Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Słowa dotrzymamy, program wykonamy

Treść

272 posłów PiS, LPR, PSL i Samoobrony poparło rząd Kazimierza Marcinkiewicza, 187 PO i SLD zagłosowało przeciw. Liderzy Platformy dzielą Polskę na "lepszą" i "gorszą"

"Chociaż wszystko kosztuje, są rzeczy, które nie mają ceny. Interesu narodowego nie można wystawiać na przetarg. To główna zasada, którą zamierzam kierować się jako premier" - trzeba było prawie szesnastu lat, by te, zdawałoby się tak oczywiste słowa, padły z ust sternika rządowej nawy. Usłyszeliśmy je w czwartek w trakcie sejmowego exposé Kazimierza Marcinkiewicza. Jego rząd ma za sobą pierwsze zwycięskie głosowanie. W czwartek późnym wieczorem, w przeddzień Święta Niepodległości, dzięki głosom posłów Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin i Polskiego Stronnictwa Ludowego mniejszościowy gabinet uzyskał wotum zaufania. Teraz przed rządem egzamin najważniejszy - realizacja niełatwego programu, z której za cztery lata rozliczą go wyborcy.
Tuż po dziewiątej w czwartek premier pojawił się na sejmowej mównicy i zaczął wygłaszać długo oczekiwane exposé. - Naród, najwyższy suweren, udzielił w wolnych wyborach największego poparcia Prawu i Sprawiedliwości. Stronnictwo Jarosława Kaczyńskiego uzyskało tym samym przywilej desygnowania kandydata na premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej. Z woli zwycięskiego ugrupowania przypadł mi ten zaszczyt, obarczony ogromną odpowiedzialnością. To powód do dumy, jestem bowiem jedenastym z kolei premierem, który po odzyskaniu niepodległości staje, wraz z Radą Ministrów, przed Wysokim Sejmem, prosząc o udzielenie wotum zaufania - zaczął Marcinkiewicz. Przez ponad godzinę przedstawiał priorytety rządu, w których zabrakło co prawda wielu oczekiwanych konkretów (głównie w postaci dat i wyliczeń), ale na pewno nie można określić go mianem, na które zapracowały sobie pierwsze wystąpienia trzech poprzednich premierów: Jerzego Buzka, Leszka Millera i Marka Belki. O tym exposé nie sposób powiedzieć "3xb", czyli "banalne, bezradne, bezbarwne". Tak jak do historii przeszło zdanie Millera, że "mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy", od czwartku furorę robi sformułowanie, na którego wygłoszenie nie pozwolił sobie dotąd w exposé żaden premier:
- Warto przed zadaniem pytania, czy nas na to stać, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy możemy sobie pozwolić na to, żeby nas stać nie było!
Premier apelował o odejście od "logiki księgowego", według której liczy się tylko to, czy zgadzają się słupki w budżecie.
- Chociaż wszystko kosztuje, są rzeczy, które nie mają ceny. Interesu narodowego nie można wystawiać na przetarg. To główna zasada, którą zamierzam kierować się jako premier - powiedział, a jego przemówienie po raz dwudziesty przerwały brawa.
Po wygłoszeniu exposé przez premiera marszałek Sejmu Marek Jurek zarządził blisko dwugodzinną przerwę. To w jej trakcie kluby Samoobrony, LPR i PSL miały podjąć ostateczną decyzję o udzieleniu poparcia rządowi. Ale tylko ludowcy powiedzieli od razu "tak". Liga zarządziła posiedzenie klubu tuż przed głosowaniem, mówiąc, że w exposé było za mało konkretów i chce poczekać na odpowiedzi premiera na liczne pytania, które jej posłowie zadadzą w debacie. Najbardziej oburzony był jednak Andrzej Lepper, który wychodząc z sali, powiedział, że premier na posiedzeniu klubu w środę mówił nieco inaczej i teraz nie można stwierdzić jednoznacznie, jaka będzie decyzja Samoobrony. Wytrawni obserwatorzy sejmowych rozgrywek wiedzieli jednak, co kryje się pod stwierdzeniami liderów LPR i Samoobrony. Ci pierwsi nie ustawali w staraniach o przewodnictwo sejmowej Komisji Rodziny i Praw Kobiet dla Anny Sobeckiej, co byłoby polubownym rozwiązaniem konfliktu między SLD, forsującym Izabelę Jarugę-Nowacką, a PiS, uważającym tę komisję za przysługującą swojemu stronnictwu. Ostateczna decyzja nie zapadła w tym tygodniu, ale nieoficjalnie wiadomo, że Liga ma obiecane wsparcie w tej kwestii. Samoobronie poszło o Wojciecha Mojzesowicza. Ten były kolega ze szkolnej ławy, a potem najbliższy współpracownik Leppera został wybrany jako reprezentant PiS na szefa Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, choć Samoobrona apelowała do Jarosława Kaczyńskiego, by znalazł innego kandydata. Ten pozostał nieugięty, co zdenerwowało Leppera. Oczywiście nie na tyle, by w ostatniej chwili zrobić woltę i odmówić poparcia rządowi, ale na tyle, by jeszcze potrzymać w szachu premiera. Jednak choć lider Samoobrony planował, by to napięcie trwało co najmniej kilka godzin, przebieg debaty nad exposé wymusił zmianę strategii.

Kaczyński: "nie" dla urynkowienia polityki
Jako pierwszy głos w czasie debaty zabrał prezes PiS Jarosław Kaczyński. Stwierdził, że wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich uczyniły z jego stronnictwa siłę "szczególnie odpowiedzialną" za "nadzieję na zmiany w Rzeczypospolitej". - Wydawało się, że już nic nie stoi nam na przeszkodzie, ale skoro dziś mam przekonywać Wysoką Izbę do poparcia rządu mniejszościowego, to znaczy, że rozumienie owych zmian, owej nadziei, było w różnych stronnictwach inne - dodał. Przypomniał, że w ostatnich miesiącach pojawiały się trzy pomysły na zmiany: autorstwa PiS, PO i projekty określane mianem radykalnych. Ten Platformy Jarosław Kaczyński uznał za nawiązanie do retoryki Kongresu Liberalno-Demokratycznego z pierwszej połowy lat 90.
- To koncepcja swego rodzaju urynkowienia polityki - wyjaśniał, dodając, że oczywiście ta autorstwa PO jest "subtelniejsza". Zdaniem Kaczyńskiego, dopuszczenie do realizacji tego pomysłu na Polskę sprawiłoby, że "ten stolik do brydża stałby w dalszym ciągu i to na nim toczyłaby się gra". Nawiązał do słów Marcinkiewicza, który mówił w exposé, że "Polacy pilnie potrzebują państwa, które nie będzie stolikiem do brydża dla partii rozgrywanych między politykami, ludźmi biznesu, aktualnymi i byłymi funkcjonariuszami służb specjalnych i pospolitymi gangsterami", i obiecywał, że jego rząd zamierza wyciągnąć państwo polskie z tego "czworokąta bermudzkiego, w którym zanikają interes publiczny i dobro wspólne".

Podziały według PO
- Do którego exposé się odnieść? - pytał, siląc się na humor, Donald Tusk, rozpoczynając swoje wystąpienie. Podziękował Kaczyńskiemu za "niezwykle istotne wyjaśnienie sytuacji". Jego zdaniem, wynika z niej, że PiS od początku nie zamierzało wchodzić w koalicję z PO. - Szkoda tylko tych długich miesięcy złudzeń - stwierdził Tusk. - To precyzyjne wyjaśnienie my, Polacy i Platforma Obywatelska, będziemy długo pamiętali - dodał.
Potem przeszedł już do niewybrednych złośliwości, w których krytykował Marcinkiewicza m.in. za deklarację budowy stadionów piłkarskich, dzięki którym w Polsce mogłyby się odbyć Mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 r.
- Znacznie łatwiej zaoferować Polakom jeden stadion rocznie niż tysiąc mieszkań dziennie - rzucił lider PO.
Wiadomo, że gdyby wicepremierem tego rządu był Jan Rokita, za tego rodzaju deklarację Tusk wychwalałby premiera. Ale retoryka była jasna: robienie dobrych rzeczy bez PO jest robieniem złych rzeczy.
Zdaniem lidera PO, wybór PiS to nie tylko wybór polityczny, ale i cywilizacyjny. Choć nie nazwał tego wprost, z jego słów wynikało jednoznacznie, że dobrym wyborem byłyby jedynie rządy z PO. Jednocześnie mówił o tym, że PiS nie może powodować "zimnej wojny domowej", że "nie można dzielić ludzi", by zaraz obraźliwie nazwać popierających rząd "moherową koalicją".
Wystąpienie Tuska wzburzyło Kaczyńskiego, który jeszcze raz zabrał głos i powiedział, że nie chciał obrażać niedoszłego koalicjanta, ale widać członków Platformy "obraża mówienie wszystkiego, z czym się nie zgadzają". Dodał, że PO miała plany polityczne na okoliczność zwycięstwa w wyborach - najpierw w obu, potem tylko w jednych.
- Przegraliście, i już nie było żadnego planu - powiedział Kaczyński.

Lepper do Platformy: uwsteczniacie się
- Chciałbym przypomnieć Platformie, że do mnie mieliście pretensje, gdy mówiłem, że na tej Izbie już więcej wersalu nie będzie - rozpoczął wystąpienie Lepper. - Teraz ja się rozwinąłem i mówię, że kultura będzie, a wy się uwsteczniliście - dodał. Pochwalił program rządu, nawołując jednak premiera do determinacji w jego realizowaniu, a potem przystąpił do druzgocącej krytyki PO.
- Naród wybrał nas wszystkich, tylko że wy tych, którzy nas wybrali, nie traktujecie poważnie - nie jak ludzi, a jak gorszy element - zwracał się Lepper do Tuska. Dodał, że "takiego populizmu i demagogii to nawet on nie potrafi powiedzieć".
- Przeżywacie swoisty szok powyborczy; ja rozumiem, patrząc na Pana minę, ja bym pewnie innej nie miał - to zdanie wzbudziło kolejne salwy śmiechu we wszystkich ławach poselskich prócz tych zajmowanych przez PO.

Giertych: Platforma Kalego
Roman Giertych (w imieniu LPR miał mówić Bogusław Kowalski, ale nastąpiła zmiana, gdy okazało się że debata ostatecznie przyjęła kształt czysto polityczny, a nie merytoryczny) określił postępowanie PO jako "logikę Kalego".
- Demokracja jest dobra wtedy, gdy rządzimy my, a zła, gdy nie my rządzimy - mówił. Zaapelował o szacunek dla wyborców LPR. Jego zdaniem, exposé Marcinkiewicza to "triumf pewnej myśli politycznej", bo ilustruje program, który środowiska zrzeszone w LPR proponowały od kilkunastu lat, jak rozliczenie prywatyzacji czy polityka prorodzinna.
- A w polityce - abstrahując od ambicji personalnych - najważniejsza jest realizacja programu, bo to zostaje, więc Liga zachowuje się odpowiedzialnie i dla takiego programu dostaje pan, panie premierze, od nas poparcie - stwierdził.

Pawlak: kryzys narzeczeństwa
Waldemar Pawlak (PSL) był nieco bardziej krytyczny dla PiS, opisując "flirtowanie" partii z Platformą i ostateczny upadek tego "narzeczeństwa". - PiS nie przeprosił za wygrane wybory, nie oddał władzy PO - mówił.
- Wszystkich zadowolić się nie da, ale można wspierać słabszych, zostawiając silniejszym więcej swobody - podsumował program rządu, który ludowcy zamierzali poprzeć. Pawlak uzasadnił głosy "za" tym, że to wyborcy zaufali Prawu i Sprawiedliwości, a więc należy im się szansa.
W trakcie debaty jeszcze kilku posłów nawiązywało do podziału Polski dokonanego przez Donalda Tuska. Oburzony Tadeusz Cymański (PiS) mówił, że nie jest i nie może być tak, że ktoś po studiach ma jeden głos, po maturze 0,7, a z wykształceniem podstawowym 0,5 głosu. - Moja niedawno owdowiała mama ma 81 lat i chodzi w moherowym berecie. Dzielenie Polski na tych cywilizowanych i tych z "twarzą Leppera" to jest uderzenie i obraza mojej matki - mówił, zwracając się w stronę ław PO.
- Czy obraza polega na tym, że ktoś nosi taki a nie inny beret i że się o tym mówi? - udawał zdziwienie Bronisław Komorowski, usiłując ratować niezręczną sytuację, w jakiej z winy arogancji Tuska znalazła się PO.
Do tych słów nawiązał później także sam premier.
- Te słowa o moherowej koalicji padają z poczucia wyższości, to słowa pogardy dla naszych wyborców - mówił. Dodał, że "była już taka partia, która miała poczucie wyższości". - Unia Wolności - dopowiedziano z sali.
Oberwało się Platformie i od Andrzeja Leppera, który parafrazując sformułowanie Tuska, powiedział, że "moherowe berety wygrały z aksamitnymi kapeluszami". - I to was tak boli, że mając do dyspozycji na każde zawołanie wszystkie media, przegraliście z jednym radiem i jedną telewizją [chodzi o Radio Maryja i telewizję TRWAM - przyp. red.] - mówił lider Samoobrony.
Lepper nawiązał też do ceny, za jaką jego partia miała poprzeć rząd. - My dostaliśmy za to trzy komisje, mówicie. A wy swoje komisje za co dostaliście? Aha, wy z parytetu, a Samoobrona za poparcie rządu, przedziwna logika - ironizował Lepper.

Cztery godziny pytań
Chętna do zadania pytań premierowi była ponad połowa posłów. Wielu z nich, głównie z PiS i Samoobrony, wycofało się jednak jeszcze w trakcie debaty. Wachlarz wątpliwości był szeroki: od uznania kwalifikacji pielęgniarek i zaostrzenia kodeksu karnego, po politykę zagraniczną, konstytucję UE i przywrócenie bandery polskim statkom na morzu. Premier obiecał pisemną odpowiedź na każde pytanie w ciągu dwóch tygodni. - Dotrzymamy danego słowa, wykonamy ten program, który dzisiaj przedstawiłem - zapewniał. Kilka minut później to właśnie te słowa stały się dla klubu Samoobrony podstawą do przyjęcia oficjalnej decyzji o poparciu rządu. Punktualnie o godz. 21.24 "za" rządem podniosło ręce 272 posłów (nawet dwa razy ze względu na kłopoty z aparaturą do głosowania). Przeciwko było 187 posłów z PO i SLD.
- Dziś uzyskałem znaczące poparcie parlamentarne. Za to wotum zaufania dziękuję wszystkim środowiskom politycznym: Prawu i Sprawiedliwości, Samoobronie, Lidze Polskich Rodzin, Polskiemu Stronnictwu Ludowemu. Dziękuję także wszystkim tym ludziom dobrej woli, którzy wspierali mnie w tych ostatnich tygodniach. Deklaruję, że od jutra, nie: od dziś, krok po kroku, tak samo skutecznie będę realizował program mojego rządu - powiedział po głosowaniu premier Marcinkiewicz.
Mikołaj Wójcik



Tezy rządu Kazimierza Marcinkiewicza:

Obniżenie najniższej stawki podatku dochodowego od osób fizycznych z 19 do 18 proc. przy zachowaniu najważniejszych dla rodziny ulg

Utrzymanie dwóch stawek podatku VAT z zachowaniem obniżonej (7 proc.) na lekarstwa i żywność

Ujednolicenie systemu wiążących interpretacji prawa podatkowego

Wprowadzenie odliczeń od podatku w zależności od liczby dzieci w rodzinie

Obniżenie kosztów pracy i upusty w składkach na ZUS dla małych i średnich przedsiębiorstw w zamian za tworzenie miejsc pracy

Wspieranie przez budżet państwa programu niskooprocentowanych kredytów mieszkaniowych dla młodych małżeństw

Rozliczenie programu Narodowych Funduszy Inwestycyjnych

Zmiana zasad rewaloryzacji rent i emerytur

Reforma Zakładu Ubezpieczeń Społecznych

Tworzenie nowych miejsc pracy w obszarze produkcji, a nie tylko w handlu i usługach

Likwidacja barier ograniczających prowadzenie działalności gospodarczej

Ograniczenie o połowę ilości wymaganych koncesji i zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej

Jawność i przejrzystość procesów prywatyzacyjnych, m.in. dzięki upublicznieniu kryteriów i sposobu wyboru doradców i inwestorów w procesie prywatyzacji

"Nasz Dziennik" 12-13 listopada 2005

Autor: mj