Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Służby czytały prywatne listy

Treść

Skandal w RFN. Niemiecki wywiad (BND - Bundesnachrichtendienst) dotarł do dokumentów, z których wynika, że wschodnioniemiecki Urząd Narodowego Bezpieczeństwa kontrolował prywatną korespondencję długo po demontażu NRD.
Materiały potwierdzające ten proceder odnaleziono w federalnym archiwum w Koblencji. Dokumenty wskazują, że Urząd Narodowego Bezpieczeństwa - powołany po upadku muru berlińskiego jako następca rozwiązanego komunistycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego w NRD - miał dostęp do prywatnych listów długo po rozpadzie bloku komunistycznego. Jak twierdzi hamburski tygodnik "Der Spiegel", ówczesny Urząd Narodowego Bezpieczeństwa (UNB) jeszcze w roku 1990 pracował na pełnych obrotach i nielegalnie kontrolował prywatną korespondencję obywateli wszystkich 14 okręgów należących dawniej do NRD. Według dokumentów, najbardziej "starannie" swoją pracę wykonywali urzędnicy z okręgów: Rostok, Gera, Halle, Frankfurt nad Odrą i Karl Marx Stadt, gdzie otwierano ponad połowę korespondencji.
Kłamali z premedytacją do samego końca. Komunistyczne służby aż do 1989 r. notorycznie kontrolowały wszystkie przesyłki listowne i paczki wysyłane z ówczesnych Niemiec Zachodnich do NRD. Według oficjalnych informacji pierwszych we wschodnich landach władz (jeszcze enerdowskich), nielegalnych kontroli zaprzestano już w drugi dzień po upadku muru. Hans Modrow, pierwszy szef Rady Ministrów NRD (od 13 listopada 1989 r. do marca 1990 r.), zapewniał zachodnioniemiecki rząd, że takie nielegalne operacje zostały zaniechane. Odnalezione w Koblencji dokumenty zadają kłam tym twierdzeniom. Materiały te są tym cenniejsze, należą do nielicznych ocalałych; większość została zniszczona przez reżim komunistyczny.
WM
Nasz Dziennik 2010-01-12 Nr 9

Autor: jc