Słoneczna dziewczyna - Łabonarska
Treść
Z prawdziwą przyjemnością wysłuchałam w sobotę tuż przed północą w radiowej Jedynce audycji poświęconej Halinie Łabonarskiej autorstwa Anny Retmaniak. Rzadko się zdarza, by aktorzy zechcieli mówić o procesie twórczym, o budowaniu roli, bo to trudny temat. Trzeba przełożyć na pojęcia, zwerbalizować to, co w dużej mierze mieści się gdzieś w intuicji aktorskiej, bardzo indywidualnej przecież i trudno uchwytnej. Halina Łabonarska mówi o procesie twórczym w sposób komunikatywny, jasny, czytelny. Wyznaje, że przy każdej roli ma poczucie, jakby była na początku drogi budowania. A więc jest i uniesienie, i dotknięcie pewnej tajemnicy, i radość, i niepokój. A przede wszystkim miłość do teatru. Ale do takiego teatru, który jest sztuką. Tyle w tej wypowiedzi szczerości i nieustannego - wręcz młodzieńczego - entuzjazmu z uprawiania zawodu aktorskiego, że aż można pozazdrościć. Ta wybitna artystka należy do zaledwie kilkorga aktorów w Polsce, dla których pojęcie "pokora do sztuki" ma wciąż znaczenie zasadnicze. Młodzi aktorzy, reżyserzy pewnie nawet nie wiedzą, że coś takiego istniało i jeszcze gdzieś tam śladowo istnieje. Ta pokora, będąca przeciwieństwem pychy, tak często występującej u artystów, przekłada się u Haliny Łabonarskiej nie tylko na sposób traktowania pracy twórczej, jej podejście do litery tekstu, ale ma też swoje odzwierciedlenie w relacjach międzyludzkich. Jak sama mówi: "Zawsze szanowałam ludzi i szanowałam to, co robię. Miałam to od zawsze i tak mi pozostało do dziś". Stąd pewnie szatniarka czy akustyk w teatrze jest dla niej tak samo ważny jak reżyser, z którym pracuje. Nie lekceważy kontaktów z ludźmi ani materiału, który otrzymuje do pracy. Myślę, że "Portret słowem malowany - Halina Łabonarska" byłby pełniejszy, gdyby autorka audycji zapytała o formację światopoglądową artystki. Choć właściwie z tego, co Halina Łabonarska mówiła, wyraźnie przebijał wyznawany przez nią system wartości wyprowadzony wprost z Dekalogu. A więc szacunek dla tradycji, ale i dialog z tradycją oraz wierność podstawowym wartościom, z którymi wyszła z domu rodzinnego i które teraz wpaja swoim trzem synom. A wszystko to artystka wypowiada piękną polszczyzną, znakomicie ustawionym głosem, w spokojnej, dającej słuchaczowi przyjemność i poczucie bezpieczeństwa tonacji. Świadczy to o jej wewnętrznej harmonii, jej życzliwym stosunku wobec świata i otoczenia (ładnie to sprecyzowała Maria Ciunelis). Pewnie dlatego nazwano ją "słoneczną dziewczyną", jak przypomniała w audycji Izabella Cywińska. Trzeba mieć w sobie ogromną siłę odporności, by w dzisiejszym teatrze nie zagubić siebie, nie utracić swojej tożsamości i nie tylko trwać, ale i budować wokół siebie przestrzeń prawdy i dobra służącą innym. I choć to tylko "taki mały wycinek w wielkim makroświecie" - jak mówi Halina Łabonarska, to przecież jakże istotny, bo "robotników wciąż mało". Warto, by młodzi aktorzy i reżyserzy z uwagą wysłuchali, jak mówi i co mówi o teatrze Halina Łabonarska. Temida Stankiewicz-Podhorecka "Nasz Dziennik" 2008-10-27
Autor: wa