Śladami Rodziewiczówny
Treść
Charakterystyczne dla polskiej literatury pięknej XIX i początku XX wieku jest jej dydaktyczność. Znaczna część powieści tego okresu, jeśli nie zdecydowana większość, to powieści z wyraźną, narzucaną niekiedy wręcz czytelnikowi tezą. Pisarze chcieli w wielu wypadkach za wszelką cenę swoich czytelników w taki czy inny sposób wychować, do czegoś przekonać, skłonić, namówić. Prym wiedli tutaj oczywiście pozytywiści, którzy wręcz nachalnie próbowali wpoić czytelnikom kult nauk szczegółowych i zachęcali ich natrętnie do podjęcia działalności gospodarczej. Pisarze konserwatywni bardzo często w sposób podobny lansowali tradycyjne, konserwatywne wartości. Dobrym przykładem może tu być powieść Marii Rodziewiczówny "Hrywda". Zaskakująca jest podstawowa teza tej książki: zniesienie pańszczyzny było wielkim błędem, który zaowocował różnego typu złem. W tej powieści wszyscy chłopi, którzy przejęli "pańską" ziemię i zerwali kontakty z dworem, są, w znacznej mierze z tego właśnie powodu, ciemni, zdemoralizowani i cierpią skrajną nędzę. Tak więc np. złodziejstwo jest wśród nich czymś powszechnym. Jeden chwali się we wsi, jak to oszukał księdza na spowiedzi i nie dał się skłonić do przyznania się do kradzieży (bo musiałby wtedy oddać to, co ukradł). Chłopi, którzy nie posiadają własnej ziemi, pracują na ziemi pana, szanują go i mu ufają, są światli, uczciwi i żyją we względnym dobrobycie - nigdy nie cierpią głodu. Najbardziej pozytywną postacią powieści jest pan i jego żona. Tylko oni potrafią zdobyć się zawsze i wszędzie na działania podyktowane miłością bliźniego, nawet w stosunku do tych, którzy działają w sposób wyraźny i nieuczciwy wbrew ich podstawowym interesom. Powieść ta nieco irytuje swym czarno-białym obrazem świata i swą jednostronnością. Rzeczywistość była z pewnością bardziej "wielokolorowa" i skomplikowana. Byli ciemni i światli chłopi. Dobrzy i źli panowie. Tezę "Hrywdy" warto jednak chyba przemyśleć. Wszelkie bowiem działania mogące wbić klina pomiędzy warstwy społeczne nie służą pokojowi społecznemu i rozwojowi społeczeństwa, niszczą - tak mu potrzebną - jego solidarność. Społeczeństwo przypomina żywy organizm. Gdy jeden organ choruje, chorują i inne. Gdy organy ze sobą nie współpracują i nie dostarczają sobie tego, co jest ich domeną, cały organizm na tym cierpi. Stanisław Krajski "Nasz Dziennik" 2008-06-05
Autor: wa