Śmierć nie jest ostatnim słowem
Treść
Najbliżsi, rodzina, przyjaciele, koledzy, górnicze poczty sztandarowe, ratownicy górniczy pożegnali wczoraj Andrzeja Giemzę, który 21 listopada zginął w kopalni "Halemba". Pogrzeb pierwszego z 23 górników, którzy w tragicznych okolicznościach odeszli na wieczną szychtę, odbył się w parafii św. Barbary w Rudzie Śląskiej Bykowinie.
Uroczystości żałobne rozpoczęły się od wprowadzenia do świątyni, przy dźwiękach górniczej orkiestry, trumny z ciałem zmarłego. Przy katafalku stanęli ratownicy górniczy w pełnym rynsztunku. Mszy św. przewodniczył ks. Jerzy Nowak, proboszcz miejscowej parafii, a homilię wygłosił ks. Piotr Machoń, proboszcz parafii Dobrego Pasterza w Chorzowie.
- Była siła wieku i tak wiele jeszcze do zrobienia. Śmierć przyszła niechciana, niezapowiedziana, przyszła jak nieproszony gość, gwałtownie zebrała swoje obfite żniwo. A świat zatrzymał się nad ludzkim nieszczęściem - mówił w kazaniu ks. Piotr Machoń. Zaznaczył, że ze śmiercią każdy z nas musi zmierzyć się samotnie. - Dotyczy to śp. Andrzeja, dotyczy to wielu kolegów, którzy razem z nim polegli na dole w kopalni, dotyczy to jego żony, dzieci, mamy, teściów, rodzeństwa, rodziny i krewnych. Dotyczy to innych górników, dotyczy to wszystkich tutaj zebranych. Każdy z nas musi się zmierzyć ze śmiercią samotnie, nikt mnie w tym nie może zastąpić - powiedział kaznodzieja.
Podkreślił, że naszym nauczycielem w tej dziedzinie jest Jezus Chrystus, który dla nas stał się człowiekiem. - Dla człowieka dobrowolnie przyjął śmierć, umarł na krzyżu, dla człowieka zwyciężył śmierć, zmartwychwstał. Wszystko to uczynił dla człowieka, czyli także dla śp. Andrzeja - stwierdził ks. Machoń. Kaznodzieja przypomniał, że był taki moment w czasie akcji ratunkowej na kopalni, kiedy powtarzano z uporem: "nadzieja umiera ostatnia", a kiedy stwierdzono, że wszyscy górnicy zginęli, powtarzano: "nadzieja umarła".
- Tak, ludzka nadzieja na ziemskie życie umarła, ale przecież dla chrześcijanina, dla nas wierzących w zmartwychwstanie Chrystusa, śmierć nie jest ostatnim słowem - podkreślił kapłan. - Z całą mocą dziś tu, w kościele, któremu patronuje św. Barbara, patronka górników, ale także św. Barbara patronka dobrej śmierci, chcę powtórzyć i chciałbym, aby w sercu każdy z was umiał powtórzyć te słowa: "wierzę w ciała zmartwychwstanie, wierzę w życie wieczne" - apelował ks. Piotr Machoń.
Na zakończenie Mszy św. przemówił ks. Jerzy Nowak, który dziękował wszystkim za udział w ceremonii. Stając się wyrazicielem woli tragicznie zmarłego Andrzeja, dziękował jego żonie Elżbiecie za ich "wspólnie spędzone lata, za miłość, za okazywane serce", skierował słowa pożegnania do dwóch córek i syna, mamy, teścia, braci, sióstr i innych członków rodziny górnika.
Po uroczystościach w kościele ciało śp. Andrzeja Giemzy zostało złożone na cmentarzu w Bykowinie. W najbliższych dniach odbywać się będą pogrzeby kolejnych górników, którzy zginęli w katastrofie w "Halembie".
Małgorzata Bochenek, Ruda Śląska
"Nasz Dziennik" 2006-12-02
Autor: wa