Słaby finisz chadeków
Treść
Z niewielką przewagą głosów zwyciężyła w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Niemczech pozostająca dotychczas w opozycji koalicja CDU/CSU. Według wstępnych sondażowych wyników przeprowadzonych przez telewizję ZDF na chadeków głosowało 37 proc. wyborców, zaś rządzącą dotychczas lewicową SPD poparło 33 proc. głosujących. Jeśli takie wyniki zostaną oficjalnie potwierdzone, to ani koalicja chadecji z FDP, ani koalicja SPD/Zieloni nie będzie mogła utworzyć większościowego rządu.
62 mln obywateli Niemiec, największego państwa Unii Europejskiej, wybierało wczoraj 598 deputowanych do parlamentu. O mandaty ubiegało się 25 partii, z których tylko kilka miało szanse znaleźć się w parlamencie. Poza CDU i SPD do Bundestagu weszli przedstawiciele liberalnej FDP (10,5 proc. głosów), Zielonych (8 proc.) oraz postkomunistyczna Partia Lewicy (7,5 proc.).
Jeżeli sondażowe wyniki się potwierdzą, koalicja CDU/CSU i liberałów otrzyma łącznie 47,5 proc. głosów, a rządząca dotychczas koalicja SPD i Zielonych - 41 proc. W takim przypadku żadnej z nich nie udałoby się samodzielnie stworzyć rządu, ponieważ do uzyskania absolutnej większości w Bundestagu potrzebne jest co najmniej 48,5 proc. głosów. Zdaniem niektórych komentatorów, do słabych notowań chadeków w dużym stopniu przyczyniła się bezbarwna osobowość szefowej CDU Angeli Merkel.
Od 1998 r. w Niemczech rządziła koalicja SPD - Zieloni z kanclerzem Gerhardem Schroederem na czele. Obecnie ze względu na słaby wynik CDU/CSU lewicowa koalicja ma szansę utrzymać się przy władzy w składzie rozszerzonym o Partię Lewicy lub w ramach "wielkiej koalicji" obu największych ugrupowań, czyli chadeków i socjaldemokratów. Oba polityczne obozy wykluczały dotychczas taki sojusz, twierdząc, że grozi on "zastojem" w kraju.
Większość chadeckich polityków nie kryje swego rozczarowania słabym wynikiem CDU/CSU, tym bardziej że jeszcze kilka dni temu sondaże dawały tej partii o 4-5 punktów procentowych poparcia więcej. - Jestem zawiedziony. Nie spodziewałem się takiego wyniku dla chadecji - powiedział po zakończeniu wyborów premier Nadrenii Północnej-Westfalii Juergen Ruettgers (CDU). Przyznał, że koalicja chadeków z liberalną FDP jest ze względu na brak dostatecznego poparcia "mało prawdopodobna".
Zadowolenia nie kryją za to liberałowie z FDP, którzy podkreślają, że osiągnięty wczoraj wynik jest jednym z najlepszych w historii. Ukontentowani wydają się także socjaldemokraci, którzy jeszcze kilka tygodni temu mieli najgorsze w historii notowania wśród wyborców. Burmistrz Berlina Klaus Wowereit (SPD) powiedział, że socjaldemokratom udało się dogonić CDU.
Mimo poczucia porażki szefowa CDU uważa, że otrzymała mandat do utworzenia nowego rządu po niedzielnych wyborach, ponieważ chadecja zdobyła w nich najwięcej głosów. Jednak dotychczasowy kanclerz Gerhard Schroeder również jest przekonany, że to on zdoła utworzyć stabilny rząd. Zdaniem większości komentatorów, to, kto będzie rządził w Niemczech po tych wyborach, pozostaje otwartą kwestią.
Pełne wyniki wyborów będą znane za ponad dwa tygodnie, kiedy odbędą się przełożone z powodu śmierci jednej z deputowanych wybory w Dreźnie.
KWM, PAP
Dla Polski wynik wyborów w Niemczech nie ma istotnego znaczenia. Niezależnie od kosmetycznych różnic w istotnych sprawach wszystkie liczące się w Niemczech ugrupowania są jednomyślne. Zarówno koalicja CDU/CSU, jak i SPD popierają środowiska rewizjonistyczne, żądające od Polski przeprosin za "wypędzenia" oraz zwrotu majątku pozostawionego przez Niemców na ziemiach odebranych im po II wojnie światowej lub rekompensat. Różnica polega jedynie na tym, że koalicja CDU/CSU robi to otwarcie, a SPD zakulisowo. Oba ugrupowania popierają też koncepcję budowy tzw. Centrum Przeciwko Wypędzeniom w Berlinie, które ma przede wszystkim zrelatywizować ewidentną odpowiedzialność Niemców za rozpętanie II wojny światowej i jej tragiczne skutki, z tą różnicą, że SPD chce zamaskować rzeczywiste przesłanie tej inicjatywy. Zarówno SPD, jak i koalicja CDU/CSU przedkładają przyjaźń Putina nad lojalność i solidarność względem Polski, jaką winne są sobie kraje członkowskie Unii Europejskiej. Tak więc nad Polską nadal będzie wisieć złowrogi cień "niemiecko-rosyjskiej przyjaźni", o której przypomniała nam 66. rocznica sowieckiej agresji na walczącą z niemieckim agresorem Polskę. Jak pokazały negocjacje w sprawie kształtu unijnej konstytucji, obie partie za nic mają uzgodnienia, które w najmniejszym stopniu godziłyby w długofalowe gospodarcze i polityczne interesy Niemiec.
Krzysztof Warecki
"Nasz Dziennik" 2005-09-19
Autor: ab