Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śmierć konsula

Treść

W Szpitalu MSWiA w Białymstoku w nocy ze środy na czwartek zmarł, nie odzyskawszy przytomności polski wicekonsul z Grodna na Białorusi Ryszard Badoń-Lehr. 25 marca przewieziono go w bardzo ciężkim stanie z Grodna do białostockiego szpitala. Miał poważne obrażenia ciała, był nie przytomny. Chociaż niemal od razu przeprowadzono operację głowy, stan zdrowia pacjenta nie uległ poprawie.
Konsul miał krwiaka śródmózgowego oraz obrażenia zewnętrzne - jedno w postaci oparzenia w okolicy lędźwi, którego okoliczności powstania jeszcze nie ustaliła białostocka prokuratura okręgowa prowadząca śledztwo w tej sprawie. Prokuratura nie wyklucza, że mógł je spowodować elektryczny paralizator. - Na razie zakładamy dwie wersje - pierwsza z nich to nieszczęśliwy wypadek, natomiast druga to pobicie. W środę otrzymaliśmy opinię lekarza medycyny sądowej, który stwierdził u konsula uraz czaszkowo-mózgowy. Jego skutkiem był krwiak wewnątrzczaszkowy, a jednocześnie zewnątrzmózgowy - powiedział nam Adam Kozub, rzecznik prasowy białostockiej prokuratury okręgowej. - Biegły nie był jednak w stanie stwierdzić jednoznacznie, w jaki sposób doszło do urazu głowy. Krwiak mógł powstać przy upadku i uderzeniu głową w podłogę lub równie dobrze ktoś mógł zadać konsulowi cios w głowę jakimś twardym przedmiotem - dodaje rzecznik.
Wczoraj zwłoki przewieziono do Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Białymstoku. Tam zostaną one poddane sekcji, która być może wyjaśni, w jaki sposób doznał on obrażeń ciała.
Prokuratura przygotowywała wnioski o pomoc prawną do strony białoruskiej, ale prowadzący śledztwo czeka z ich wysłaniem do uzyskania wyników sekcji.
Śledztwo w sprawie niejasnych okoliczności doznania przez polskiego konsula obrażeń, białostocka prokuratura okręgowa prowadzi od 29 marca, kiedy to dyrektor szpitala MSWiA w Białymstoku złożył zawiadomienie.
Według opisu zdarzeń przekazanych mediom przez Justynę Lewańską z biura rzecznika MSZ, wszystko zaczęło się 22 marca, kiedy 64-letni wicekonsul nie przyszedł do pracy. Ponieważ poprzedniego dnia nie czuł się najlepiej, jego nieobecność zaniepokoiła innych pracowników konsulatu w Grodnie. Poszli więc do jego prywatnego mieszkania, a tam znaleźli go nieprzytomnego. Wezwali pogotowie ratunkowe, próbując też przed przyjazdem karetki reanimować kolegę. Pacjent trafił do szpitala w Grodnie 22 marca. Do szpitala MSWiA nieprzytomnego konsula przewieźli członkowie jego rodziny 25 marca o godzinie 18.56. Już o 22.00. poddano go operacji, do śmierci nie odzyskał jednak przytomności. Do białostockiego szpitala konsul został przywieziony bez dokumentacji medycznej.
Adam Białous, Białystok

"Nasz Dziennik" 2006-04-07

Autor: ab