Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Służby spisały się dobrze

Treść

Koordynacja służb w ramach resortu spraw wewnętrznych, a także z wojskiem, była prowadzona w sposób wzorowy - podsumował wczoraj pracę służb ratowniczych szef MSWiA Ludwik Dorn. Sprawdziły się służby, sprawdził się urząd wojewódzki i sztab kryzysowy. W ciągu pięciu godzin dotarto do wszystkich żywych ofiar tragedii.

Prace służb, które uczestniczyły w akcji ratowniczej, podsumowano wczoraj w Rządowym Centrum Koordynacji Kryzysowej.

Potrzebny sprzęt do rozbiórki
- Siły Państwowej Straży Pożarnej były i są wystarczające. Poszły stosowne komunikaty do międzynarodowych ekip, gdzie uprzejmie prosiliśmy o nieudzielanie pomocy, bowiem zasoby, jakie mamy, są zupełnie wystarczające - zapewnił nadbryg. Wiesław Leśniakiewicz, zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej. Podkreślił jednak, że - aby skutecznie prowadzić akcję ratowniczą - sztab w Katowicach wskazał potrzebę użycia specjalistycznych urządzeń, które są w dyspozycji przedsiębiorstw zajmujących się profesjonalnie pracami rozbiórkowymi. Dlatego będą podejmowane działania, by na teren Hali Targowej wprowadzić również jednostki specjalistyczne wyposażone w odpowiedni sprzęt.
Informacja o zdarzeniu do Państwowej Straży Pożarnej wpłynęła o godzinie 17.16. 17.15 to prawdopodobny czas załamania się dachu. Pierwsze jednostki dotarły na miejsce katastrofy już o godz. 17.20. Dowodzący akcją ocenił, że rozmiar tragedii jest bardzo duży, dlatego poprosił o dodatkowe wsparcie. Momentalnie zostały uruchomione wojewódzkie odwody operacyjne i centralny odwód operacyjny w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Na miejscu zdarzenia działały m.in.: jednostki Państwowej Straży Pożarnej, policji, służby ratownictwa medycznego, straży granicznej, straży miejskiej, żandarmerii wojskowej, wojska, grupy TOPR czy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego z Bytomia.

Policjant zginął na służbie
Służbę pełnili tu również policjanci. - Realizując dyspozycję premiera, na poziomie Komendy Głównej Policji uruchomiono sztab koordynujący działania sił policyjnych, a na miejscu zdarzenia prace organizował komendant wojewódzki śląskiej policji - podsumował Marek Bieńkowski, komendant główny policji. Przed tragicznym zdarzeniem w rejonie "0" służbę pełniło sześciu policjantów. Jeden z nich - 36-letni Tadeusz Bartosik - nie wrócił ze służby. Zginął przygnieciony elementem opadającego dachu. Zgromadzeni na miejscu zawalonej hali targowej policjanci podejmowali przede wszystkim działania związane bezpośrednio z ratowaniem ludzi, a więc pracowali w strefie "0", a także udrażniali ruch kołowy i zabezpieczali teren tragedii przed dostępem osób niepożądanych, które mogłyby utrudnić prowadzenie akcji ratowniczej.
Komendant śląskiej policji w porozumieniu z komendantem głównym policji powołał cztery grupy dochodzeniowe: ds. zabezpieczenia dokumentacji budynku i imprezy, w trakcie której doszło do tragedii; dokumentacji związanej z odpowiedzialnością za stan techniczny hali targowej; ds. identyfikacji zwłok; zajmującą się oględzinami miejsca - w jej skład wchodzą kryminalistycy z laboratorium; oraz zajmującą się identyfikacją właścicieli rzeczy pozostawionych wokół hali, głównie samochodów. W pracach dochodzeniowo-śledczych mają być wykorzystani biegli z zakresu budownictwa i meteorologii.
- Doszło do wielkiej tragedii. Łączymy się w bólu z rodzinami ofiar. Trwa akcja ratownicza. Możemy mieć nadzieję, choć niewielką - niczego nie należy przesądzać z góry - że jeszcze zostaną wydobyci żywi ludzie - powiedział wczoraj dziennikarzom Ludwik Dorn.
W akcji wzięli udział: 103 zastępy straży pożarnej, 3 zastępy ochotniczych straży pożarnych, 25 samochodów ratownictwa technicznego, 5 dźwigów, 21 psów poszukiwawczych wraz z ratownikami. Oprócz strażaków na miejscu akcji obecnych było: 400 policjantów, 60 zastępów ratownictwa medycznego, 25 ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, 57 żołnierzy Wojska Polskiego, 80 żandarmów, straż graniczna ze śmigłowcem "Sokół", który przetransportował bardzo szybko grupę poszukiwawczo-ratowniczą z Nowego Sącza.
Tej zimy do 28 stycznia br. w Polsce doszło do 13 katastrof budowlanych związanych z opadami śniegu, z czego 5 zdarzyło się na Śląsku, a 1 na Śląsku Opolskim. W związku z tym 18 stycznia do wojewodów skierowano pismo szefa obrony cywilnej kraju ministra Pawła Solocha, zalecające identyfikację zagrożeń związanych z mrozami i opadami śniegu. 23 stycznia komendant straży pożarnej skierował kolejne pismo, będące uzupełnieniem tego z 18 stycznia. W punkcie 8. czytamy: "Zalecam wydanie stosownych nakazów objęcia przez właścicieli zarządzających obiektami działań zmierzających do wyeliminowania zagrożeń katastrofami budowlanymi". Chodzi o usuwanie zalegającego na dachach śniegu i lodu. Już 18 stycznia wojewódzki wydział zarządzania kryzysowego na Śląsku skierował do starostów podobne pismo.

Zagrożone obiekty będą sprawdzone
W związku z katastrofą w niedzielę do wszystkich wojewodów zostało skierowane polecenie, aby o godz. 16.00 stawili się w urzędach wojewódzkich. Ponadto zobowiązano ich do pilnego przekazania informacji na temat realizacji zalecenia z 23 stycznia i do wydania polecenia starostom, służbom i inspekcjom przeprowadzenia natychmiastowej kontroli, w szczególności budynków wielkopowierzchniowych (m.in. supermarketów, hal i centrów handlowych, basenów) pod kątem zminimalizowania zagrożeń katastrofami budowlanymi, które mogą być spowodowane zalegającym śniegiem i lodem.
W sobotę w nocy wicewojewoda pomorski wydał takie zalecenie. Od razu przeprowadzono kontrolę i stwierdzono, że w Trójmieście takich zagrożeń nie ma. Pamiętać jednak należy, że na północy Polski nie było tak dużych opadów, jak na południu.
Minister Dorn przypomniał, że prawo budowlane nakłada na zarządców i właścicieli budynków jedynie obowiązek odśnieżania chodników. Stąd konieczność wydania stosownych rozporządzeń przez wojewodów.
Aneta Jezierska

"Nasz Dziennik" 2006-01-30

Autor: ab