Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ślady zbrodni były zacierane

Treść

Z marszałkiem Senatu RP Bogdanem Borusewiczem rozmawia Mariusz Kamieniecki

Panie Marszałku, czy wyrok w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń można uznać za satysfakcjonujący i w jakich kategoriach należałoby to rozpatrywać?
- Sądzę, że wyrok Sądu Okręgowego w Katowicach jest sprawiedliwy. Skazano bezpośrednich sprawców pacyfikacji kopalń, którzy strzelając, musieli sobie zdawać sprawę, że robią to po to, żeby zabić. Szczególnie gdy strzela się do tłumu, taka świadomość musi być. Wyrok dla bezpośrednich wykonawców zbrodni jest wysoki, ale sprawiedliwy. Przecież w kopalni "Wujek" zginęło 9 górników, a wielu ludzi z kopalni "Manifest Lipcowy" zostało rannych. Nikt i nic nie wróci im życia i nikt nie wyrówna doznanych krzywd. Nie jest to jednak kwestia wyłącznie samych wykonawców, którzy przecież działali na rozkaz. Trudno bowiem przypuszczać, by zbrojne formacje MO i ZOMO działały samowolnie, a ponadto celem tego morderstwa było zastraszenie całego polskiego społeczeństwa. Trzeba też pamiętać, że było to na początku stanu wojennego, 16 grudnia 1981 roku. Biorąc pod uwagę aspekt prawny, trzeba też pamiętać, że stan wojenny został wprowadzony bezprawnie, bo Rada Państwa nie miała takiego prawa. Jasne jest zatem, że muszą być odpowiedzialni, skoro były ofiary. Ci, którzy strzelali, mieli ochronę tych, którzy wydali takie polecenie. Po tej zbrodni funkcjonariuszom milicji kazano przestrzelić broń, zginęły też pociski, które znajdowały się w ciałach ofiar. Wszystko to nie było dziełem przypadku.

Czy wyrok, jaki zapadł, może być wstępem do rozliczenia zleceniodawców w wyższych sferach ówczesnej władzy?
- Przez długi czas próby sądowego rozliczenia przestępstw popełnianych w latach 80. kończyły się fiaskiem. Dlatego rozliczenie winnych zlecenia zbrodni na Śląsku z 16 grudnia 1981 roku w dużej mierze będzie zależało od tego, czy znajdą się jakieś dodatkowe materiały albo czy zmowa milczenia, którą można i trzeba nazwać przestępczą, zostanie w końcu złamana. Dopóki za przestępstwa dokonane w trakcie pacyfikacji śląskich kopalń nie było represji karnych, zmowa ta funkcjonowała, a uczestnicy wydarzeń sprzed 26 lat nie obciążali się nawzajem. W tej chwili, już po wyrokach, bardzo możliwe, że zaczną mówić.

Przez wiele lat ślady tej zbrodni zacierano. Czy teraz można powiedzieć, że sprawiedliwości stało się zadość?
- Ślady zbrodni były zacierane w czasie stanu wojennego. Później usiłowano rozwikłać te zagadki i ustalić winnych. Myślę, że teraz sprawiedliwości stało się zadość. To dobrze, bo dla nas wszystkich był to też pewien wyrzut sumienia, gdyż mimo toczących się procesów sprawcy przez długi czas pozostawali bezkarni, choć były ofiary. Takie sytuacje zdarzały się także później. Dzień po tragedii w "Wujku", 17 grudnia, w Gdańsku zginął młody mężczyzna postrzelony z broni palnej, a dwóch zostało rannych. Z kolei 31 sierpnia 1982 roku doszło do masakry w Lubinie na Dolnym Śląsku. Trzeba jednak powiedzieć, że wydarzenia z kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" były najtragiczniejszym sygnałem.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-06-01

Autor: wa

Tagi: bogdan borusewicz wujek manifest lipcowy