Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śledczy: Kaczmarek krył Jędykiewicza

Treść

Prokuratorzy kontrolujący postępowania nadzorowane przez Janusza Kaczmarka są zdania, że były minister spraw wewnętrznych jeszcze jako prokurator naciskał na śledczych z gdańskiej prokuratury prowadzących śledztwo w sprawie afery "Stella Maris". Były prokurator krajowy miał też zablokować aresztowanie jednego z głównych oskarżonych w sprawie - Jerzego Jędykiewicza, szefa firmy Energobudowa, kontrolowanej przez Prokom Ryszarda Krauzego. Kaczmarek miał gwarantować nietykalność wpływowemu politykowi w zamian za poparcie jego kandydatury na stanowisko prokuratora apelacyjnego. Prokuratura prowadzi już czynności procesowe w tej sprawie. Tymczasem wczoraj warszawski sąd rejonowy uznał, że zatrzymanie Janusza Kaczmarka w ramach śledztwa dotyczącego składania przez niego fałszywych zeznań było nieuzasadnione.

- Pojawił się pewien materiał już procesowy, który świadczy o pewnych nieprawidłowościach w toku postępowania dotyczącego sprawy "Stella Maris". Wystąpiła kwestia pewnych zachowań pana Janusza Kaczmarka jako osoby nadzorującej postępowanie, które miały wpływ na działania prokuratury - przyznaje w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Dariusz Barski, prokurator krajowy.
Jerzy Jędykiewicz, szara eminencja SLD na Pomorzu, jeden z głównych oskarżonych w aferze "Stella Maris", odpowiada przed sądem z wolnej stopy, choć zagrożony jest karą pozbawienia wolności do lat dziesięciu. Już w trakcie śledztwa prowadzonego przez gdańską prokuraturę śledczy wystąpili z wnioskiem o zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie prominentnego pomorskiego polityka. W 2003 roku, kiedy gdańska prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie tej afery, Jędykiewicz był prezesem firmy Energobudowa, w której udziały posiadał Prokom należący do Ryszarda Krauzego. Jak pisały wówczas lokalne gazety, bez jego wiedzy i zgody nie mogła w województwie zapaść żadna istotna decyzja. A Janusz Kaczmarek ubiegał się wówczas o stanowisko gdańskiego prokuratora apelacyjnego. Zdaniem Marka F., byłego redaktora naczelnego "Głosu Wybrzeża", oskarżonego w aferze "Stella Maris", Kaczmarek "umizgiwał się" do Jędykiewicza, starając się o poparcie swojej kandydatury. Starania zakończyły się sukcesem. Jaka była cena poparcia ze strony Jędykiewicza?
Zdaniem naszych informatorów, Kaczmarek uniemożliwiał gdańskim prokuratorom prowadzącym śledztwo w sprawie afery "Stella Maris" wykonanie czynności śledczych, które dotknęłyby samego Jędykiewicza. Jak wynika z informacji, które opublikowaliśmy jako pierwsi, gdańscy śledczy przygotowali wniosek o zatrzymanie i zamierzali zwrócić się do sądu z prośbą o tymczasowe aresztowanie Jędykiewicza. Nasi informatorzy twierdzą, że Kaczmarek "zrugał" wnioskującego prokuratora i kategorycznie zakazał zatrzymywania polityka SLD. Wydał prokuratorom polecenie służbowe, by w przypadku Jędykiewicza zastosować jedynie kaucję.
- Mogę potwierdzić, że taka informacja ma już walor procesowy - przyznaje prokurator krajowy Dariusz Barski.
Wszystko wskazuje na to, że takie działania uniemożliwiły prokuraturze ustalenie, czy "wyprane przez Jędykiewicza" pieniądze zostały wykorzystane przy transakcji, dzięki której firma synowej Leszka Millera - "Net Irena Miller", zarobiła milion dolarów. Jednoosobowe przedsiębiorstwo, które w rzeczywistości prowadził syn Leszka Millera, zaledwie po dwóch miesiącach od swojego powstania, nie inwestując ani złotówki w 2000 roku, pośredniczyło w transakcji sprzedaży części spółki CNT. Młodzi Millerowie zarobili na tym 4,3 mln zł, czyli wówczas około 1 mln dolarów. W transakcji uczestniczył również sam Jędykiewicz.
Nie wiadomo, czy prowadzący postępowanie w tej sprawie zdecydują się przedstawić Kaczmarkowi zarzuty. Materiały wskazują bezpośrednio na Kaczmarka jako osobę "chroniąca Jędykiewicza", jednak do skierowania aktu oskarżenia do sądu jeszcze daleko.
- Postępowanie jest na bardzo wstępnym etapie. Nie chciałbym jeszcze o tym mówić szerzej - ucina prokurator Barski.

Bezzasadne zatrzymanie
Tymczasem wczoraj Sąd Rejonowy w Warszawie uznał, że zeszłotygodniowe zatrzymanie przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego Janusza Kaczmarka, na polecenie prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie złożenia przez byłego szefa MSWiA fałszywych zeznań w prokuraturze, podczas przesłuchania dotyczącego "przecieku" o akcji CBA w ministerstwie rolnictwa, było bezzasadne i nieprawidłowe.
- Prokuratura zwlekała z przesłaniem sądowi zażaleń obrony Janusza Kaczmarka na jego zatrzymanie; ta obstrukcja procesowa może wskazywać, że zatrzymanie Kaczmarka służyło innym celom niż dobro śledztwa - mówi w uzasadnieniu decyzji wiceprzewodniczący sądu rejonowego Jerzy Podgórski. Sąd stwierdził zarazem, że z akt nie wynika, by istniało ryzyko zacierania śladów przestępstwa przez Kaczmarka, a tym prokuratura uzasadniała potrzebę jego zatrzymania. Dlatego sąd uznał, że zatrzymanie było "bezzasadne i nieprawidłowe". Nie oznacza to jednak, że zarzuty, jakie prokuratura postawiła Januszowi Kaczmarkowi, są bezzasadne.
- W mojej ocenie, zatrzymanie było zasadne, a materiał dowodowy w wysokim stopniu uprawdopodabniał zarzuty przedstawione wszystkim zatrzymanym - przyznaje Barski w rozmowie z PAP. Prokurator krajowy uznał również, że decyzja o zatrzymaniu Kaczmarka była potrzebna i przyniosła wymierny efekt. - W opinii prokuratorów należało to zrobić. Uważam, że zrobili słusznie, ponieważ dzięki temu pozyskano dodatkowy materiał dowodowy, którego by nie pozyskano, gdyby zatrzymania nie było - zaznacza Dariusz Barski.
Sąd pomylił się w jednej kwestii, więc mógł się pomylić i w innych - powiedziała na konferencji prasowej w czwartek p.o. rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Marzanna Mucha-Podlewska. Według prokuratury, sąd nie odniósł się do wszystkich przesłanek zatrzymania Janusza Kaczmarka.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-09-07

Autor: wa