Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skoki narciarskie - jaki był sezon 2007/2008?

Treść

27 stycznia w Zakopanem Adam Małysz uplasował się na czwartym miejscu i był to najlepszy występ naszego reprezentanta w zakończonym w niedzielę sezonie Pucharu Świata w skokach narciarskich. Zawodnik z Wisły nie obronił Kryształowej Kuli, a co gorsza - pierwszy raz od lat nie zdołał ani razu stanąć na podium pucharowych zmagań. Te zdominowali Austriacy. Thomas Morgenstern był bezkonkurencyjny w PŚ, a jego młodszy rodak Gregor Schlierenzauer został mistrzem świata w lotach. Przed sezonem oczekiwania były inne. Liczyliśmy na to, że Małysz będzie jak zwykle walczył o najwyższe cele, sam po cichu marzył o medalu mistrzostw lotników, jedynej imprezy, na której dotychczas nie odnosił sukcesów. Kamil Stoch miał zdobyć mocną pozycję w czołowej piętnastce, a pozostali nasi reprezentanci regularnie kwalifikować się do finałowych serii. Nic z tego nie wyszło, a było nawet gorzej, niż zakładał najczarniejszy ze scenariuszy. Hannu Lepistoe pod koniec przygotowań do sezonu popełnił błąd, przesadzając z treningowymi obciążeniami. Efekt był taki, że nasi rozpoczęli zmagania przytłumieni, bez świeżości i zmęczeni. Wierzyliśmy, że taki stan potrwa góra miesiąc i wszystko wróci do normy. Nie wróciło. Polacy wciąż skakali źle, a im bardziej chcieli wyjść z opresji, tym bardziej się gubili. Stoch nie zaliczył praktycznie ani jednego dobrego występu. Najwyżej był w Harrachovie - 12., poza tym kilka razy zdołał uplasować się w dwudziestce, częściej jednak w ogóle nie kwalifikował się do finałowych serii. Pod koniec sezonu był już kompletnie przygaszony. O Piotrze Żyle, Macieju Kocie, Stefanie Huli czy Marcinie Bachledzie mimo najszczerszych chęci nie można napisać ani jednego dobrego słowa. Żaden z nich nie wykonał w ciągu minionego roku kroku do przodu, ba, każdy raczej cofnął się w sportowym rozwoju. Sezon był ich totalną porażką. Czy to wina Lepistoe, z którym nie potrafili się porozumieć, czy też po prostu są słabymi zawodnikami, z których nigdy nie będzie przyzwoitych skoczków - odpowie najbliższa przyszłość. A Małysz? Zaczął słabo, potem kilka razy wydawało się, że może przyjść przełom. Turniej Czterech Skoczni, Zakopane, mistrzostwa świata w lotach, Skandynawia, Planica. Przed tymi zawodami rodziła się nadzieja na odbudowę, szybko tłumiona. W połowie stycznia przyszła katastrofa, w Val di Fiemme i Harrachovie pan Adam wypadł poza trzydziestkę, co było szokiem. Starał się, walczył, robił dobrą minę, nie tracił wiary, ale nie szło. Pod koniec sezonu wreszcie zaczął wygrywać, ale tylko kwalifikacje. W konkursach nie potrafił zbliżyć się do najlepszych. W poprzednim sezonie, gdy w wielkim stylu zdobywał Kryształową Kulę, wygrał aż dziewięć razy i trzykrotnie zajmował trzecie miejsce. Latał niesamowicie. Teraz w najlepszym występie uplasował się tuż za podium. Na nim nie stanął ani razu, co wydarzyło się pierwszy raz w XXI wieku. Kilka razy nie zakwalifikował się w ogóle do finałowej serii, w klasyfikacji generalnej PŚ był dwunasty. Nie zdobył medalu mistrzostw świata w lotach. Sezon przegrał, ale tak czasem bywa, iż po roku wielkim przychodzi dużo słabszy. Małysz wciąż jest wspaniałym skoczkiem, jednym z najlepszych w świecie i w przyszłości może odnosić spektakularne sukcesy. Ważne, by trafił w ręce szkoleniowca, który będzie potrafił nie tylko utrzymać jego pasję skakania, ale także go odbudować. Sam zawodnik był zawiedziony formą rozstania z Lepistoe. Mimo słabego roku wciąż Finowi ufał i chciał nadal z nim współpracować. Teraz czeka na nowego szkoleniowca, a kto nim będzie, okaże się do końca marca. Dziś wydaje się, że największe szanse mają Austriak Stefan Horngacher lub Łukasz Kruczek wraz z Apoloniuszem Tajnerem jako "nadtrenerem". Zadanie, jakie stanie przed następcą Lepistoe, jest jasne i klarowne - ma doprowadzić Małysza do olimpijskiego medalu, najlepiej złotego, oraz podnieść jego kolegów. Polacy byli zatem w minionym sezonie tłem dla najlepszych, a zmagania - z jednym wyjątkiem - zdominowali Austriacy. Thomas Morgenstern pewnie sięgnął po Kryształową Kulę, a że tak się stanie, było już jasne w... połowie grudnia. 22-latek wygrał sześć pierwszych konkursów sezonu, prezentując niebotyczną dyspozycję. Jedyną zagadką było tylko wówczas, z jaką przewagą nad pozostałymi zawodnikami zakończy rywalizację i czy pobije rekord Fina Janne Ahonena 12 zwycięstw w jednym sezonie. Nie pobił, łącznie triumfował w dziesięciu konkursach. W drugiej połowie sezonu błysnął jego kolega z reprezentacji Gregor Schlierenzauer. Najpierw jako najmłodszy skoczek w historii został mistrzem świata w lotach, a potem w fantastycznym stylu zwyciężał w kończących rywalizację zawodach w Lillehammer, Oslo i Planicy. A gdzie wspomniany wcześniej wyjątek? Wydarzył się podczas Turnieju Czterech Skoczni. Wielkie apetyty na wygraną mieli Morgenstern i Schlierenzauer, a pogodził ich Ahonen, który odniósł wspaniały sukces. Dzięki temu stał się pierwszym w dziejach zawodnikiem, który wygrał tę prestiżową imprezę pięć razy. W całym sezonie odbyło się 27 konkursów indywidualnych. 10 z nich padło łupem Morgensterna (łącznie stał na "pudle" 16 razy), a 6 Schlierenzauera. Cztery razy na najwyższym stopniu podium stawał Ahonen, dwa razy Norweg Tom Hilde, po jednym razie jego rodacy Bjoern Einar Romoeren, Anders Bardal i Anders Jacobsen, Fin Janne Happonen oraz Szwajcar Andreas Kuettel. Najważniejsze dla nas konkursy w Zakopanem wygrywali Schlierenzauer i Bardal. Co przyniesie przyszłość? Kolejne miesiące zapowiadają się niezwykle ciekawie, nowego trenera szukamy my, szukają też Niemcy (za nimi kolejny przegrany rok, bez żadnych sukcesów na koncie) oraz Finowie. Jeden z kandydatów na następcę Lepistoe, Szwajcar Bernie Schoedler, już podpisał umowę z rosyjską federacją i został asystentem Wolfganga Steierta. Ahonen zastanawia się poważnie nad zakończeniem kariery, ale nie chce się wierzyć, by zdecydował się na taki krok przed igrzyskami w Vancouver. Co dla nas najważniejsze, takich pomysłów nawet nie rozważa Małysz. Orzeł z Wisły wciąż kocha skakać, ma w sobie mnóstwo pasji i wciąż wierzy w olimpijskie złoto. To jedyna dobra wiadomość z zakończonego w niedzielę sezonu. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-03-19

Autor: wa