Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śledztwo IPN w sprawie wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956 roku

Treść

W pacyfikacji Powstania Poznańskiego Czerwca 1956 roku nie brały prawdopodobnie udziału jednostki sowieckie, jednak w ścisłym dowództwie wojsk tłumiących niepodległościowy zryw znajdowali się sowieccy doradcy - wynika z najnowszych ustaleń śledztwa prowadzonego przez poznański Instytut Pamięci Narodowej. Funkcjonariusze IPN dotarli do osób odpowiedzialnych za użycie broni przeciwko mieszkańcom stolicy Wielkopolski. Szokujący jest przypadek śmierci jednej z osób. Zachodzi bardzo duże prawdopodobieństwo, że została ona dobita przez funkcjonariuszy UB. Prokuratorzy próbują również ustalić prawdziwe okoliczności zamordowania 12-letniego Romana Strzałkowskiego.
Prokuratorzy IPN prowadzący śledztwo przesłuchali już ponad 350 osób, które uczestniczyły w tych wydarzeniach lub były ich świadkami.
- W tej sprawie dzieje się bardzo dużo, korespondencja przychodzi codziennie, czynności wykonywane są co drugi dzień lub jeśli sytuacja pozwala również codziennie, nasilenie jest bardzo duże, bo sprawa też jest ogromna. Na pewno postępowanie nie zakończy się w ciągu najbliższych miesięcy, gdyż jest to po prostu niemożliwe. W sytuacji gdy w całym zdarzeniu brało udział kilkadziesiąt, jak podają niektóre źródła nawet ponad 100 tys. osób, niepodobieństwem jest dotarcie do wszystkich żyjących świadków i przesłuchanie ich w tak krótkim czasie - powiedział "Naszemu Dziennikowi" prokurator Mirosław Sławeta z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Poznaniu. - Dlatego skupiamy się teraz na konkretniejszych wątkach, gdzie będziemy mieli konkretne zdarzenia noszące znamiona zbrodni komunistycznych, które nie są przedawnione, i wtedy będziemy rozpatrywali to pod względem przedstawienia zarzutów konkretnym osobom - dodał prokurator.
Prowadzący sprawę szczególny nacisk położyli na przesłuchiwanie personelu medycznego, pielęgniarek i lekarzy z tych placówek, które były najbardziej zaangażowane w udzielanie pomocy, m.in. Szpitala im. Raszei czy Szpitala im. Strusia. To się wiąże z drugą płaszczyzną śledztwa, która od pewnego czasu zaistniała, a więc badaniem okoliczności śmierci niektórych osób. - Weryfikujemy te informacje, aktualnie jest to jeden z konkretniejszych wątków w tej płaszczyźnie śledztwa. Wyjaśniamy w tej chwili przypadek śmierci jednej z osób, w którym zachodzi bardzo spore prawdopodobieństwo, że została dobita przez funkcjonariuszy UB. Osoba ta, lekko ranna, została wywieziona ze Szpitala im. Raszei, a jej zwłoki trafiły niespodziewanie później do Szpitala im. Strusia - powiedział nam Sławeta.
Prowadzący dochodzenie próbują również ustalić okoliczności śmierci osób znajdujących się dość daleko od miejsca ulicznych walk. A takich przypadków jest sporo: wśród zabitych znajdują się osoby, które zastrzelono m.in. na Moście Dworcowym czy w okolicach poznańskiego Okrąglaka, a więc w tych rejonach miasta, gdzie teoretycznie panował "spokój". Ich zgony mogą potwierdzać tezę stawianą przez jednego z historyków, iż pacyfikujące powstanie jednostki urządzały sobie swoiste "polowania" po mieście, strzelając do przechodniów. Historyk prof. Lech Trzeciakowski w swojej monumentalnej pozycji "Poznański Czerwiec 56" pisał wprost o oddziałach KBW krążących po mieście i strzelających do przechodniów, w tym bawiących się dzieci. Tę tezę może potwierdzać fakt licznych zabójstw osób bardzo młodych, kilkanaścioro z zamordowanych nie ukończyło 18. roku życia. Fakty można jednak będzie ustalić dopiero po przesłuchaniu wszystkich świadków. Dlatego też IPN rozpoczął przesłuchiwanie nie tylko kombatantów Poznańskiego Czerwca, ale i tych, którzy przed laty strzelali bądź kazali strzelać do poznaniaków.

Doradzali Sowieci
- Od pewnego czasu przesłuchujemy również osoby z tzw. drugiej strony barykady, czyli byłych funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, milicjantów i żołnierzy. Przesłuchaliśmy kilku żyjących funkcjonariuszy, na razie w charakterze świadków. Pewne wyobrażenie o tym mamy, choć szczegółów z oczywistych powodów nie chciałbym na razie podawać. Jedno, co mogę powiedzieć w kwestii użycia broni: każda z przesłuchiwanych osób, która ewentualnie mogła wydawać polecenie użycia broni, zawsze przesuwała ciężar podjęcia decyzji na inne osoby, czasami w górę, ale czasami, co nas bardzo zaskoczyło, w dół, na swoich podwładnych - stwierdził prokurator Sławeta.
Dotychczasowe wyniki śledztwa podważają hipotezę o udziale wojsk sowieckich w tłumieniu powstania. Potwierdzono natomiast, że w ścisłym kierownictwie - sztabie - zajmującym się pacyfikacją powstania znaleźli się sowieccy doradcy. - Nie posiadamy na razie jednoznacznych dowodów na to, że żołnierze radzieccy uczestniczyli w tych wydarzeniach, natomiast pojawiają się głosy, że czasami słyszano mowę rosyjską. Wysunąłem taką hipotezę, że były to osoby z innych, wschodnich części Polski, z charakterystycznym, mało znanym w Poznaniu akcentem, które w ferworze wzięto za mowę rosyjską. Nie ma jednak żadnych dowodów, by jakiekolwiek jednostki taktyczne radzieckie brały udział w tłumieniu powstania - wyjaśnił Sławeta. Nie ulega natomiast wątpliwości, bo jest to dość oczywiste, że w szeregach armii, począwszy od najwyższych stopni po najniższe, znajdowali się obywatele sowieccy, którzy pełnili służbę w naszym wojsku w charakterze tzw. doradców. Jedną z nich był generał Wsiewołod Strażewski.
Śledztwo IPN ma również wyjaśnić okoliczności śmierci Romana Strzałkowskiego. Dwunastoletni chłopczyk, którego po raz ostatni widziano żywego jak trzymał pod budynkiem UB biało-czerwony sztandar, został kilka godzin później znaleziony martwy, z raną postrzałową na terenie gmachów UB. Nie ulega wątpliwości, że został z premedytacją zastrzelony. W jakich jednak okolicznościach i kto był jego zabójcą, nie wiadomo. Miejmy nadzieję, że wyjaśnią to prokuratorzy IPN.

To było powstanie
28 czerwca 1956 r. niezadowolenie z narzuconego Polsce siłą systemu komunistycznego, nierównego traktowania obywateli i tragicznej sytuacji ekonomicznej sięgnęło wśród poznaniaków zenitu. Tego dnia, począwszy od wczesnych godzin porannych, rozpoczęły strajk niemal wszystkie zakłady pracy, a mieszkańcy miasta udali się na plac Mickiewicza (wówczas Stalina) na swoistą manifestację. Żądali rozmów z komunistycznymi dygnitarzami, m.in. Edwardem Ochabem, I sekretarzem KC PZPR, i ówczesnym premierem Józefem Cyrankiewiczem. Jednak postulaty i nawoływanie do rozpoczęcia negocjacji, jakie wysuwał zebrany w centrum miasta ponad 100-tysięczny tłum, zostały przez działaczy PZPR całkowicie zlekceważone. Niemal w samo południe w Poznaniu, a później również w podpoznańskich miejscowościach, rozpoczęło się trwające dwa dni antykomunistyczne, niezwykle krwawo stłumione powstanie. Przeciwko cywilom, w tym kobietom i dzieciom, wysłano wojsko, oddziały KBW i milicję: początkowo 19. Dywizję Pancerną, później jeszcze 10. Dywizję Pancerną oraz 4. i 5. Dywizje Piechoty. Łącznie skierowano do pacyfikacji miasta ponad 10 tys. żołnierzy, ok. 400 czołgów i ponad 30 transporterów opancerzonych. Siły te prowadziły walki uliczne z grupami cywilów, przeważnie młodymi wiekiem, uzbrojonymi tylko w 188 sztuk broni, w tym 1 rkm, oraz butelki z benzyną. Wymiana ognia trwała w różnych punktach miasta do godzin południowych 29 czerwca, a sporadycznie strzały padały do 30 czerwca. W wyniku walk na ulicach Poznania zginęło, według różnych danych, od 63 do 80 osób, w tym kilkunastu nastolatków. Po stłumieniu robotniczego powstania premier Cyrankiewicz grzmiał publicznie: "Każdy prowokator czy szaleniec, który podniesie rękę na władzę ludową, musi być świadom, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie (...)". Dzień później setki młodych poznaniaków spacerując po mieście, ostentacyjnie demonstrowało po raz kolejny swój sprzeciw władzy ludowej - pokazując pusty rękaw koszuli. Niemal natychmiast po stłumieniu powstania rozpoczęły się również aresztowania i okrutne tortury oraz pokazowe procesy.
Dzisiaj, 47 lat po owych krwawych wydarzeniach, jest szansa, że przedstawiciele "władzy ludowej", a także oficerowie, którzy uczestniczyli w pacyfikacji, wydając rozkaz użycia broni przeciwko cywilnej ludności, zostaną ustaleni i postawieni przed sądem pod zarzutem popełnienia zbrodni komunistycznej.
Wojciech Wybranowski, Poznań
Nasz Dziennik 30-06-2003

Autor: DW