Skok na parkiet
Treść
To, czego nie zdążyli zrobić komuniści, zrobi rząd PiS - LPR - Samoobrona. Resort skarbu przygotowuje się do rychłej prywatyzacji Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych - ostatniej instytucji pozyskiwania kapitału pozostającej wyłącznie w rękach polskich. Już od początku tego roku minister skarbu Wojciech Jasiński nieśmiało wspominał o zamiarach resortu. Ostatnio jego plany potwierdził w Sejmie wiceminister Paweł Szałamacha. Ekonomiści protestują. Prywatyzacja giełdy jest, według nich, całkowicie zbędna i uderzy w polską gospodarkę. - To zwykły skok na kasę - mówią.
PiS, będąc w opozycji, zawsze było przeciwne prywatyzacji Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych, po dojściu do władzy nagle zmieniło zdanie. - Ministerstwo Skarbu Państwa rozważa różne warianty częściowej prywatyzacji giełdy - przyznał w Sejmie wiceminister Paweł Szałamacha w odpowiedzi na interpelację poseł Gabrieli Masłowskiej. Zapewnił, że rząd nie chce pozbyć się więcej niż 49 proc. akcji giełdy, że nie myśli o wpuszczeniu inwestora branżowego, że zaoferuje akcje wyłącznie "krajowym nabywcom". Nie potrafił jednak przekonująco wyjaśnić, po co właściwie resort chce sprywatyzować GPW.
Giełda jest, obok systemu bankowego, podstawowym miejscem pozyskiwania przez przedsiębiorstwa kapitału na inwestycje. Warszawski parkiet funkcjonuje sprawnie, mimo że jego właścicielem jest państwo. Nie potrzebuje kapitału na nowe technologie, ponieważ od lat przynosi znaczne zyski, nie odprowadzając dywidendy na rzecz Skarbu Państwa. Fakt, iż jest własnością Skarbu Państwa, z jednej strony zabezpiecza giełdę przed przejęciem przez zagraniczne podmioty, z drugiej - ma zdecydowanie korzystny wpływ na możliwość pozyskania kapitału przez mniejsze polskie firmy, dla których progi kapitałowe i opłaty na giełdzie nowojorskiej, londyńskiej czy tokijskiej są barierą nie do przebycia. Będąc podmiotem państwowym, warszawska giełda stwarza równe szanse dla wszystkich podmiotów obecnych na parkiecie. Dzieje się tak dlatego, że w przeciwieństwie do inwestorów prywatnych Skarb Państwa nie traktuje zysku jako jedynego celu ani też nie ulega pokusie eliminowania konkurencji.
Eksperci kontra
A jak na prywatyzację giełdy zapatrują się ekonomiści? - To kompletnie niepotrzebne. Giełda to rodzaj rynku, na którym handluje się papierami wartościowymi. Czy plac targowy musi być prywatny? To zmieni tylko tyle, że placowe będzie zbierał prywatny właściciel, będzie ono bardziej wyśrubowane i nie trafi do publicznej kasy - skomentował te plany prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Prywatyzuje się tam, gdzie firma musi działać w warunkach konkurencji. W tym wypadku nie ma żadnego zagrożenia, że warszawskiej giełdzie urośnie pod bokiem konkurent - dodał nasz rozmówca.
- Giełda to element podstawowej infrastruktury rynku. Jeśli Polska chce odgrywać aktywną rolę w regionie, a ma po temu wszelkie dane, to powinna kontrolować swoją giełdę w sposób narodowy - uważa Krzysztof Sosnowski, prawnik z dużym doświadczeniem na rynku kapitałowym.
Resort był najwyraźniej przygotowany na takie argumenty. - Po prywatyzacji być może GPW przejmie inne giełdy w regionie, np. giełdę w Lublanie lub Sofii - snuł mocarstwowe plany wiceminister Szałamacha.
- Jeśli krajowi inwestorzy chcą ekspansji, to świetnie. Niech stworzą konsorcjum i startują w przetargu na akcje innych giełd. Warszawska giełda może nawet ich wspomóc, wchodząc do takiego konsorcjum. Ale do tego wcale nie trzeba jej prywatyzować - zauważa dr Cezary Mech, ekspert w sprawach rynku kapitałowego i instytucji finansowych. Jego zdaniem, argument na temat przejęcia sąsiednich giełd został wymyślony ad hoc przez lobby, które chce prywatyzacji giełdy w nadziei na tanie nabycie akcji i udział w dywidendzie. - Dlaczego nie wyłożą własnych pieniędzy na akcje sofijskiej giełdy? - pyta retorycznie Mech. Opinię tę podziela również prof. Żyżyński. - Na prywatyzację giełdy naciska lobby, które chce się uwłaszczyć na państwowym majątku i pobierać "placowe"... - twierdzi profesor.
Poseł Masłowska, która złożyła interpelację w sprawie prywatyzacji giełdy, jest przekonana, że wyzbycie się części akcji GPW przez Skarb Państwa to wstęp do całkowitej utraty przez państwo kontroli nad tą instytucją.
Wariant Sochy
- Biznesmeni wspólnie z resortem skarbu chcą zrealizować "wariant Sochy" polegający na tym, by zacząć od sprzedaży mniejszościowej puli akcji, a jak będzie wyłom - pójść dalej - uważa Masłowska.
- Chcą tanio kupić akcje, poholować i sprzedać zagranicznym inwestorom albo obcej giełdzie - twierdzi z kolei Cezary Mech. - Na końcu tego procesu warszawska giełda straci podmiotowość i będzie tylko końcówką od komputera giełdy w Londynie - ostrzega, dodając, że odbyłoby się to z poważną szkodą dla polskiej gospodarki i polskich przedsiębiorstw odciętych od dopływu kapitału. - Jeśli dzisiaj dla kogoś warszawska giełda jest za płytka, może zadebiutować na giełdzie w Nowym Jorku czy w Londynie, nie ma przeszkód. Nie zamykajmy jednak drogi małym firmom, które dopiero budują swoją pozycję na rynku - apeluje Mech, podkreślając, że rolą giełdy jest właśnie promocja polskich firm, a nie multiplikacja zysku. - Pozostawienie GPW wyłącznie w ręku Skarbu Państwa jest najlepszym rozwiązaniem - twierdzi finansista.
Zabezpieczenia przed przejęciem giełdy proponowane przez resort skarbu są, zdaniem Mecha, pozbawione wartości. - Komisja Europejska nie zgodzi się na rozwiązania dyskryminujące obcy kapitał - zwraca uwagę. Również ewentualne dokapitalizowanie giełdy przez Skarb Państwa będzie uważane za "pomoc publiczną" i stanie się niedozwolone.
Szałamacha zapowiedział, że resort rozpocznie prywatyzację na przełomie 2007 i 2008 roku. Obecnie doradca prywatyzacyjny prowadzi aktualizację wyceny giełdy według danych niezatwierdzonego jeszcze sprawozdania finansowego za 2006 rok. Resort chce wkrótce zmienić statut GPW, tak aby nabywcy akcji mogli pobierać dywidendę. Przygotowania trwają pełną parą. PiS chce zrobić to, na co nie odważył się rząd Belki, choć i on miał koncepcję prywatyzacji GPW. Belka chciał sprzedać GPW giełdzie wiedeńskiej. Obecny rząd zamierza ją oddać w ręce krajowych inwestorów - funduszy inwestycyjnych, biur maklerskich i banków. Większość z nich to inwestorzy krajowi tylko z nazwy. Finał w obu wypadkach będzie taki sam.
Małgorzata Goss
Autor: wa