwalifikowania dziecka do "eliminacji", mogą mieć te testy?
- Problem w tym, że owe testy na autyzm, nawet jeżeli zostaną opracowane, nie będą miały innego zastosowania niż eugenika. Jeżeli przeprowadzano by testy, które diagnozowałyby przypadłość, dzięki czemu udałoby się pomóc dziecku jeszcze w łonie matki tak, aby na świat przyszło zupełnie zdrowe, to takie badania miałyby jakikolwiek sens. Można by argumentować, że przeprowadza się je dla dobra dziecka, jednak z dostępnych mi informacji wynika, iż dokonywać się ich będzie w celu eliminacji. Stosuje się przy tym argumentację, że "lepiej zniszczyć embrion, niż dokonać aborcji".

Jedno i drugie to zabicie człowieka...
- Dokładnie tak. Co ciekawe, w tym kraju argumentem wysuwanym najczęściej przez środowiska proaborcyjne i propagujące badania na dzieciach poczętych jest twierdzenie, że to wszystko nie ma kompletnie niczego wspólnego z eugeniką, ponieważ eugenika oznacza, że selekcja jest narzucana przez państwo. Tymczasem tego typu wywody nie mają żadnego sensu. Nieważne, czy zostałeś zabity, ponieważ państwo tak zadecydowało, czy też dlatego, iż tak postanowili twoi rodzice - i w jednym, i w drugim wypadku umierasz, ponieważ uznano, że nie jesteś dostatecznie dobry, ponieważ jesteś niedoskonały. Nie jest też prawdą, że państwo nie ma w tym żadnego udziału, gdyż ponosi ono część winy. To państwo czyni testy bardziej dostępnymi, po czym wprowadza niemalże obowiązek ich przeprowadzania. Dla przykładu, w Wielkiej Brytanii kobietom oczekującym narodzin dziecka oferuje się mnóstwo różnych testów w ramach opieki zdrowotnej. Kobietom trudno jest odmówić. Często też nie informuje się ich, dlaczego przeprowadza się badania. Kiedy kobieta oświadcza lekarzowi, że nie chce dokonać testu na zespół Downa, ponieważ i tak nie zdecyduje się na dokonanie aborcji, lekarz jest zaskoczony. To państwo tworzy proces badań i daje rodzicom możliwość tzw. wyboru. Mogą jednak zostać go pozbawieni, jeżeli zostaną one wpisane do pakietu zdrowotnego dla matek.

De facto nie istnieje definicja "bycia doskonałym człowiekiem", zatem w dłuższej perspektywie czasu polityka ta może się okazać zgubna również dla osób dorosłych.
- To prawda. Nikt nie jest doskonały. Im więcej jest testów, tym więcej chcemy przetestować. Sądzę, że w obecnej sytuacji, kiedy borykamy się z poważnymi problemami ekonomicznymi, kiedy brakuje pieniędzy, opieka nad dziećmi z pewnymi dysfunkcjami wymaga większych nakładów finansowych. W takich przypadkach opieka nad matką jeszcze przed porodem jest bardziej skomplikowana, często też wymaga więcej zabiegów przy rozwiązaniu. Tymczasem szpitale szukają oszczędności. Z podobnym problemem mamy do czynienia w przypadku osób starszych, cierpiących na liczne schorzenia i również uważanych za "skazanych na służbę zdrowia". Zainteresowanie eutanazją, a raczej samobójstwami w asyście lekarza, w Wielkiej Brytanii wzrasta z przyczyn ekonomicznych.
To potworne, że wartość ludzkiego życia ocenia się po inteligencji, zdolnościach etc., a nie bierze się pod uwagę, że życie samo w sobie stanowi wartość. Warto podkreślić, że w Wielkiej Brytanii panuje niesamowita wprost poprawność polityczna w kwestiach rzekomej dyskryminacji. Obowiązuje prawo zakazujące stosowania jej w każdej formie. Jednocześnie nie ma żadnych oporów w dyskryminowaniu życia we wczesnych stadiach jego istnienia. Dyskryminuje się też niepełnosprawnych. Pewna osoba niepełnosprawna zapytała mnie kiedyś: "Jaki jest w ogóle sens montowania w budynkach urządzeń ułatwiających poruszanie się na wózku, budowanie specjalnych podjazdów, skoro ci sami, którzy zlecają te udogodnienia, najchętniej widzieliby nas martwymi?". Z jednej strony mówi się im, że ich kochamy, z drugiej przekaz społeczny jest bardzo czytelny - eliminować embriony z podejrzeniem dysfunkcji, czyli eliminować niepełnosprawnych.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-02-02

Autor: wa