Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śledztwo na finiszu

Treść

Przyczyną śmierci majora BOR Marka K. była ostra niewydolność oddechowo-krążeniowa. Śledztwo w sprawie śmierci oficera zmierza ku końcowi.

– Nic nie wskazuje na to, by doszło do samobójstwa lub by był udział osób trzecich – wyjaśnia prok. Andrzej Kielak z Prokuratury Rejonowej w Wołominie. Prokuratura otrzymała już raport biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie w sprawie śmierci oficera BOR Marka K. We krwi denata wykryto też „sporą zawartość alkoholu”. – Było to cztery promile z kawałkiem – mówi prok. Kielak. Śledczy oczekują jeszcze na dodatkowe badania toksykologiczne, ale już teraz prokuratura nie ukrywa, że śledztwo w sprawie okoliczności śmierci 44-letniego majora z Biura Ochrony Rządu, którego ciało 11 sierpnia br. znaleziono w podwarszawskich Ząbkach, będzie raczej zmierzało ku umorzeniu. – W sprawie przesłuchano kilkanaście osób, w tym m.in. członków rodziny. Wszystko wskazuje na to, że śledztwo będzie zmierzać ku końcowi – mówi prok. Kielak.

Marek K. miał dużą wiedzę na temat przygotowań wizyt w Smoleńsku 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Jak ustalił „Nasz Dziennik”, pełnił wtedy funkcję szefa oddziału BOR, który zajmował się zapewnieniem bezpieczeństwa wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku i w Katyniu. Koordynując działanie grupy, miał więc duże rozeznanie co do szczegółów organizacji tych wizyt i ich zabezpieczenia. Marek K. zeznawał w tej sprawie w prokuraturze. Nadzorował też działania tej formacji związane z zabezpieczeniem technicznym i osobowym (zabezpieczenia podsłuchowe, pirotechniczne i sanitarno-epidemiologiczne) najważniejszych osób w państwie w czasie, gdy wybuchła tzw. afera podsłuchowa z ministrem spraw wewnętrznych w tle – nota bene ministrem nadzorującym działania BOR. W Biurze K. pracował od końca lat 90. Oficer BOR mieszkał samotnie w domu w podwarszawskich Ząbkach. Przed śmiercią przebywał na urlopie. Kiedy nie odbierał telefonów, zaniepokojona tym rodzina postanowiła go odwiedzić. Okazało się wtedy, że drzwi domu były zamknięte od wewnątrz. Wezwano ślusarza. Po otworzeniu domu okazało się, że ciało denata leży w jednym z pokojów. Śledztwo toczy się w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.

Anna Ambroziak
Nasz Dziennik, 4 listopada 2014

Autor: mj