Skończyła się przyjaźń...
Treść
Nie było niespodzianki w rewanżowym meczu półfinału piłkarskiej Ligi Mistrzów. FC Barcelona obroniła zaliczkę z Madrytu i po remisie 1:1 awansowała do finału. Podobnie jednak jak w pierwszym spotkaniu nie zabrakło kontrowersji, a goście ze stolicy winnych niepowodzenia znów znaleźli w arbitrze i "oszukujących" rywalach.
Tym razem największe oburzenie piłkarzy Realu wywołała sytuacja z początku drugiej połowy, gdy sędzia Frank De Bleeckere nie uznał bramki strzelonej przez Gonzalo Higuaina. Niesłusznie. Decyzja ta, zdaniem "Królewskich", wypaczyła wynik pojedynku. - Wiedzieliśmy, co nas tutaj czeka. Szansy na awans pozbawiono nas na Santiago Bernabeu, tutaj miał miejsce tylko ciąg dalszy. Odrobienie strat było zadaniem niewykonalnym, niemożliwym, ale przywykliśmy już do tego, że w meczach przeciw Barcelonie dzieją się podejrzane rzeczy. Ciężko z nią skutecznie walczyć w dziesięciu, ciężko z nieuznanym golem - grzmiał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk i jego koledzy wytykali rywalom, że przy każdym, drobnym nawet kontakcie, upadali i żądali odgwizdania fauli. Ronaldo zwrócił uwagę na zachowanie Javiera Mascherano, który - jego zdaniem - nauczył się w Katalonii oszukiwać. - W Liverpoolu zachowywał się zupełnie inaczej - powiedział. Najdalej posunął się pomocnik Realu Xabi Alonso, który przyznał, że "zakończył przyjaźń z niektórymi zawodnikami Barcelony". W ten sposób spełniły się obawy selekcjonera reprezentacji Hiszpanii, Vicente del Bosque, że częste Gran Derbi mogą popsuć relacje między graczami dwóch wielkich klubów, a co za tym idzie - atmosferę w narodowej drużynie. A José Mourinho? Tym razem kontrowersyjny trener milczał, wszak meczu nie mógł oglądać z ławki. - I był oburzony, jak wszyscy w Madrycie - powiedział jego asystent Aitor Karanka.
Katalończycy, podobnie jak przed tygodniem, na zaczepki nie reagowali. Trener Josep Guardiola zaznaczył tylko, że jego podopieczni wyeliminowali wielką drużynę. - Najsilniejszą, najbogatszą, która ma tyle pieniędzy, że może kupować kogo chce - powiedział. Pracy sędziego nie oceniał, wystawianie not zostawił dziennikarzom. Skupił się tylko na wydarzeniu wieczoru, jakim był powrót do gry Erica Abidala. W marcu u Francuza zdiagnozowano guza wątroby. Przeszedł operację, we wtorek wyszedł na boisko na kilka minut. - Dedykujemy ten awans jemu, jego żonie i córeczkom za to wszystko, co przeszli w ostatnim czasie - przyznał Guardiola.
Kilkanaście dni temu Barcelona przegrała z Realem w finale Pucharu Króla. Teraz okazała się lepsza od odwiecznego rywala w półfinale Ligi Mistrzów i ma wielką szansę sięgnąć po to trofeum, najcenniejsze w klubowej piłce nożnej. Jakby tego było mało, w weekend może zapewnić sobie mistrzostwo Hiszpanii. Co ciekawe, Guardiola uważa, że spośród wszystkich ten ostatni sukces może być najważniejszy.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-05-05
Autor: jc